Mecze we Wronkach nie cieszą się w rundzie wiosennej zainteresowaniem kibiców. Poza derbowym spotkaniem z Lechem, na żadnym innym meczu nie było nawet tysiąca widzów. Spotkanie z Ruchem obserwowało zaledwie 500 kibiców, z czego prawie jedną piątą stanowili kibice Ruchu. W tej sytuacji goście mogli liczyć na znacznie głośniejszy doping swoich fanów.
Niespodzianką w składzie Amiki był brak Marka Zieńczuka. - Lekko naciągnął jeden z mięśni przywodzicieli. Ponieważ kolejny mecz gramy już we wtorek, postanowiłem, że odpocznie. Marek był smutny, bo chciał grać, ale dla mnie dobry zawodnik to tylko w pełni zdrowy zawodnik - mówił trener Amiki Stefan Majewski. W tej sytuacji Amica znacznie groźniejsze ataki przeprowadzała prawą stroną - głównie za sprawą szybkiego Tomasza Sokołowskiego.
Gospodarze od początku wyraźnie przeważali - przez pięć minut chorzowianie nie zdołali przedrzeć się na połowę Amiki. W 8. min Tomasz Dawidowski zagrał z prawej strony do Marcina Burkhardta, ten zrobił kilka kroków w kierunku środka boiska i uderzył z ponad 20 m. - To był strzał zewnętrzną częścią stopy, a
piłka odkręcała się w kierunku słupka. Bramkarz nie miał szans - mówił trener Ruchu Piotr Mandrysz. W bramce jego zespołu stał młody Sebastian Nowak, a nie Marek Matuszek, gdyż trener Mandrysz uznał, że coś w zespole trzeba zmienić. A Nowak bronił w jedynym wygranym meczu przez Ruch tej wiosny - z KSZO Ostrowiec.
Czyja piłka?
Amica nadal przeważała, ale nie udowodniła tego zdobyciem drugiego gola. W 21. min po świetnym podaniu Burkhardta sam przed Nowakiem był Bartosz Ława, ale uderzył ponad bramką. Nieoczekiwanie goście zdołali wyrównać, gdy w 28. min Mariusz Śrutwa wykorzystał nieporozumienie bramkarza Amiki Grzegorza Szamotulskiego i Jarosława Bieniuka. - Jarek miał już
piłkę na nodze, mógł wybijać, ale Grzegorz krzyknął "moja". Jeden nie wybił, drugi nie złapał i straciliśmy gola - opisywał tę sytuację Dariusz Gęsior. Amica mogła już 3 min później odzyskać prowadzenie, gdy po katastrofalnym błędzie Mariusza Masternaka sam przed Nowakiem znalazł się Dawidowski. Bramkarz Ruchu obronił pierwszy strzał po ziemi, a dobitka Dawidowskiego przeleciała nad bramką.
W meczu z Amicą w śląskiej ekipie pauzowali za żółte kartki Damian Gorawski i Mariusz Malinowski, a kontuzjowani są Sergiusz Wiechowski i Jacek Matyja. Tymczasem Ruch do drugiej połowy przystąpił dodatkowo osłabiony, gdyż kontuzji doznał lewy pomocnik "Niebieskich" Nowozelandczyk Aaran Lines. - Mamy niewielu piłkarzy ofensywnych, a Aaran jest jednym z nich. Tuż przed przerwą został kopnięty w udo i jak usiadł w szatni, to już nie wstał - mówił trener chorzowian Piotr Mandrysz. Na początku drugiej połowy kontuzji mięśnia strzałkowego doznał również grający asystent Mandrysza Marek Wleciałowski i w zespole z Chorzowa zadebiutował 20-letni Tomasz Balul.
Podciął czy nie podciął?
Po wznowieniu gry Amica dość szybko zdobyła zwycięskiego gola. - Prosiłem chłopaków, by po przerwie się zmobilizowali - mówił trener Amiki Stefan Majewski. Już w 50. min ładną dwójkową akcję przeprowadzili Tomasz Dawidowski i Grzegorz Król, który jeszcze w pierwszej połowie zmienił kontuzjowanego Grzegorza Mielcarskiego. Po zagraniach z pierwszej
piłki Dawidowski znalazł się przed Nowakiem i okazję wykorzystał.
Później Ruch jeszcze mógł wyrównać, gdy po nieudanej pułapce ofsajdowej sam przed Szamotulskim był Śrutwa, ale źle przyjął piłkę. Udało mu się oddać strzał, ale bardzo lekki i Szamotulski bez trudu złapał futbolówkę. W 84. min piękną indywidualną akcją popisał się najlepszy na boisku Dawidowski, ale jego strzał spod poprzeczki zdołał wybić bramkarz Ruchu. Napastnik Amiki w głupi sposób dostał dziewiątą w tym sezonie żółtą kartkę - w starciu z Edwardem Cecotem próbował wymusić rzut karny. - Może mnie rywal podciął, może nie. Sędzia chyba jednak popełnił błąd - analizował Dawidowski. - Mnie te kartki Tomka nie martwią, tylko bardzo martwią. Pracujemy nad tym, by ich nie dostawał, ale na razie mamy słabe wyniki - przyznał trener Majewski.
Po spotkaniu piłkarze z Chorzowa byli przygnębieni - po zwycięstwie Zagłębia Lubin w Jaworznie ich zespół znalazł się bowiem w strefie spadkowej. To będzie smutna podróż. Kilka godzin w autokarze bez atmosfery - mówił bramkarz Nowak. - Nie wiem, jaka była atmosfera w szatni, bo szybko z niej wyszedłem. Szkoda, bo punkt był w naszym zasięgu. To kolejny mecz z tych, którego nie musieliśmy przegrać - mówił Śrutwa. - Pochodzę z Chorzowa, ale to dawne czasy. Skoro wcześniej nie nazbierali punktów, to teraz sami muszą sobie radzić - przyznał Gęsior.
Amica Wronki | 2 (1) |
Ruch Chorzów | 1 (1) |
Strzelcy bramek
Amica: Burkhardt (8. min, po podaniu Dawidowskiego), Dawidowski (50., po zagraniu Króla)
Ruch: Śrutwa (28., bez asysty)
Widzów: 500 (90 kibiców Ruchu)
Amica: Szamotulski - Kucharski, Gęsior, Skrzypek - Sokołowski, Bieniuk Ż, Burkhardt (71. Dembiński), Sobociński, Ława (62. Kowalczyk) - Dawidowski Ż, Mielcarski (36. Król).
Ruch: Nowak - Jarczyk Ż, Wleciałowski (58. Balul), Masternak, Cecot - Szyndrowski, Fornalik Ż (89. Narwojsz), Jamróz, Śrutwa, Lines (46. Rechwiaszwili) - Bizacki.
Amica - Ruch
17 | strzały | 14 |
5 strzały celne | 5 |
0 | słupki i poprzeczki | 0 |
12 | faule | 22 |
4 | rzuty rożne | 6 |
3 | spalone | 1 |