Po meczu Plusssz/Polonia - Atlas

Deszcz jak złoto przerwał mecz Plusssz/Polonii z Atlasem. Żużlowcy zarobili dwa punkty, działacze zaoszczędzili pieniądze na wypłaty za zdobyte punkty i pokrycie kosztów skorzystania ze sztucznego oświetlenia

Tak optymistycznie nie było jeszcze po VIII biegu. Goście, którzy z sześciu pierwszych startów pięć przegrali 2:4 a jeden zremisowali, błyskawicznie zmniejszyli straty. Dwa podwójne zwycięstwa Atlasu sprawiły, że przewaga Plusssz/Polonii stopniała z 23:13 na 25:23. Wtedy już lało, a losy meczu były w rękach sędziego Marka Wojaczka.

- Rozumiem, przekazuję słuchawkę sędziemu zawodów - zwrócił się Władysław Gollob do telefonicznego rozmówcy z biura prognoz, po czym przekazał aparat arbitrowi. - To nie potrwa wiecznie, ale może padać pięć minut, a może i pół godziny - taką wiadomość po chwili przekazał Wojaczek działaczom z Bydgoszczy i Wrocławia, stojącym na nasiąkniętej murawie. - No to czekamy - na hasło Wojaczka od razu odpowiedział trener gości Marek Cieślak i wspólnie z prezesem Jerzym Rusko szybkim krokiem ruszył do parkingu. - Na co?A ludzie, mają moknąć - obruszył się kierownik zawodów Andrzej Polkowski. Tor przykrywała woda, a kilkanaście tysięcy kibiców w niepewności i strugach deszczu czekało na rozwój wydarzeń. W parkingu w swoich boksach czekali też zawodnicy - wcale nie tak bardzo zdeterminowani do dalszej jazdy, jak wrocławscy oficjele. Opady w pierwszej fazie były bardzo intensywne. Niesamowicie wyglądało, jak Tomasz Gollob, Mirosław Kowalik, Sławomir Drabik i Greg Hancock ruszyli spod taśmy w VIII biegu. Gęsty deszcz dosięgnął ich dopiero w drugim wirażu, bo od tamtej strony przyszła nawałnica. Kiedy rozpoczynali drugie okrążenie znowu na chwilę wjechali w "suchą strefę". Do tego było bardzo ciemno, bo dopiero po VII wyścigu służbom technicznym przypomniano o uruchomieniu oświetlenia, a w trakcie biegu zapaliły się tylko dolne rzędy lamp. - Chyba nie ma wątpliwości, my chcemy cało i zdrowo wrócić do domu. To tylko sport, uznajmy ten wynik - argumentował sędziemu Todd Wiltshire, jedyny niepokonany uczestnik meczu, któremu wtórował T. Gollob. Wojaczek po raz kolejny wziął na bok działaczy i przedstawił ostateczną decyzję. W niebo wystrzeliły fajerwerki, a pokazowi przypatrywał się m. in. Dariusz Michalczewski. - Jestem wielkim fanem Tomka Golloba, z którym znamy się od kilku lat. Wiem, że to charakterny chłopak tak jak ja - mówił "Tygrys".

W trakcie spotkania przeprowadzono zbiórkę pieniędzy na rehabilitację kontuzjowanego zawodnika Atlasu Krzysztofa Cegielskiego. Zaplombowana pięciolitrowa puszka czeka w klubowym sejfie na komisyjne otwarcie.

Mówili po meczu

Marek Wojaczek

sędzia zawodów

Trudno się dziwić uporowi gości, bo poczuli swoją szansę i chcieli kontynuować zawody. Przy podejmowaniu decyzji brałem pod uwagę zdanie zawodników, kierownika zawodów (Andrzeja Polkowskiego - red.), który nie tylko jest przedstawicielem miejscowego klubu i najlepiej zna ten tor, ale posiada też licencję FIM (Międzynarodowej Federacji Motocyklowej). Bardzo to respektuję. Poza tym moje zdanie o możliwościach kontynuowania zawodów jest podobne. Zresztą większą wolę dalszej jazdy mieli działacze z Wrocławia, a nie sami zawodnicy. Ich przedstawicielem był Jarosław Hampel. Nie był zbytnio przekonany, że można dalej jechać. Nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi.

Jacek Gollob

7 pkt. dla Plusssz/Polonii

Zawody były tym bardziej udane, że zwyciężyła moja drużyna. Deszcz przeszkodził w dalszej walce. Goście chcieli jechać dalej bardzo i im się nie dziwię. W ich sytuacji też chciałbym kontynuować zawody. Ale tor był taki, że nie dawało się już jechać. Woda na nim stała, porobiły się kałuże. Na pewno po czymś takim nie można się ścigać w czterech. Sędzia podjął słuszną decyzję.

