Czy Danter Poznań utrzyma swój skład?

Prezes Dariusz Kapitan stara się zatrzymać zawodniczki w Poznaniu

Prezes Dantera Dariusz Kapitan uważa, że sytuacja jego zespołu wcale nie jest tragiczna. - W kazdym razie nie gorsza niż innych polskich klubów siatkarskich - mówi. - Z tego co wiem, to właściwie żaden nie ma w tej chwili pieniędzy na koncie. Obracają wirtualnymi złotówkami.

Poznański klub szuka pieniędzy i Kapitan twierdzi, że sytuacja jest dużo lepsza niż na końcu minionego sezonu. Wtedy - przypomnijmy - była dramatyczna. - Uzyskaliśmy wsparcie z komisji sportu Rady Miasta Poznania, zwłaszcza od jej wiceprzewodniczącej Lidii Dudziak - wymienia prezes Kapitan. Co jednak oznacza w praktyce takie wsparcie? - Przede wszystkim lobbing. Miastu łatwiej namówić firmy, by wsparły sport.

Danter ma być w najbliższym czasie finansowany przez tzw. stolik czterech. To cztery firmy, które z udziałem miasta mają wziąć na swe barki utrzymanie zespołu. Prezes Kapitan na razie nie chce podawać ich nazw. - Jeśli jednak nie wydarzy się żaden kataklizm, przystąpimy do rozgrywek - zapewnia.

W efekcie Danter rozpoczął wczoraj spłacanie zaległości wobec zawodniczek. - Pierwsza siatkarka dostała już pieniądze. Właśnie przed chwilą jej wręczyłem - powiedział Kapitan.

Każda z zawodniczek, poza Karoliną Ciaszkiewicz, ma jeszcze kilkuletni kontrakt z Danterem. Klub musiałby się zgodzić na jego rozwiązanie i przejście zawodniczki do nowego klubu. No, chyba że Danter miałby zaległości finansowe wobec siatkarki sięgające 3 miesięcy. Wtedy Polski Związek Piłki Siatkowej mógłby umowę rozwiązać. Na to liczyło wiele polskich klubów, które prowadziły rozmowy z czołowymi i cennymi siatkarkami Dantera. Spłaty, jakich w tym tygodniu dokonuje Kapitan położą kres tym planom.

- Wiem, że nasze zawodniczki mają wiele propozycji - mówi prezes Dantera. - Wiem, że dzwoniono do nich z Winiar Kalisz, Nafty Piła czy ostatnio z Muszynianki Muszyna. Nawet mnie to cieszy, bo to znaczy, że siatkarki Dantera są w cenie. Podchodzę jednak do tych informacji z dużym dystansem. To bowiem nie znaczy, że siatkarki zmienią klub. Na razie wszystkie zadeklarowały chęć pozostania w Poznaniu, o ile klub będzie dalej istniał.

Trzeba pamiętać, że dla wielu siatkarek pokusą jest kwestia mieszkań. Danter to wszak firma z branżu budowlanej. Zawodniczki dostały od klubu mieszkania, które po trzech latach gry przejdą na ich własność. Odejście z Poznania teraz wiązałoby się ze stratą tej możliwości.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.