Garbarnia Jaworzno - Zagłębie Lubin 1:2 (1:0)

I LIGA PIŁKI NOŻNEJ. Zagłębie zerwało się ze stryczka. W ostatnim kwadransie gry w Jaworznie dzięki bramkom Radżiusa i Klimka lubinianie wygrali arcyważny mecz i oddalili od siebie widmo degradacji

Pojedynek w Jaworznie miał dwa zupełnie różne oblicza. - W pierwszej połowie prezentowaliśmy się jak wycieczka TKKF. Nie mogłem tego zrozumieć. Przecież to miał być mecz o życie, najważniejsze spotkanie sezonu - dziwił się później Adam Topolski, szkoleniowiec Zagłębia.

Dla Zagłębia pojedynek rozpoczął się fatalnie. Już w 4. min w pole karne wbiegł Kneżević i mocno dośrodkował - piłka trafiła w rękę Bogdana Zająca, ale sędzia puścił grę. W ogromnym zamieszaniu strzał Bykowskiego został zablokowany i dopiero Marek Kubisz płaskim strzałem pokonał Jarosława Krupskiego.

Po zdobyciu bramki nadal lepszym zespołem była Szczakowianka. Groźnie z dystansu uderzali Przytuła i Kubisz. Później o centymetry chybił Iwański. Lubinianie rozczarowywali. Grali nieporadnie, wolno i anemicznie. Jedynie Brasilia próbował konstruować akcje ofensywne, ale był w tym osamotniony. W 45. min popisał się świetnym strzałem z rzutu wolnego, a Bledzewski z trudem końcami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką. Z kolei Klimek z łatwością dochodził do sytuacji podbramkowych, jednak z taką samą łatwością później je marnował.

- W przerwie meczu w szatni było bardzo spokojnie, aż za spokojnie. Uczulałem zawodników, że tak jak my przed tygodniem w ostatnich chwilach urwaliśmy punkt Ruchowi, tak teraz na podobny zryw stać Zagłębie - przyznał trener miejscowych Marek Motyka.

- Powiedziałem swoim piłkarzom parę ostrych słów. Tu musi się polać krew - opowiadał o atmosferze w przerwie Adam Topolski.

Reprymenda w szatni poskutkowała. Dobre zmiany dali młody Bartczak oraz Andruszczak.

- Postawiłem na indywidualne krycie. Szczakowianka ma wiele indywidualności. Piłkarzy, których trzeba było wyłączyć z gry: Iwański, Przytuła, Kubisz, Bykowski. Bartczak ma zaledwie 18 lat, a jak pięknie "pokrył" Kubisza. Andruszczak biegał od pola karnego do pola karnego. Tak zmęczył Kneżevicia, że Marek musiał go zmienić - triumfował Topolski.

Po przerwie przewaga Zagłębia rosła z każdą minutą. Nasi gracze byli szybsi, mieli więcej pomysłów na grę w ofensywie i więcej indywidualności w składzie. Gdyby nie Bledzewski, który dokonywał w bramce czynów wręcz heroicznych, mecz rozstrzygnąłby się na długo przed końcowym gwizdkiem. Bramkarz Szczakowianki największe brawa zebrał za obronę strzału Kowalskiego i wygraniu pojedynku jeden na jeden z Krzyżanowskim. Raz też dopisało mu szczęście, gdy po strzale Klimka piłkę z pustej bramki wybił Przytuła.

Swoje szanse mieli też gospodarze. Bardzo dobrze spisywał się wprowadzony po przerwie Chudy. Napastnik Szczakowianki ogrywał obrońców, ale jego strzałom brakowało precyzji. Najlepszą okazję na podwyższenie wyniku zmarnował jednak Kozubek, którego wolej z 10 metrów poszybował wysoko nad poprzeczką.

Taktyka trenera Topolskiego przyniosła sukces w ostatnim kwadransie meczu. Pierwszy gol to głównie zasługa Brasili, który przy linii bocznej pola karnego ograł Góraka i mocno uderzył wzdłuż linii bramkowej. Strzał było mocny i piłka przełamała ręce Bledzewskiemu, a nadbiegający Radżius z metra wpakował piłkę do siatki.

Na siedem minut przed końcem gry zwycięską bramkę strzelił Klimek. Napastnik Zagłębia, balansując ciałem, zmylił Góraka, posadził na ziemi Hosicia i technicznym strzałem pod poprzeczkę zapewnił swojej drużynie trzy punkty.

- Mam nadzieję, że tą bramką zrehabilitowałem się przynajmniej w części za wcześniejszy brak skuteczności. Uderzałem prawą nogą, czyli tą słabszą. Może to jest sposób? - cieszył się Klimek.

W końcówce meczu przed szansą na wyrównanie stanął Chudy, ale jego strzał z kilku metrów w świetnym stylu obronił Krupski.

- Źle to się wszystko dla nas układa. Ale to jeszcze nie koniec. Przegraliśmy bitwę, a nie wojnę - podsumował Motyka.

Dzięki zwycięstwu w Jaworznie Zagłębie uciekło ze strefy spadkowej, spychając do niej Ruch. A już w środę w Lubinie Zagłębie zagra właśnie z Ruchem Chorzów i będzie miało ogromną szansę pogrążyć swojego kolejnego rywala i walczyć o uniknięcie baraży.

