Piotrcovia - Stasiak Ceramika Opoczno 3:1

Przed spotkaniem gospodarze mieli tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, goście - cztery. Niestety, poziom gry w tym meczu był bardzo słaby i zupełnie nie pasował do stawki spotkania. Piłkarzom przeszkadzał upał i pewnie dlatego zawodnicy obu drużyn poruszali się jak na plaży. A na tej najlepiej czują się Brazylijczycy, szczególnie Batata. Pomocnik Piotrcovii potrzebował dwunastu minut, by rozstrzygnąć losy meczu. Najpierw - w 10 min - Rafał Grzelak podał prostopadle do Brazylijczyka, a ten będąc sam na sam z bramkarzem posłał piłkę w róg bramki gości. Dwie minuty później Batata miał piłkę w polu karnym, przerzucił ją nad Hubertem Kościukiewiczem (191 cm wzrostu), obiegł piłkarza z Opoczna i strzelił z powietrza w róg bramki Stasiaka. Przed meczem Mariusz Łaski, trener gości, mówił, że jego piłkarze muszą uważać przede wszystkim na podania Grzelaka i indywidualne akcje Bataty. Powtórzył to zresztą po spotkaniu. Ciekawe tylko, czy to samo powiedział swoim zawodnikom?

Tak naprawdę mecz powinien zakończyć się po dwunastu minutach. Gościom nie zależało na remisie, grali wolno, bez pomysłu. - Po co oni tutaj przyjechali? - pytali kibice. I mieli rację, bo tak nie powinna grać drużyna, która nie zapewniła sobie jeszcze utrzymania w II lidze. Żadnego zagrożenia pod bramką Piotrcovii nie stwarzali napastnicy Stasiaka - Artur Bugaj i Tomasz Parzy. Ten pierwszy strzelał raz na bramkę Bogusława Wyparły, ale piłka o kilka metrów minęła słupek. Parzy był na boisku i to wszystko. Nic dziwnego, że obaj nie wyszli już na drugą połowę. Zastąpili ich: Marcin Kaczmarek i Mirosław Stasiak, właściciel, prezes i piłkarz klubu z Opoczna. 36-letni Stasiak jako jedyny się starał i stwarzał zagrożenie pod bramką gospodarzy. Piotrcovia nie grała wtedy ze Stasiakiem Opoczno, tylko ze Stasiakiem Mirosławem. Już w 47 min po dośrodkowaniu Dariusza Preisa napastnik gości strzelił głową tuż obok bramki Piotrcovii. Cztery minuty później Stasiak miał jeszcze lepszą okazję do zdobycia gola. Znów po zagraniu Preisa napastnik gości uderzył piłkę głową, ale Wyparło z trudem ją odbił. Prezesowi udało się za trzecim razem. W 69 min, po krótko rozegranym rzucie rożnym, Stasiak wbiegł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Wyparłę. Wtedy Piotrcovia grała już w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę otrzymał Grzelak. Jak do tego doszło? W pierwszej połowie pomocnik gospodarzy został upomniany za odkopnięcie piłki po gwizdku sędziego. W 68 min Grzelak myślał, że arbiter przerwie grę, kiedy Krzysztof Janicki faulował Artura Błażejewskiego. Sędzia uznał jednak inaczej, ale Grzelak i tak zatrzymał piłkę ręką. - Profesjonalista się tak nie zachowuje - komentował to zdarzenie Krzysztof Wolak, trener Piotrcovii.

Opocznianie od 68 min grali z przewagą, minutę później zdobyli kontaktowego gola i zostało im ponad 20 min, by doprowadzić do remisu. I co? I nic. Goście nadal nie angażowali się w grę, grali słabo i nie zagrozili poważnie bramce Piotrcovii. Gospodarze za to zdobyli jeszcze jedną bramkę. Sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał Janusz Dziedzic. Napastnik Piotrcovii zdobył pierwszego gola od trzynastu meczów. Ostatni raz pokonał bramkarza rywali 23 marca w meczu ze Śląskiem Wrocław.

Strzelcy

Piotrcovia: Batata (10., 12.), Dziedzic (73.)

Stasiak: Stasiak (69.)

Widzów: 800

Piotrcovia: Wyparło - Krysiński, Julcimar, Napierała - Robaszek, Batata, Lenart (63. Błażejewski), Łabędzki (83. Fernando), Grzelak Ż, CZ - Kaźmierczak, Dziedzic (80. Komorowski).

Stasiak: Holewiński - Mrózek Ż, Czerbniak, Janicki - Preis (80. Łochowski), Przysiuda, Kościukiewicz, Bazler, Feliksiak - Parzy (46. Kaczmarek), Bugaj (46. Stasiak).

Copyright © Agora SA