Prokom Trefl przegrał w finale Pucharu Mistrzów

Po niesamowitych emocjach, ogromnej dramaturgii, wielu kontrowersyjnych sytuacjach Prokom Trefl Sopot pechowo przegrał jednym punktem finałlowy mecz Pucharu Mistrzów z Arisem Saloniki. Sopocianie i tak odnieśli olbrzymi sukces, bo jako pierwszy polski męski zespół zagrali w finale europejskich rozgrywek. I to jak zagrali

Prokom Trefl przegrał w finale Pucharu Mistrzów

Po niesamowitych emocjach, ogromnej dramaturgii, wielu kontrowersyjnych sytuacjach Prokom Trefl Sopot pechowo przegrał jednym punktem finałlowy mecz Pucharu Mistrzów z Arisem Saloniki. Sopocianie i tak odnieśli olbrzymi sukces, bo jako pierwszy polski męski zespół zagrali w finale europejskich rozgrywek. I to jak zagrali

Takich spotkań nie ogląda się w Polsce - wielka szkoda. Nawet mecze Prokomu z Idea Śląskiem Wrocław czy Anwilem Włocławek ciężko porównać z tym, co działo się podczas finału w hali Arisu. Znakomite akcje z obu stron, popisowa obrona, bitwa pod tablicami i do tego piekło na trybunach, gdzie zasiadło blisko sześć tysięcy kibiców, a konkretnie fanatyków. Koszykarze Prokomu byli bardzo blisko, aby z tego piekła trafić w niedzielę do nieba. Nie udało się, zabrakło tylko dwóch sekund i zaledwie jednego gwizdka sędziego, ale zawodnikom z Sopotu należą się wielkie słowa uznania. Zagrali jedno z lepszych spotkań w tym sezonie, pokazali, ze polskie drużyny także potrafią grać dobrze w koszykówkę, a istniejący zaledwie od ośmiu lat Prokom coraz odważniej puka do bram koszykarskiej Europy.

Końcówka tego meczu przyprawiła o palpitacje serca wszystkich kibiców, nawet fanatyków Arisu. Kiedy na 6,5 sekundy przed końcem meczu, przy prowadzeniu Arisu 81:80, za trzy trafił Darius Maskoliunas, fani Arsiu zamarli, zaczęli się bić między sobą, a także z miejscową policją i żołnierzami. Byli ranni. Fani Arisu byli przerażeni, ze ich ukochany klub może nie zdobyć Pucharu Mistrzów i to grając u siebie.

Gospodarze wybijali piłkę z autu, oczywiście trafiła ona od razu do rewelacyjnego Willa Solomona (32 punkty, 11/25 z gry, pięć zbiorek i pięć asyst), która popędził na kosz i został sfaulowany przez Tomasa Masulisa. 3,5 sekundy do końca: Solomon trafia pierwszy rzut wolny, ale przy drugim się myli i wtedy spomiędzy Joe McNaulla i Masiulisa wyłonił się Miroslav Rajcevic, który zbiera piłkę i trafia do kosza rzutem o tablice. Niesamowita akcja. Ciężko opisać, co zaczęło się w tym momencie dziać na trybunach. A właściwie w całej hali, bo kibice wbiegli na parkiet i rzucili się na swoich koszykarzy, wręcz ich przygnietli. Grecy oszaleli. Prodromos Nikolaidis zerwał z siebie koszulkę I rzucił ja kibicom. Wtedy jeszcze nie wiedział, ze za chwile będzie mu ona potrzebna, bo horror jeszcze się nie skończył. Trwała burzliwa dyskusja i przepychanki, czy rzeczywiście czas gry już się skończył, jak pokazywała tablica świetlna. Okazało się, że nie, że to gospodarze celowo nie zatrzymali czasu po rzucie Rajcevicia. Prokom miął jeszcze 1,4 sekundy. - I tak nas oszukali, powinniśmy dostać jeszcze więcej czasu - grzmiał po meczu trener Eugeniusz Kijewski.

Dragan Markovic podał piłkę przez cale boisko do Masiulisa, a ten był faulowany przy rzucie z trzech metrów. Problem w tym nie zauważyli tego sędziowie, którzy bali się chyba linczu kibiców Arisu, którzy ponownie wbiegli na parkiet, ale tym razem już z niego nie zeszli. Rozpoczęło się święto, które później przeniosło się na ulice Salonik. - Nie będę tego komentował, nie wiem czy był faul. Ale przewinienie jest dopiero wtedy, kiedy zagwiżdżą sędziowie - mówił Kijewski.