Garbarnia Szczakowianka Jaworzno - Zagłębie Lubin 1:2 (1:0)

Bramki: Kubisz (4. - dobił strzał Bykowskiego) - Radżius (76., z podania Brasili), Klimek (83.)

Garbarnia: Bledzewski - Górak, Hosić, Przerywacz, Zadylak - Kneżević Ż (70. Wolański), Iwański (60. Chudy), Kubisz, Przytuła Ż (89. Czerwiec), Kozubek - Bykowski. Zagłębie: Krupski - Radżius (85. Kalinowski), Zając Ż, Kazimierczak - Manuszewski (46. Bartczak), Szczypkowski, Krzyżanowski Ż, Kowalski, Popiela (52. Andruszczak) - Brasilia Ż, Klimek Ż.

Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Widzów: 4500. Rozmowy pod szatnią

Maciej Bykowski Garbarnia)

W pierwszej połowie powinniśmy strzelić drugą bramkę i byłoby po sprawie. Niestety, nie zrobiliśmy tego i Zagłębie nas skarciło. Wiedzieliśmy, że to będzie spotkanie o 6 punktów, dlatego nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego zagraliśmy tak słabo. Teraz musimy zdobywać punkty na wyjeździe. Ostatnio na obcych boiskach gra nam się nawet lepiej.

Janusz Wolański (Garbarnia)

Jeszcze nie wszystko stracone. Do końca będziemy walczyć, żeby przynajmniej załapać się do baraży.

Maciej Iwański (Garbarnia)

Zostałem zmieniony, bo w tygodniu grałem w "młodzieżówce" i dziś trochę brakowało mi sił. W przerwie trener powtarzał, że mamy dalej grać swoje. Nie wiem, co się stało. Może wszystkim zabrakło sił?

Andrzej Bledzewski (Garbarnia)

Brak mi słów. Cała praca, cały wysiłek poszedł na marne. Nie wiem, co się z nami stało po przerwie, chyba za bardzo się cofnęliśmy. Do końca rozgrywek pozostały cztery mecze. Trzeba wziąć się w garść i walczyć dalej.

Rafał Górak (Garbarnia)

Graliśmy niedokładnie, mieliśmy problemy z wyprowadzaniem piłki. To się musiało tak skończyć. Wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone.

Artur Andruszczak (Zagłębie)

Nie wiem, czy moje wejście na boisko odmieniło zespół. Po przerwie cała drużyna zagrała dużo lepiej. Starałem się. Śląskie powietrze chyba mi służy (śmiech). Szczakowianka z każdą minutą coraz bardziej opadała z sił. W końcu udało się to wykorzystać. Nieważny styl, ważne punkty. Ładnie będziemy grać w przyszłym sezonie.

Not. tod, rł

Zdaniem trenerów

Adam Topolski (Zagłębie)

Wiedziałem, że to będzie bardzo trudny mecz. Szczakowianka jest na swoim boisku niezwykle groźna. Jechaliśmy do Jaworzna, żeby przynajmniej nie przegrać. Pierwsza połowa słaba, tracimy bramkę po błędzie obrony. Po przerwie zmieniłem taktykę, postawiłem na indywidualne krycie. Przewyższaliśmy rywala szybkością i przygotowaniem fizycznym. W końcówce meczu moi piłkarze z łatwością mijali obrońców Szczakowianki.

Marek Motyka (Garbarnia)

Moi piłkarze za szybko uwierzyli w sukces. Za głęboko cofnęli się do obrony. Dzięki dobrej postawie Bledzewskiego przez długie minuty udawało się nam zachować czyste konto. W końcówce wyższe indywidualne umiejętności piłkarzy z Lubina wzięły górę. Wjechali w nas jak w masło.

not. tod

SZCZAKOWIANKA ZAGŁĘBIE

21 strzały 15

5 celne 7

4 spalone 5

7 rzuty rożne 6

23 faule 20

Piłkarz meczu:

Brasilia - wszędzie było go pełno. Nękał obrońców Szczakowianki tak długo, aż zaczęli popełniać błędy. Wypracował pierwszą bramkę.

Mówi Nerijus Radżius

Grzegorz Szczepaniak: Czuje się Pan bohaterem drużyny?

Nerijus Radżius: Nie, dlaczego? Wszyscy jesteśmy bohaterami, bo wygraliśmy ważny mecz.

Ale to Pan strzelił bramkę, która być może zadecyduje o utrzymaniu Zagłębia w ekstraklasie.

- Cóż miałem zrobić z piłką, którą miałem na nodze metr od bramki? Liczyłem, że Brasilia minie obrońcę i może poda, a może będzie strzelał. Czułem, że coś z tego będzie. Miałem nosa. Myślę też, że Arek strzelił ważniejszą bramkę, bo to dzięki niemu mamy te trzy punkty.

W drugiej połowie zagrał Pan bardzo ofensywnie. Dlaczego?

- W przerwie trener powiedział mi, że nie jestem mu potrzebny w obronie i żebym poszedł do przodu. No to poszedłem. Grałem jako prawy pomocnika, no i częściej byłem w polu karnym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.