Polki grają ze Słowacją w ostatnim meczu eliminacji ME siatkarek

Drużyna Andrzeja Niemczyka awans do finałowego turnieju w Turcji ?przyklepie? w bydgoskiej hali Łuczniczka

Bydgoska hala widowiskowo-sportowa, po emocjach koszykarskich w spotkaniu Polska - Białoruś i Meczu Gwiazd PLK, wreszcie doczekała się siatkówki na najwyższym poziomie. O 18 rozlegnie się pierwszy gwizdek pojedynku, którego faworytkami są biało-czerwone. W rozpoczętych w czerwcu ubiegłego roku eliminacjach nasze siatkarki pokonałyna wyjeździe po 3:0 Chorwację i Niemcy. W Polsce zwyciężyły te ostatnie 3:1, a 30 maja w Rzeszowie 3:0 Chorwatki. Jedynej porażki doznały właśnie na parkiecie dzisiejszych rywalek.

Obie ekipy trenowały we wtorek w hali, na rozłożonej już specjalnej włoskiej nawierzchni Mondo. Równocześnie trwały prace przy montażu dodatkowych miejsc na piątkowo-sobotnie mecze Polska - Wenezuela w Lidze Światowej. Polacy, którzy mieli już w środę pierwszy raz trenować w Bydgoszczy, dotrą do kraju i nad Brdę prawdopodobnie dzień później. Na lotnisku w Caracas (w weekend dwukrotnie pokonali Wenezuelę) zatrzymał ich strajk pilotów linii Alitalia.

A wtorkowe zajęcia siatkarek obu ekip z uwagą obserwowali m. in. menedżer bydgoskiej drużyny ligowej Waldemar Sagan i trener Leszek Piasecki. - Jestem spokojny o wynik Polek - stwierdził szkoleniowiec. Ze starannością i uwagą śledził poczynania obu trenerów reprezentacji i zawodniczek. Robił nawet notatki. Najbardziej zainteresowała go liderka Słowaczek, środkowa bloku Adriana Marcekova. - To kapitan rywalek Polek - zagadnąłem. - No właśnie na taką mi wygląda. I do tego jaki ma wyskok - odparł Piasecki. I faktycznie: Marcekova skacze do ataku najwyżej ze swoich partnerek - do 320 cm. Występowała we włoskim zespole serie A2 (II lidze) w Vitrifrigo Fiam Pesaro (razem z Anną Świderek). - Dopiero w zeszły wtorek dołączyła do drużyny. Bardzo mało trenowała, a za to, na nasze nieszczęście, jest bardzo zmęczona sezonem - przekazał "Gazecie" Dalibor Malek, odpowiedzialny w słowackiej ekipie za bank informacji. Marcekova z Vitrifrigo zdobyła Puchar serie A2, a w lidze, po zajęciu czwartego miejsca, wygrała play off (ostatni mecz miała 22 maja) i awansowała do serie A.

Rywalki Polek obawiały się rozmiarów hali Łuczniczka. - Słyszeliśmy, że jest bardzo duża, ale okazało się po przyjeździe w poniedziałek, że nie aż tak. Mamy podobną halę w Żilinie - mówił Malek. - Zdajemy sobie sprawę, że Polska to bardziej doświadczony i silniejszy fizycznie zespół, który na dodatek gra u siebie. Spróbujemy urwać rywalkom seta albo dwa. Możemy to zrobić, jeśli nasze atakujące będą dostawały szybkie piłki, tak by mogły wyprzedzać Polski blok - dodawał. W ekipie gości występują znane z drużyn polskiej serii A Andrea Pavelkova (Stal Bielsko-Biała) i Katarina Kovacova (Nafta-Gaz Piła).

Tabela grupy 3

Są bilety

Bilety na wszystkie mecze można wygrać w konkursie Gazety. Dla czytelników, którzy jako pierwsi dodzwonią się w środę do naszej redakcji między 11 a 11.30 pod numer (052) 347 70 74, mamy dwa zaproszenia dla dwóch osób - ważne na oba mecze Ligi Światowej! Na chętnych fanów siatkówki czeka też 30 biletów na środowe spotkanie, kończące występy Polek w eliminacjach mistrzostw Europy. Wystarczy odpowiedzieć na pytanie: Jaki jest adres hali widowiskowo-sportowej Łuczniczka albo podać imię i nazwisko jedynej bydgoskiej siatkarki, która wystąpi w środowym meczu. Wejściówki są też do kupienia w kasach hali. Na dzisiejszy mecz po 8 (ulgowy) lub za 15 zł (normalny). Dotąd sprzedano ich około 2 tys. 500 trafiło do tych, którzy jako pierwsi kupili przynajmniej dwa bilety na mecze Ligi Światowej Polaków z Wenezuelą. Także na te spotkania (w piątek o 19 i w sobotę o 15) są jeszcze karty wstępu. Trzeba wydać 30 zł, by usiąść w sektorze B lub D, a 45 na sektor A. Wszystkie dodatkowe miejsca usytuowane będą na płycie głównej hali, na specjalnie przygotowanych, dostawionych trybunach. Kasy Łuczniczki czynne są od 12 do 18. Osoby niepełnosprawne, poruszające się na wózkach inwalidzkich, na wszystkie trzy siatkarskie imprezy mogą wejść bezpłatnie.

