Rozmowa z Robertem Kowalikiem

Grzegorz Stępień: Dla Pana stało się już chyba normalne, że na początku lipca, kiedy zwykle rozgrywane są mistrzostwa Polski, dziennikarze dzwonią do Pana częściej niż zwykle?

Robert Kowalik: Na pewno się do tego nie przyzwyczajam. Chciałbym, abyśmy w podobnych okolicznościach mogli rozmawiać za rok, dwa, trzy lata. Nie mam przecież licencji na wygrywanie i to nie jest takie łatwe, jak się pozornie wydaje. Dobrze, że tym razem jeszcze raz mi się udało wywalczyć "złoto".

Przed startem w Mielcu wypowiadał się Pan o swoich szansach sceptycznie. Okazało się jednak, że był Pan poza zasięgiem rywali.

- Moja ostrożność wynikała z faktu, że przed mistrzostwami spędziłem na treningach naprawdę niewiele godzin. Złożyły się na to różne czynniki: brak pieniędzy, czasu i samolotu. W Mielcu szansy nie wykorzystali przede wszystkim moi koledzy, którzy podczas mistrzostw prezentowali się o wiele gorzej niż kilka dni wcześniej.

Czyli ze swojego występu nie jest Pan zadowolony?

- Niezadowolony jestem z poziomu, jaki zaprezentowałem. Z tytułu oczywiście się bardzo cieszę. Sukcesów nigdy za wiele.

W czasie gdy polscy piloci walczyli o tytuły w kraju, w Stanach Zjednoczonych rywalizowali inni na mistrzostwach świata. Nie żal Panu, że naszych tam zabrakło?

- Nie. Analizując poziom kosztów i ewentualnych korzyści, jakie mógł przynieść wyjazd za ocean, uważam, że nie było sensu tam jechać. Mając do dyspozycji sprzęt na jakim startujemy, nie mielibyśmy szans na zajęcie czołowych lokat. Potwierdziły to ubiegłoroczne mistrzostwa świata na Litwie, na których dołowaliśmy. Mam jedynie żal do Aeroklubu Polskiego, bo przypuszczałem, że skoro nie jedziemy na Florydę, zaoszczędzone w ten sposób pieniądze będzie można wykorzystać na treningi. Tak się jednak nie stało.

Widzi Pan szansę na zakup w najbliższym czasie samolotu, na którym mógłby Pan z powodzeniem rywalizować z najlepszymi na świecie?

- Jesienią odbędzie się w Krakowie konferencja, na której zapadnie decyzja o przyznaniu organizacji igrzysk lotniczych. Faworytem jest Polska i gdyby tak się stało, niejako zaistniałaby potrzeba zakupu dobrego samolotu dla akrobatów. Oprócz tego szukamy też pomocy u prywatnych sympatyków lotnictwa. Być może któryś z nich w przyszłości kupiłby wysokiej klasy maszynę.

Jakie są najbliższe plany startowe Roberta Kowalika?

- Najprawdopodobniej wystartuję w międzynarodowych mistrzostwach Czech. Warto się tam pokazać, spotkać z innymi pilotami i wymienić doświadczenia. No, a 30 i 31 sierpnia będę prezentował swe umiejętności na radomskim Air Show. Tegoroczna impreza zapowiada się doprawdy imponująco.

Copyright © Agora SA