Górnik Zabrze - Dospel Katowice 1:3

Górnik Zabrze - Dospel Katowice 1:3

Gieksa uciekła z widelca

Piłkarze z Katowic dokonali wczoraj dużej sztuki - w dziesiątkę ograli w Zabrzu Górnika i znów są wiceliderem ekstraklasy

Dla Górnika wczorajszy mecz miał znaczenie prestiżowe, bo zabrzanie już wcześniej zapewnili sobie utrzymanie, a w tym sezonie niewiele więcej mogą osiągnąć. Dla katowiczan spotkanie miało znacznie większy ciężar gatunkowy - w razie wygranej wskakiwali na drugą pozycję, przed zespoły z Wodzisławia i Grodziska.

Gospodarze, mimo wcześniejszych zapowiedzi, że w składzie pojawią się rezerwowi (prezes twierdził, że grać będą zawodnicy z dłuższymi kontraktami), nie zdecydowali się na eksperymenty.

Zdziwienie kibiców budził jedynie brak Rafała Kaczmarczyka, potem jednak okazało się, że pomocnik doznał lekkiej kontuzji kolana i lekarz zalecił pauzę. W środkowej linii Górnika z powodu urazu nie było też Michała Probierza (także uraz) oraz Tomasza Prasnala (kartki). Brak tego tercetu był mocno widoczny, bo goście od samego początku zapanowali w środku pola i co raz przeprowadzali groźne akcje. Już po kwadransie mogło być 2:0 dla Katowic. Najpierw piłka po strzale Marcina Bojarskiego minimalnie minęła słupek, a kilka minut później Stanisław Wróbel znalazł się w sytuacji sam na sam z Piotrem Lechem i... padł jak długi. Wydawało się, że zahaczył go bramkarz Górnika, jednak sędzia Anton Stredak ze Słowacji pokazał kartkę napastnikowi Dospelu. Jednak co się odwlecze...

W 36. minucie Adam Bała ograł Jacka Wiśniewskiego, popędził lewym skrzydłem, dośrodkował, a Bojarski pewnym strzałem pokonał Lecha.

W przerwie musiało być gorąco w zabrzańskiej szatni, bo zaraz po zmianie stron kibice zobaczyli odmienionego Górnika. Zabrzanie zaatakowali z pasją, bardzo dużo wniósł rezerwowy Adrian Sikora. Maleńki napastnik potrzebował ledwie kilku chwil, by wyrównać. Okazał się najsprytniejszy w zamieszaniu w polu karnym i przytomnie strzelił obok obrońców Dospelu do siatki. Dziesięć minut później znowu Sikora okazał się szybszy - tym razem od Jacka Kowalczyka. Obrońca młodzieżowej reprezentacji Polski nie pozwolił jednak uciec zabrzaninowi i powalił go na ziemię. Faul i ewidentna czerwona kartka. Goście grają w dziesiątkę i wydaje się, że Górnik pójdzie za ciosem. - Mieliśmy rywali na widelcu i sam nie wiem, co się potem stało - wyznał pod szatnią Adam Kompała.

Potem stało się wiele dobrego dla fanów z Katowic, których blisko pół tysiąca zjechało na stadion Górnika. W 71. minucie sędzia ze Słowacji znowu w głównej roli - tym razem pan Stredak podyktował jedenastkę dla "Gieksy", która wcale nie była taka oczywista (komentujący dla Canal+ Wit Żelazko uznał, że piłka trafiła Lekkiego w klatkę piersiową, a nie w rękę, więc absolutnie nie można było podyktować karnego). Jedenastkę wykorzystał Bojarski, mimo że Lech był bardzo bliski obrony. Kilka minut przed końcem wynik meczu rozstrzygnął rezerwowy Robert Sierka, który przelobował niefortunnie interweniującego Lecha. - Robert dał dobrą zmianę i teraz mocno puka do podstawowego składu - komentował potem trener Jan Żurek.

Warto dodać, że na trybunie honorowej można było zobaczyć wczoraj wielu gości z przypiętym do klapy marynarki znaczkiem "TAK dla Unii". Takie symbole nosili m.in. poseł Józef Kubica i prezes Górnika Zbigniew Koźmiński.

Copyright © Agora SA