Pogoń Szczecin - Polonia Warszawa 0:2 (0:0)

PIŁKARSKA EKSTRAKLASA. Polonia była najsłabszą drużyną, jaka wiosną zagrała w Szczecinie, a jednak pewnie wygrała. Pogoń po porażce oficjalnie została zdegradowana do drugiej ligi.

Pogoń do końca sezonu zagra już tylko z drużynami walczącymi o utrzymanie się w I lidze. Nie ma takiej możliwości po tym, co prezentuje w całym sezonie, by odniosła komplet zwycięstw. Wówczas i tak miałaby na koncie 24 punkty, co i tak nie ratuje.

- Żal, kiedy się na to wszystko patrzy - mówił Olgierd Moskalewicz, obecnie piłkarz Zagłębia Lubin, który w ekstraklasie debiutował właśnie w barwach Pogoni. Na trybunach siedział w otoczeniu innych byłych portowców m.in.: Roberta Dymkowskiego (Widzew), Bartosza Ławy (Amica), Macieja Kaczorowskiego (Arka) i Sławomira Rafałowicza (zakończył karierę). Oprócz Kaczorowskiego i Ławy ta trójka zaznała goryczy spadku, kiedy Pogoń zdegradowano do II ligi w sezonie 1995/96. Trochę dalej, tyle że nie w sektorze VIP-ów, siedział ich kolega z zespołu Mariusz Kuras, dziś trener GKS-u Bełchatów. To właśnie po meczu z tą drużyną portowcy pożegnali się wówczas z I ligą. Byli piłkarze zasiedli z obecnymi zawodnikami Pogoni, którzy nie grali z powodu kontuzji lub kartek.

- No to ilu nas jest? - pytał przed meczem Dymkowski. - 11? No to gramy.

Gdyby choć takie wsparcie mieli przebywający na boisku Dariusz Szubert, Radosław Biliński czy Rafał Pawlak, Pogoń tego meczu nie przegrałaby. Polonia była najsłabszym zespołem, jaki wiosną zagrał przy Twardowskiego. Gospodarze byli przeważającą stroną w pierwszej części spotkania i przez większość drugiej. Szczególnie groźny był napastnik gospodarzy Piotr Kluzek, którego strzały ze sporym wysiłkiem bronił Robert Mioduszewski. Warszawianie nie kwapili się do ataków, bardziej skupiając się na dbałości o swoje zdrowie. Niemal po każdym faulu na piłkarzu Polonii padali na murawę z krzykiem, który rozchodził się po niemal pustych trybunach. Kiedy padał Marcin Drajer, kibice mieli już tego dość. Od tego momentu każdy kontakt z piłką zawodników Polonii kwitowany był przez fanów Pogoni przeraźliwymi okrzykami.

- Słyszałem to, ale przyznam, że nie zwracaliśmy na to uwagi. To normalne, że chciano nas zdeprymować - powiedział po meczu kapitan Polonii Igor Gołaszewski.

To po jego akcji padła pierwsza bramka. Mariusza Adamowicza ciągnął Gołaszewskiego w polu karnym za koszulkę. - Jestem przekonany, że był to rzut karny. Potwierdzi to zapis na wideo - tłumaczył Gołaszewski. Kapitan strzelił pewnie w prawy róg bramki Sławomira Olszewskiego. Kilka minut wcześniej bramkarz Pogoni wyśmienicie obronił strzał Gołaszewskiego. Raz wyręczyła go poprzeczka po strzale głową Pawła Buśkiewicza.

Młody napastnik gości może mówić o szczęściu. Minutę po objęciu prowadzenia zdobył drugiego gola, ale piłkę po dośrodkowaniu Sebastiana Kęski skierował do bramki ręką. Sędzia gola nie uznał, a Buśkiewicza ukarał żółtą kartką, choć mógł pokazać czerwoną.

Drugiego gola zdobył Piotr Kosiorowski, który będąc na pozycji spalonej, przyjął strzał Jarosława Mazurkiewicza, odwrócił się i uderzył. - Nie wiem, czy był spalony, ale skoro sędzia nie gwizdnął, to gol się liczy - stwierdził piłkarz Polonii.

STRZELCY BRAMEK

Polonia: Gołaszewski (74. z rzutu karnego po faulu na nim), Kosiorowski (90. po podaniu Mazurkiewicza)

Widzów 1,5 tys.

SKŁADY

Pogoń: Olszewski - Godras, Pawlak, Więckowski, - Adamowicz Ż, Liszczak Ż (46. Kułkiewicz), Biliński, Szubert (46. Żebrowski), Misiura Ż (62. Węgier) - Kotula, Kluzek.

Polonia: Mioduszewski - Szymanek Ż, Łukasiewicz, Gołaszewski - Kęska, Nowakowski, Mazurkiewicz, Nuckowski (89. Ciesielski), Jarosiewicz (46. Ablade), Drajer - Buśkiewicz Ż (78. Kosiorowski)

Pogoń - Polonia

Gracz meczu

Nikt nie zasłużył na to miano

Zdaniem Trenerów

Krzysztof Chrobak, Polonia

Obawiałem się tego meczu. Pogoń ma kilku wartościowych zawodników, występowała przed swoją publicznością i trzeba przyznać, że zagrała dziś dobry mecz. Jednak w końcówce spotkania zgodnie z oczekiwaniami Pogoń opadła z sił. Widać, że jest nieprzygotowana do sezonu, ale to nie wina piłkarzy czy trenerów. Wiadomo, w jakiej sytuacji jest ten klub. Wykorzystaliśmy to, że w każdym meczu szczecinianie mają słabe ostatnie 20 minut. Przyznam jednak, że gdyby Pogoń zdobyła gola w pierwszej połowie, to nie wiem nawet, czy byśmy zdołali nawet zremisować.

Jerzy Wyrobek, Pogoń

Bardzo chcieliśmy ten mecz przynajmniej zremisować. Niestety nie udało się. Po głupim rzucie karnym i straconej bramce otworzyliśmy się, chcieliśmy wyrównać i zostaliśmy skarceni stratą drugiej bramki.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy przygotowani do sezonu. Jeśli mógłbym wymienić jeszcze pięciu graczy, zrobiłbym to.

Czy był karny? Na pewno było pociągnięcie za koszulkę, ale przyzwyczaiłem się, pracując w Pogoni, że karzą nas za proste rzeczy. Kiedy ktoś nas fauluje w ten sposób, przewinienia nie widać, kiedy moi zawodnicy tak faulują, karze się ich.

Not. bel

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.