Tomasz Gollob

zdobył 7 pkt.

Należy cieszyć się z tego, że tak się wszystko dobrze dla nas skończyło. Kolejna wygrana przybliża nas do pierwszej czwórki w play off. Ciężką pracą, z uporem dążymy do celu.

Dziś na takim torze, jaki zrobił się po opadach, nie dało się już jeździć. Nie można było szarżować. Goniąc Hancocka próbowałem kilku rzeczy, ale skończyło się na trzecim miejscu, bo momentami już nic nie widziałem. Sami wrocławianie nie wyszli już na tor i widziałem, że miny mają marne. Działacze bardziej chcieli jechać niż zawodnicy. Wybrane zostało mniejsze zło. Za dużo już było kontuzji w tym sezonie, żeby kontynuować jazdę w takich trudnych warunkach. We Wrocławiu w podobnej sytuacji też nie jechaliśmy, więc jest remis 1:1.

Jacek Krzyżaniak

Plusssz/Polonia

Kontynuowanie zawodów byłoby nieporozumieniem. Dość już kontuzji w tym roku. Zawodnicy jeżeli muszą to jadą ostro i nie obchodzą ich warunki torowe, ale inni ludzie są po to, żeby nas stonować. Sędzia zareagował słusznie. Do tej pory pada deszcz. My jedziemy tam w okularach, na błocie. Ten, który jedzie drugi i atakuje prowadzącego może spaść na ostatnią pozycję, bo jak zachlapie mu gogle, to nic nie widać. A mój występ podsumował krótko: było kiepsko, nawet bardzo kiepsko. Cieszę się z wygranej, ale mój dorobek nie był duży. Ale, niestety, takie są prawa powrotu na tor po kontuzji. Trzeba swoje odjechać i systematycznie piąć się do góry. Wrocław nie jest drużyną, z którą się łatwo jedzie. Nie było dla mnie jakiejś dodatkowej mobilizacji przez to, że jechałem przeciwko byłym kolegom z drużyny. Gdyby tak było, to zdobyłbym więcej punktów. Od rana nie najlepiej się czułem. Zatrułem się delikatnie i nawet myślałem, żeby Mirek Kowalik mnie zastąpił, ale jakby na to spojrzeli kibice z Bydgoszczy. W jakim stopniu odczuwam jeszcze skutki kontuzji? Wydaję mi się, że to bardzo proste do odczytania. Jadę przy krawężniku, najdalej do połowy szerokości toru. Szerzej, nawet jeżeli jest tam korzystniejszy tor jazdy, to się nie wybieram, bo na razie mnie nie stać na to. Raz jeden, w pierwszym biegu, byłem w stanie zaatakować Roberta Dadosa. W kolejnych biegach nawet nie myślałem o tym, żeby pod bandą wyprzedzać zawodników.

Marek Cieślak

trener Atlasu

Z pewnością, jak byłoby troszkę więcej cierpliwości, to można ten mecz odjechać. Ale to trudna sprawa. Dlatego, że tak: gospodarze już wygrali, a my złapaliśmy wiatr w żagle, dopasowaliśmy się i mieliśmy dobry układ. Jeszcze pięć razy mogłem wykorzystać Hampela, Nicholls zaczął wygrywać i Hancock się odnalazł. Przypuszczam, że panowalibyśmy nad sytuacją do końca zawodów. Wszystko jest jasne i zrozumiałe. My, przegrywający, chcieliśmy jechać, gospodarz nie chciał i koniec. Do momentu przerwania zawodów tor był trudny, bardzo twardy i ciężko było złapać nam odpowiednie przełożenie. Ale w końcu się to udało. Dlaczego przed ósmym biegiem nie poprosiłem o cztery minuty przerwy? Wie pan, byliśmy zaaferowani meczem. Nie patrzyłem w niebo, a było już bardzo ciemno. Dados nie pojechał tak jak liczyłem i Hancock w pierwszych dwóch biegach jechał nie na tym motocyklu co trzeba. Bogińczuk ostatnio też na twardym torze w Gnieźnie zdobył 12 punktów w zawodach juniorów i spodziewałem się czegoś więcej. Zresztą co by było, to było już jest po meczu.

not. mac

Liczby kolejki

4

mecze tego sezonu z udziałem Atlasu Wrocław zostały z powodu złej pogody odwołane (z Lotosem i Włókniarzem) lub przerwane (oba z Plusssz/Polonią)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.