Dariusz Mańka, 21-letni piłkarz z Pszowa, ma szansę grać w III lidze francuskiej

W październiku ubiegłego roku opisaliśmy perypetie związane z transferem Mańki do francuskiego klubu E.S. Rochelaise z La Rochelle. Działacze i szkoleniowcy czwartoligowego Górnika Pszów mieli wówczas - i wciąż mają - ogromne pretensje do Andrzeja Szarmacha. Twierdzą, że były reprezentant Polski potajemnie wykradł im najlepszego zawodnika, a klub na jego przejściu nic nie zarobił (piłkarz nie miał podpisanego kontraktu). Mańka w sezonie 2001/2002 zdobył dla Górnika aż 48 goli, starało się o niego kilka klubów z I ligi: Górnik Zabrze, Odra Wodzisław, Amica Wronki i Wisła Płock. Ubiegły sezon piłkarz z Pszowa spędził na boiskach piątej ligi francuskiej w jedenastce z La Rochelle. Jest bardzo zadowolony ze swojego pobytu we Francji. - Na pewno nie żałuję tej decyzji, bo piłkarsko tylko zyskuję. We Francji gra jest dużo szybsza niż u nas, a poziom bardzo wysoki. W piątej lidze jest tylko osiem grup. Na wyjazdy jeździliśmy czasami po 300 km. Było mi bardzo ciężko na początku. Nie znałem języka, do wszystkiego musiałem się przyzwyczaić. Były mecze, że siedziałem na ławce rezerwowych, ale generalnie mogę być z siebie zadowolony. Zdecydowaną większość spotkań grałem, strzeliłem 12 goli - opowiada. Mańka jest pod wrażeniem bazy treningowej klubów we Francji. - W piątej lidze w La Rochelle jest sześć boisk, gramy i trenujemy przy sztucznym oświetleniu, trenuje tam 500 chłopców. Wiem, że wyda się to nieprawdopodobne, ale budżet E.S. Rochelaise wynosi 3 mln euro. W ciągu kilku lat działacze chcą wywalczyć awans do drugiej ligi. Nie mogłem narzekać na kontrakt. Byłem zadowolony. Rano uczyłem się języka, wieczorem treningi. Za zwycięstwa na wyjazdach mieliśmy po 180 euro, u siebie 130. Niestety, nie udało nam się wywalczyć awansu. Czwartą ligę przegraliśmy w barażach - mówi młody piłkarz.

Za kilka dni ponownie wyjeżdża do Francji. Ma spróbować swoich sił w trzecioligowym klubie AS Angouleme, w którym zagrał już nawet w jednym meczu sparingowym. - Po tygodniu treningów okaże się, czy tam zostanę, czy nie. Mają karierą kieruje pan Szarmach, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Zawsze mogę liczyć na jego pomoc. We Francji jest bardzo znaną postacią. Wszyscy liczą się tam z jego zdaniem i opinią - podkreśla napastnik z Pszowa.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.