Maciej Henszel: Podczas meczu z Ruchem byłeś obserwowany przez wysłanników niemieckiego klubu Energie Cottbus. Wiedziałeś o tym?
Norbert Tyrajski: - Od dwóch tygodni dochodziły do mnie sygnały, że interesują się mną kluby niemieckie, ale nie wiedziałem dokładnie, o jakie zespoły chodzi. Wiem, że ktoś z Niemiec był tydzień temu na meczu w Jaworznie i obserwował moją grę. Natomiast o tym, że w sobotę byli przedstawiciele Energie, w ogóle nie wiedziałem.
Chcesz po zakończeniu tego sezonu odejść z Lecha?
- Teraz koncentruję się tylko na ostatnich sześciu, niezwykle dla nas istotnych meczach. W każdym klubie jest tak, że po sezonie ktoś przychodzi i ktoś odchodzi. U nas też pewnie tak będzie. Ja jednak na razie nie myślę o zmianie barw klubowych.
Odpowiada Ci ewentualna przeprowadzka do Cottbus?
- Na razie z nikim z Energie nie negocjowałem, więc nie traktuję w tej chwili oferty z tego klubu jako poważnej. Gdy nadejdzie propozycja, to się nad nią zastanowię.
Do kiedy masz kontrakt z Lechem?
- Do czerwca 2004 roku. Niedawno został on przedłużony.
Jak odbierasz podpisanie kontraktu z Lechem przez nowego bramkarza Waldemara Piątka. Nie masz wrażenia, że to dowód na to, iż Lech chce Cię sprzedać?
- Być może rzeczywiście taka jest polityka transferowa poznańskich działaczy. Ja na razie traktuję to w ten sposób, że Waldek Piątek był wolnym zawodnikiem i Lech wykorzystał dogodny moment, aby podpisać z nim umowę. Jest to dla dobra całego zespołu, bo teraz w klubie jest dwóch równorzędnych bramkarzy.
Jakie masz wrażenia po sobotnim spotkaniu z Ruchem Chorzów?
- Straciliśmy dwa bardzo cenne punkty. Przez 90 minut atakowaliśmy, stwarzaliśmy sytuacje, ale brakowało odrobiny szczęścia i skuteczności. Czuję wielki niedosyt.
Ty podczas tego meczu porządnie się wynudziłeś.
- Ruch był ustawiony bardzo defensywnie. Goście rzadko pojawiali się pod naszą bramką, nie musiałem często interweniować. Więcej okazji do pokazania się miał chorzowski bramkarz Marek Matuszek. On został bohaterem spotkania.