Mówi Jerzy Drozd, prezes Kolejarza

Moim celem jest budowa klimatu wokół żużla. Na dziś klub ma spalone mosty w wielu miejscach z powodu zobowiązań finansowych - mówi Drozd

Arkadiusz Kuglarz: Kolejarz przegrał dwa dotychczasowe mecze, ma przeciętny skład, brakuje sprzętu. Co skłoniło pana do objęcia prezesury klubu w tak trudnej sytuacji?

Jerzy Drozd: Chcę ten sport utrzymać w Opolu. Jako prezes nie mam z tego żadnych korzyści finansowych, powiem więcej: dokładam do tego, ale nie narzekam. Kocham ten sport i dlatego zaangażowałem się w jego ratowanie. Byłem już prezesem opolskiego klubu żużlowego, pomagałem drużynie także w ostatnich latach. Moim celem jest budowa klimatu wokół żużla. Na dziś klub ma spalone mosty w wielu miejscach z powodu zobowiązań finansowych. Na pewno dużo łatwiej jest być prezesem w klubie, który wygrywa i ma pieniądze. Wtedy jednak do tego fotela byłaby kolejka kandydatów.

Co zadecydowało o zakontraktowaniu Czecha Miroslava Fencla?

- Zawodnik ten ma dobrą opinię, własny dobry sprzęt, jest młody. Takich ludzi nam potrzeba, chcemy także uatrakcyjnić kibicom widowisko. Zresztą musimy wypełnić luki, jakie mamy w składzie. Dotychczasowa koncepcja zespołu się nie sprawdza. Piotr Baron zrezygnował z jazdy, Adam Łabędzki jest słaby. Nie ja budowałem ten zespół, ale teraz próbujemy coś zmienić na lepsze. Co jest warty młody Czech, zobaczymy w niedzielę.

Kibice są spragnieni wygranych.

- Kibice są w tym momencie najważniejsi, bo to przecież dla nich jeżdżą żużlowcy. Bez kibiców nie ma sportu, co tu dużo ukrywać: kibic to największy sponsor naszego klubu. Wiem, że w Opolu jest wielu fanów żużla, jest tradycja. Dziś kibice muszą przełykać gorycz porażki, ale wierzę, że i my będziemy jeszcze wygrywać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.