Joachim Przybył: W pierwszej rundzie we Wrocławiu zaliczyłeś swój jedyny w tym sezonie kompletnie nieudany start. Czy z tego powodu jesteś specjalnie zmobilizowany przed meczem z Atlasem?
- Nie wiem właśnie, dlaczego dziennikarze zawsze próbują wywołać dodatkowe napięcie przed niemal każdym meczem. Tak samo było pojedynkiem z ZKŻ Zielona Góra, choć z tą drużyną akurat jestem znacznie mocniej związany emocjonalnie. Owszem, we Wrocławiu mi nie poszło, pojechałem bardzo słabo, ale od tamtego czasu wystartowałem w wielu meczach w Polsce, Anglii, Szwecji i nigdzie się to już nie powtórzyło. Dlatego dla mnie w tej chwili tamten występ nie ma już żadnego znaczenia. Zapomniałem o nim i mecz z Atlasem traktuję tak jak każdy inny.
Wrocławianie wystartują bez Krzysztofa Cegielskiego. To duże osłabienie czy też można tego zawodnika zastąpić?
- Krzysiek jest świetnym żużlowcem. Miał słaby początek sezonu, ale potem uporał się z kłopotami sprzętowymi i w momencie kontuzji był jednym z liderów Atlasu. Jego brak jest z pewnością dużą stratą dla naszych niedzielnych rywali. A czy można go zastąpić? Wiele zależy od dyspozycji Roberta Dadosa, który wskoczył do składu w jego miejsce. W meczu z Włókniarzem był najlepszym zawodnikiem w drużynie, ale czy równie skutecznie pojedzie w Toruniu, to się dopiero okaże.
Z Dadosem znowu jednak były w tym tygodniu pewne problemy...
- Nie chciałbym w tej sprawie zajmować jakiegoś konkretnego stanowiska.
Od początku sezonu podróżowałeś praktycznie z zawodów na zawody, ale ostatnio miałeś trochę więcej wolnego, przede wszystkim dlatego, że liga angielska zwolniła tempo. Nie wypadniesz z rytmu meczowego?
- Raczej nie, w czwartek mieliśmy eliminacje par, w piątek pojeździłem trochę na treningu. Trochę odpoczynku mi się przyda. Poza tym już od 12 lipca do końca miesiąca będę miał zawody praktycznie w każdy dzień. Zdążę to nadrobić.
Nie dekoncentruje Cie oczekiwanie na potomka?
- Nie, wręcz przeciwnie. Żona spisuje się znakomicie i z wszystkim daje sobie świetnie radę.
Rozmawiał Joachim Przybył
Dados w składzie
Robert Dados najprawdopodobniej pojawi się na torze w Toruniu. Przypomnijmy, że żużlowiec w poniedziałek wieczorem wyszedł z mieszkania w Sztokholmie i zniknął. Nie pojawił się na meczu Indianerny, choć wcześniej wysłał tam swoich mechaników ze sprzętem. Dopiero we wtorek późnym wieczorem zadzwonił do rodziny we Wrocławiu. - Robert miał prawdopodobnie zakłócenia psychiczne i sam nie wiedział, gdzie się w tym momencie znajduje - powiedział agencji TT Bjoern Palmqvist z Indianerny. - Opowiadał kolegom w klubie, że zamierza zostać mistrzem świata. Być może zbyt wysoko ustawił sobie poprzeczkę i nie może sobie z tym poradzić. Teraz najważniejszym dla nas jest, że uzyska
stosowne leczenie w Polsce. Najważniejsze aby wyzdrowiał jak najszybciej - dodał.
Działacze Atlasu nie zamierzają jednak wysyłać swojego zawodnika na urlop. - Robert ma ważne badania lekarskie, które zresztą przechodzi co miesiąc i pojedzie w niedzielnym meczu w Toruniu - zapowiada prezes wrocławskiego klubu Andrzej Rusko.