Budowlani Łódź - Lechia Gdańsk 25:16

Spotkanie z najlepszym jeszcze polskim zespołem było świętem dla kibiców. Pogoda dopisała, więc na stadionie zjawiło się kilka tysięcy fanów. Był głośny doping, fajerwerki, za co zawodnicy zrewanżowali się okazałą wygraną.

Lechia przyjechała do Łodzi niemal w najsilniejszym składzie. W Budowlanych zabrakło kilku podstawowych zawodników, którzy narzekają na kontuzje, m.in. Piotra Serafina, Marka Struszczyka i Macieja Pabjańczyka. Obowiązki zawodowe zatrzymały także w Warszawie Marcina Langowskiego, który wyleczył już uraz. Jakby tego było mało zaraz na początku spotkania mięsień czworogłowy naciągnął Jacek Figura. Już w drugiej połowie z podejrzeniem złamania żeber zszedł z boiska Robert Lublin.

Już na samym początku było bardzo nerwowo. Budowlani wyszli na boisko, ale zaraz musieli z niego zejść. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędzia stwierdził, że koszulki łodzian są zbyt podobne do strojów gdańszczan. Gospodarze musieli wrócić się do szatni i szybko przebierać. Mieli na to kwadrans, bo później arbiter odgwizdałby walkower.

Jak wyglądało spotkanie? Ocenia Maciej Pabjańczyk, łącznik młyna Budowlanych, który siedział na trybunach. - Od początku narzuciliśmy Lechii twardy, męski styl gry. Zaskoczeni rywale zaczęli popełniać proste błędy, które my wykorzystywaliśmy. Zagraliśmy dobrze w obronie, realizowaliśmy wszystkie założenia taktyczne, co przyniosło efekty punktowe.

Mecz stał na wysokim poziomie. Pierwsze punkty dla łodzian zdobył z rzutu karnego Piotr Gomulak. Kilka minut później, po młynie tuż przed polem punktowym Lechii piłka przeszła na lewą stronę boiska, gdzie lukę między rywalami znalazł Krzysztof Hotowski. Reprezentant Polski, który tym razem wystąpił jako skrzydłowy, zdobył więc pięć kolejnych punktów. A że podwyższenie wykorzystał Gomulak, było 10:0. Lechia w pierwszej połowie zdołała odpowiedzieć tylko rzutem karnym Adama Latopolskiego.

Po zmianie stron goście dwa razy zdobywali punkty z przyłożenia. Łodzianie tylko raz przedarli się w pole punktowe gdańszczan (Łukasz Wieczorek), ale to wystarczyło do utrzymania przewagi.

Po meczu sponsor klubu, firma W&W, wręczył najlepszym zawodnikom sprzęt audio. Pierwsza nagroda przypadła kapitanowi Krzysztofowi Serafinowi. - Wspaniała sprawa pomóc tej drużynie - mówił Grzegorz Urbaniak, przedstawiciel firmy. Zadowolony był także inny sponsor, firma West Star. - Zaskoczyła mnie przede wszystkim atmosfera na trybunach. Nie zabrakło walki i emocji. To mi się podoba - cieszył się jej szef Wojciech Siwiński.

Ostatnia kolejka drugiej rundy rozgrywek okazała się kluczowa dla układu tabeli przed play off. Choć łodzianie mają do rozegrania jeszcze zaległy mecz z Ogniwem Sopot, wiadomo już że półfinałowym rywalem Budowlanych będą ich imiennicy z Lublina. Po raz pierwszy od kilku sezonów na podium mistrzostw Polski zabraknie Arki Gdynia, która przegrała z Orkanem Sochaczew i nie zakwalifikowała się do medalowej czwórki.

Punkty dla łodzian: Gomulak 16, Hotowski, Wieczorek po 5.

Budowlani: Maciejewski - Hotowski, A. Mrowicki, Figura, Wieczorek - Gomulak - Lublin - Dutkiewicz, Królikowski, Piasecki, Prach, Białkowski, Cisak, K. Serafin, Prasał oraz Zabłocki, Fortuna, Matczak, Gil, Liedel, Zając, Kraska.

Pozostałe wyniki i tabela grupy mistrzowskiej: Orkan Sochaczew - Arka Gdynia 19:12, Ogniwo Sopot - Budowlani Lublin 15:14.

1.Budowlani Ł. 13 35 361:186

2.Lechia 14 34 383:282

3.Ogniwo 13 32 355:172

4.Budowlani L. 14 30 329:264

5.Arka 14 29 234:191

6.Orkan 14 24 274:357

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.