Asystent trenera Wisły Płock Mirosław Jabłoński: Liczymy na gorący doping

Grzegorz Szkopek: Jakie nastroje panują przed meczem, który może zapewnić nafciarzom Puchar Polski?

Mirosław Jabłoński: - Krakowianie są takim zespołem, dla którego nie ma znaczenia, czy gra na wyjeździe, czy u siebie. Dlatego nie możemy być zbyt pewni siebie nawet po zwycięstwie w Krakowie 1:0. Zapewniam jednak, że wśród płockich piłkarzy panuje pełna koncentracja.

Kto jest w lepszej sytuacji, my czy oni?

- Wisła Kraków pokazała w ostatnim meczu ligowym, że potrafi grać bardzo dobrze. Ale w środowym spotkaniu nie upatrywałbym faworyta w żadnym z zespołów. My na pewno nie możemy pozwolić sobie na stratę bramki, bo wtedy wyrównałyby się szanse. Musimy zagrać bardzo ostrożnie i liczyć na kontrę. Ale krakowian wcale nie jest tak łatwo skontrować. W ostatnim meczu ligowym zagrali bardziej defensywnie, wychodzili najczęściej z piłką z własnej połowy. Jeśli tak zagrają u nas, a myślę, że tak zagrają, to będzie trudno o dobry wynik. Ale wierzę, że my zagramy bardzo dobrze i konsekwentnie, jeśli chodzi o taktykę, i w tym upatruję szansy.

Jaką taktykę Pan przygotował? Czy będziemy np. pilnować indywidualnie największe gwiazdy krakowian?

- Raczej nie będziemy stosować takich rozwiązań, ponieważ umiejętności indywidualne krakowskich piłkarzy są bardzo wysokie. Są w stanie wygrać pojedynek jeden na jeden praktycznie z każdym z naszych zawodników. Więc taka gra nie miałaby sensu. W ten sposób przewagę uzyskiwałaby Wisła z Krakowa. Zagramy więc strefą, tak jak w poprzednich meczach. Ale przy takich rozwiązaniach musi być dobra asekuracja.

Zgadza się Pan z opinią, że krakowianie ruszą od razu do huraganowych ataków?

- Moim zdaniem właśnie nie. Uważam, że to drużyna zbyt doświadczona w rozgrywkach pucharowych, aby tak zagrać. Wiedzą doskonale, że stworzyliby nam wówczas okazję na kontrę i ewentualną bramkę. A potem mieliby duże problemy, żeby odrobić straty. Myślę, że raczej zagrają tak jak w pojedynku z Odrą. Co nie znaczy, że w pierwszych minutach ostro nie zaatakują. My musimy starać się zdobyć gola. Ale wszystko też jest jeszcze przed krakowianami, bo 0:1 do przerwy to jeszcze żaden wynik.

Jak duże znaczenie będzie miała odporność psychiczna zawodników?

- Myślę, że nie powinniśmy mieć stresu, poza takim typowym, mobilizującym jak przed każdym meczem. Natomiast stresu w sensie strachu przed przeciwnikiem nie powinno być. Jesteśmy w finale Pucharu Polski, co jest już dużym osiągnięciem, a mamy realną szansę na grę w pucharach europejskich. Nie powinniśmy więc mieć żadnych kompleksów.

Pokazaliście to już w Krakowie.

- Właśnie. A teraz postaramy się pokazać jeszcze raz, że też potrafimy grać w piłkę i stworzyć groźne sytuacje nawet z takim przeciwnikiem jak Wisła. Nie możemy jednak też podchodzić do tego meczu jak do pojedynku o życie. To spotkanie jest w Płocku wielkim świętem piłkarskim i liczę, że zawodnicy pokażą przede wszystkim dobrą grę. Jeśli zdobędziemy puchar, na pewno będziemy się niesamowicie cieszyć. Jeżeli nie, to przed nami kolejne mecze. Musimy jednak pokazać publiczności, mam nadzieję, że licznej, dobrą, ambitną grę i wszystko na co nas stać.

Z trenerem Janowskim macie panowie do dyspozycji wszystkich graczy. Czy na boisku od pierwszych minut może pojawić się Janus i Wasilewski?

- Janus na pewno nie. Natomiast jeśli chodzi o Wasilewskiego, to wszedł co prawda w meczu z Legią, ale jeszcze nie jest na 100 proc. zdrowy i dobrze przygotowany. W tej chwili to kwestia jednej-dwóch pozycji i będzie znany cały skład.

Do Wisły Kraków wraca Kalu Uche. Czy jego obecność bardzo zmieni Pana taktykę na pojedynek z krakowianami?

- Nie. Jesteśmy na to przygotowani. To z pewnością będzie silne wzmocnienie Wisły. Kalu jest zawodnikiem, który potrafi stworzyć sytuacje na boisku. To dodatkowy atut krakowian, ale cieszymy się, że zagra w Płocku.

Dla kibiców taki mecz to olbrzymia frajda.

- I tak do tego trzeba podejść. My liczymy na gorący doping kibiców. Zwłaszcza jak coś nie wychodzi. Bo gorący doping właśnie w takich momentach może odmienić losy meczu. Mamy nadzieję, że ten doping nie będzie nas opuszczał od początku do końca spotkania. Tak jak krakowian na ich stadionie, gdy nawet przy niekorzystnym wyniku ich fani ani na chwilę nie milkli. Zdecydowanie lepiej się gra, gdy publiczność stoi murem za zespołem.

Czy przed takim spotkaniem trzeba zawodników dodatkowo motywować?

- Na pewno motywować trzeba zawsze. W naszej sytuacji jest łatwiej, bo chęć zdobycia pucharu powoduje pełne zaangażowanie wszystkich. Dla niektórych może to być ostatnia szansa na zdobycie tego trofeum.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.