Henryk Zajączkowski: Bardzo bym chciał, na razie pracuję na umowę zlecenie, wszystko powinno się wyjaśnić do końca miesiąca.
- Na razie do zespołu, który wywalczył awans, nikt nie dołączył ani nie ubył. Część zawodników podpisała kontrakty, reszta wzięła je i analizuje. Na wielkie wzmocnienia raczej nie liczę. Ważne, by nikt z tego składu, który mamy, nie odszedł. Rozmawiamy z kilkoma zawodnikami, ale na nazwiska jeszcze za wcześnie. Szukamy ludzi raczej młodych. Ci starsi, trzydziestoparoletni z nazwiskami, szukają już raczej pieniędzy niż szans wykazania się. Zresztą chcemy budować drużynę na kilka sezonów, a ci starsi po roku odejdą i problem pozostanie.
- Nie czuję się upoważniony do wypowiadania się na ten temat. Na razie tworzone jest towarzystwo - powiedzmy - przyjaciół klubu, załatwiamy sprawy formalne związane z rejestracją. Jeśli kierownictwo klubu bardziej nam pomoże, to powinno być dobrze.
- Nie ma. Są długi za ostatni sezon, z których klub się powinien rozliczyć. Widać, że jest niewydolny finansowo i nie stać go, by utrzymać ekstraklasę. Stąd pomysł zawiązania towarzystwa, zobaczymy, jak zachowa się klub. Liczę, że klub pokryje koszty związane z rozgrywaniem spotkań, opłatami sędziów, szkoleniem młodzieży. Towarzystwo zajęłoby się głównie zdobywaniem pieniędzy dla szczypiornistów.
- To ludzie, którzy nam pomagają, są życzliwi. Nie zależy im na rozgłosie. Powiem tak: dzięki nim 20 lipca jedziemy na 10-dniowy obóz do Zakopanego. Od poniedziałku trenujemy na swoich obiektach, na pierwszym treningu było 16 zawodników. Niedługo dojedzie Śmieszek i Greczyński. Co ważne, w tym sezonie oprócz pierwszego zespołu grającego w ekstraklasie wystartuje zespół rezerw w drugiej lidze. Na razie patrzę na naszą przyszłość optymistycznie.