Liczby drużyn

26,3

to średnia wieku Polek (21,9 Słowaczek)

181,91

wynosi średnia wzrostu biało-czerwonych (181,75 rywalek)

Początek meczu w hali Łuczniczka przy ul. Toruńskiej 59 o 18

Dla Gazety

Andrzej Niemczyk

trener reprezentacji Polski

Ten mecz jest bardzo ważny. Mówi się o tym, że awans jest pewny, ale my chcemy wyjść z grupy z pierwszego miejsca. Dla Słowaczek to najważniejszy mecz w eliminacjach. Może się tak zdarzyć, że Niemki wygrają w Chorwacji 3:0, a my w tych rozmiarach przegramy. Wówczas spadniemy na drugie miejsce, za Słowaczki. Ale to tylko teoria. Rywalki widziałem tylko na kasecie wideo. Grają bardzo dobrze w obronie. Słabsze są w ataku i pod względem taktycznym. My natomiast słabiej bronimy. Elementy ataku nie są jeszcze do końca zgrane, ale jeżeli chodzi o wysokość ataku, to jest już na europejskim poziomie. Nasz atut to także zagrywka. Nie zawsze jest równa, ale na przykład w meczu z Chorwacją pogoniliśmy rywalki serwisem. Dopóki nie poustawiały przyjęcia, było im ciężko. Czeka nas jeszcze jeden popołudniowy trening, który będzie cięższy i więcej na nim pogramy. W dzień meczu ostatnia godzina treningu między 10 a 11. Potem już pełna koncentracja, tak by pobudzić organizm do jeszcze większego wysiłku. Liczę, że kibice w Bydgoszczy nie zawiodą i pomogą nam tak, jak w Rzeszowie. Hala jest przepiękna. W Rzeszowie też byłem pod wrażeniem. Wreszcie zaczynają powstawać w kraju obiekty o światowym poziomie.

not. mac

Mówi Dominika Leśniewicz

Jedyna reprezentantka Bydgoszczy w kadrze, wczorajszy trening zakończyła pojedynkiem jeden na jeden z Mileną Rosner, z którą od dwóch lat najczęściej dzieli hotelowy pokój podczas zgrupowań kadry. Choć to był tylko trening, obie panie walczyły z niesamowitym zaangażowaniem i towarzyszył im doping koleżanek. Dodatkowej widowiskowości temu ćwiczeniu dodało fakt, że mogły odbijać piłki tylko w sposób, w jaki robią to najczęściej libero - czyli z dołu. Takich akcji kibice nie mają okazji oglądać.

Maciej Łopatto: To, co przed chwilą widziałem, było imponujące, ale dla Pań na pewno męczące. Musiałyście odbierać piłki na całym boisku...

Dominika Leśniewicz: No tak, ale to dopingujące do pracy i mobilizujące do tego, aby poprawiać swoją technikę odbioru.

Jedynym dotąd siatkarskim meczem w Łuczniczce było pokazowe spotkanie na otwarcie hali pomiędzy Pani drużyną - Bankiem Pocztowym/GCB/GP - a Naftą/Gaz Piła.

Niestety, wtedy nie miałam możliwości występu z uwagi na kontuzję. Siedziałam na ławce rezerwowych. Ale myślę, że dobrze będzie się nam grało w tej hali. Jest specyficzna, inna, jednak ja i koleżanki dobrze się w niej czujemy - mimo, że akurat w tym obiekcie jeszcze nie grałyśmy. Ale mamy za sobą mecze w innych równie dużych obiektach. Rozmiary Łuczniczki nam nie przeszkadzają. Jeżeli przyjdzie nas dopingować dużo kibiców, to będzie pomagać.

Drużyna Słowacji to jedyny przeciwnik, z którym w tych eliminacjach Polska przegrała. Jak wyglądało tamto spotkanie?

- To był pierwszy mecz eliminacji i do tego wyjazdowy. Bardzo trudny, podobnie jak spotkanie z Niemkami na wyjeździe. Grałyśmy wówczas pierwszy raz w nowym ustawieniu i składzie personalnym. Niestety, nie udało się i przegrałyśmy, ale po tie-breaku. W rewanżu wcale nie gramy o pietruszkę. Choć to ostatni mecz i nasz awans jest praktycznie przesądzony, jest tak samo ważny jak wcześniejsze. Chcemy wygrać, zrewanżować się z porażkę i stworzyć ciekawe widowisko dla fanów. Chciałabym, żeby było ich przynajmniej tyle albo jeszcze więcej niż ostatnio w Rzeszowie, gdzie oklaskiwało nas pięć tysięcy ludzi.

Rozmawiał Maciej Łopatto

Copyright © Agora SA