Koszykówka. Legia połączy się z MKS Pruszków?

Nowy prezes sekcji koszykarskiej Legii Warszawa Witold Romanowski chce, żeby jego klub połączył się z MKS Pruszków i dzięki temu znalazł się znów w Polskiej Lidze Koszykówki. Na razie jednak żadnych konkretów nie ma

W ostatnim sezonie Legia spadła z hukiem z PLK. W połowie rozgrywek musiała zrezygnować z niemal całego składu - w kasie klubu nie było pieniędzy na opłacenie kontraktów zawodników. Legioniści dokończyli sezon, grając juniorami.

Ostatnio władzę w sekcji (wciąż zależnej od CWKS Legia) przejął właśnie Romanowski, biznesmen z branży budowlanej. Niedawno wybrany zarząd sekcji składa się oprócz niego z trenera młodzieży w Legii Pawła Malinowskiego i związanego z sekcją od kilku lat ojca byłego zawodnika i byłego ciężarowca Andrzeja Adamskiego.

Po spadku zespół trenera Jacka Gembala powinien występować w pierwszej lidze, powiększonej ostatnio znów do 16 zespołów. Romanowski - który jako sponsor pomagał już zespołowi w poprzednim sezonie - marzy jednak o powrocie do PLK. Pomysły są dwa - albo wykupienie "dzikiej karty" (kosztuje 500 tys. zł plus konieczność wykazania 2 mln zł budżetu) lub połączenie z MKS Pruszków. - Są dwie firmy, które wyraziły chęć zostania naszym sponsorem i gdyby to się udało, to kupno "dzikiej karty" nie byłoby żadnym problemem. Jedna z tych firm zdobywała jako sponsor mistrzostwo Polski w koszykówce, więc to poważna sprawa. Jednak moim zdaniem najlepsza byłaby fuzja z pruszkowskim klubem. Nazwa i barwy Legii weszłaby do spółki MKS SSA Pruszków, byłaby to już spółka warszawska. Wspólnymi siłami moglibyśmy zbudować ciekawą drużynę. Na razie grałaby i trenowałaby w Pruszkowie, bo tam miasto popiera klub. Może wynajmowalibyśmy też halę na Bemowie na mecze i gralibyśmy raz tu, raz tam. Dla kibiców z Pruszkowa to nie byłby problem, bo przecież odległości są niewielkie. A moim zdaniem w Warszawie, a Pruszków to też już Warszawa, nie ma miejsca na trzy kluby koszykarskie - mówi Romanowski.

Według pomysłu Romanowskiego CWKS objąłby 1 proc. udziałów w spółce MKS SSA należącej niemal w całości do Pawła Gmocha, syna piłkarskiego trenera Jacka. Obaj Gmochowie starali się niedawno o przejęcie sekcji piłkarskiej Legii. - Gmochowie są poukładani, na pewno wiedzą, że przy Legii, nie w Pruszkowie, mieliby większe szansę na lepszych sponsorów i lepszą drużynę. Oni wiedzą jak to zrobić, ja nie mam takich możliwości. A Legia nadal miałaby zespół wśród najlepszych i to najważniejsze - twierdzi Romanowski.

Póki nie uzgodniono fuzji zespół Legii z trenerem Gembalem, Andrzejem Sinielnikowem jako grającym asystentem, Robertem Chabelskim w roli kierownika ma za kilka dni pojechać na pierwszy obóz. - Mamy dotychczasowych zawodników, także Sinielnikowa i Kamila Sulimę, pozostali w zespole Tomasz Lipiński i Dominik Czubek. Chcemy pozyskać z Polonii Roberta Pacochę i Michała Polanowskiego, może wrócą też inni byli gracze Legii, rozmawiamy z Tomaszem Cielebąkiem - mówi Romanowski.

Problemów jednak nie brakuje. - Gospodarz naszej hali OSiR Bemowo dwa tygodnie temu wymówił nam umowę i kazał opuścić obiekt. Teraz dyrektor CWKS Lech Święcicki próbuje w tej sprawie układać się z miastem. Mamy jeszcze także zaległości wobec zawodnika Roberta Żuka i za wypożyczenie Aleksieja Olszewskiego i Tomasza Przewrockiego z Białegostoku, co sprawiło kłopoty z kontami CWKS. O pozostałych zawodników z ostatniego sezonu jestem spokojny, tu nie ma zagrożenia. Żaden z nich nie odchodził z klubu z zaległością większą niż 10 tys. zł, wszystko regulujemy. Zresztą w ogóle ten szum wokół kłopotów Legii w ostatnim sezonie był większy niż rzeczywiste kłopoty - mówi Romanowski.

Ciąg dalszy rozmów z właścicielem MKS Pruszków Pawłem Gmochem jest zaplanowany na koniec tygodnia, kiedy właściciel klubu z Pruszkowa wróci do Polski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.