Upalna niedziela w ogóle nie zmęczyła greckich kibiców, którzy w hali pojawili się już dwie godziny przed meczem, chcąc się dobrze przygotować do wielkiego finału. Byli przygotowani znakomicie, choć również przeszło 100-osobowa grupa z Sopotu prezentowała się imponująco. Nie dla wszystkich starczyło miejsca. Ci którzy zostali przed hala oglądali finał na wielkich telebimach I tez szaleli palili race niczym na meczach piłkarskich.

Kiedy na hale wchodzili kolejni zawodnicy Arsiu witały ich głośne brawa. Również kibice Prokomu przywitali Alana Gregova. I choć skandowali nazwisko gracza gospodarzy, miejscowi odwdzięczyli się za to salwą gwizdów. Przed meczem na twarzach graczy Prokomu widać było ogromna chęć wygrania finału i uciszenia szalejących kibiców Arisu. Było naprawdę blisko.

Po meczu niektórzy gracze Prokomu mieli łzy w oczach. Przytulali się do siebie, całowali po głowach, wzajemnie próbowali się uspokoić. Goran Jagodnik szarpał się z kibicami. Nie mogli uwierzyć, ze jednak przegrali. - Zagraliśmy dzisiaj świetny mecz, każdy z moich graczy był rewelacyjny. Dziękuje im za to - dodał Kijewski.

Rewelacyjny mecz zagrał Dragan Markovic (3/3 za dwa, 3/4 za trzy, 10/10 za jeden!), który w pewnym momencie nie wytrzymał. Grał znakomicie, trafiał ważne rzuty za trzy punkty, mimo olbrzymiej presji jak automat trafiał rzuty wolne, ale nie chciał się pogodzić z tym, ze jego zespól chcą skrzywdzić sędziowie. W trzeciej kwarcie rzucił się do Hiszpana Daniela Hierrezuelo i został ukarany przewinieniem technicznym. Ale nie tylko. Bo w czwartej kwarcie w bardzo ważnym momencie (Prokom prowadził dwoma punktami) Markovic biegł z piłką na kosz i został brutalnie sfaulowany przez Nikolaidisa - sędziowie faul odgwizdali, ale uznali, ze to było zagranie godne sportowca. Pewnie tak, ale na pewno nie koszykarza, a raczej boksera lub hokeisty.

Nie można jednak zapomnieć, ze oprócz kibiców I sędziów Arisowi pomógł Will Solomon. Rozgrywający gospodarzy, po słabszym meczu półfinałowym z Hemofarmem Vrsac, musiał się zrehabilitować. Udało mu się. Szczególnie w czwartej kwarcie był nie do zatrzymania, mimo, że nawet na moment nie opuszczali go Maskoliunas i Jacek Krzykała. W ostatniej części Solomon rzucił 14 punktów, trzy razy trafił za trzy punkty. - Kiedy taki zawodnik się rozpędzi to właściwie jest nie do zatrzymania - komentował Kijewski. Solomon traktowany jest w Salonikach niczym największa gwiazda filmowa, ale po meczu finałowym łatwo zrozumieć, za co kochają go kibice.

Finał:

Aris Saloniki 84

Prokom Trefl Sopot 83

Kwarty: 18:20, 18:20, 21:23, 27:20

Aris: Solomon 32 (4), Stack 14, Likcholitov 6, Lappas 5, Nikolaidis 1 oraz Gagaloudis 12 (1), Rajcevic 9, Grgat 3, Angelov 2

Prokom: McNaull 13, Vrankovic 10, Jagodnik 10 (2), Maskoliunas 6 (2), Masiulis 3 (1) oraz Markovic 25 (3), Barry 7 (1), Zidek 5 (1), Krzykala 3 (1), Fuller 1

Mecz o 3. miejsce:

BK Ventspils 91

Hemofarm Vrsac 90

Kwarty: 23:24, 21:16, 22:27, 13:12

Dogrywka: 12:11

Ventspils: Chatman 26 (2), Purnis 14 (4), Skirmants 12, Petersons 7, Buskevics 3 oraz Bagatskis 13 (1), Vecvagars 9 (1), Kosuskins 7 (1), Obersats 0

Hemofarm: Cambel 18 (3), Bogavac 15 (1), Milicic 13, Topic 13 (3), Vidacic 10 (2) oraz Stefanovic 6, Djogo 5, Vasiljevic 5 (1), Popovic 4, Ciric 1

Końcowa kolejność:

1. Aris Saloniki

2. Prokom Trefl Sopot

3. BK Ventspils

4. Hemofarm Vrsac

MVP turnieju: Will Solomon (Aris)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.