Przed turniejem

Przedstawiamy rywali Prokomu Trefl Sopot w Salonikach.

BK Ventspils (Łotwa)

Półfinałowy przeciwnik Prokomu na pewno jest w zasięgu sopockiej drużyny. Oba zespoły grały już ze sobą w grupie podczas fazy Pan European: w Ventspils Prokom przegrał 81:97 (jedyna porażka w Pucharze Mistrzów), a u siebie wygrał 83:81 po rzucie Gorana Jagodnika w ostatniej sekundzie meczu. Mimo gorszego bilansu bezpośrednich spotkań, to Prokom wygrał grupę i był wyżej rozstawiony w ćwierćfinale - z 4. miejsca. Ventspils był dopiero ósmy i w ćwierćfinale musiał grać z faworytem całego pucharu - Uniksem Kazań. Łotysze sprawili ogromną niespodziankę, eliminując czołowy zespół rosyjski: u siebie wygrali 88:79, a w rewanżu przegrali tylko 76:79. Wszyscy zawodnicy i trenerzy Prokomu byli pod wrażeniem, przecież na turnieju Final Four Konferencji Północnej w Wilnie sopocianie przegrali z Uniksem 80:114. - Chciałem zdobyć kasetę z meczów Venstpils - Uniks, ale Rosjanie zdecydowanie odmówili nam przysłania taśmy - żali się trener Kijewski.

Kadrowo jego zespół wydaje się mimo wszystko silniejszy do Ventspilsu, w którym przede wszystkim będzie trzeba zatrzymać graczy obwodowych: szybkiego rozgrywającego z USA Mire Chatmana i znanego w Polsce strzelca Ainarsa Bagatskisa. Łotysze są za to słabi pod koszem i to będzie trzeba wykorzystać.

Gwiazdy zespołu: Chatman (średnio: 15,5 punktu i 4,5 asysty), Bagatskis (18,5 punktu)

W ćwierćfinale Pucharu Mistrzów: z Uniksem Kazań 88:79 (dom) i 76:79 (wyjazd)

W lidze łotewskiej: 1. miejsce (bilans spotkań: 26-2)

Hemofarm Vrsac (Serbia i Czarnogóra)

Jeżeli Prokom awansowałby do finału, to lepiej, aby zagrał w nim właśnie z Hemofarmem. Przede wszystkim dlatego, że uniknąłby rywalizacji z gospodarzami turnieju. Po drugie, w Sopocie wciąż czekają na okazję do rewanżu za ćwierćfinał Pucharu Koracza sprzed dwóch lat, kiedy Hemofarm dwukrotnie wygrał z Prokomem.

W Hemofarmie gra obecnie tylko jeden obcokrajowiec - Amerykanin Mike Campbell, ale to nie on jest gwiazdą zespołu. Dużo więcej uwagi poświęcić trzeba zaledwie 18-letniemu Darko Miliciciowi (213 cm wzrostu), który już został okrzyknięty wielką nadzieją koszykówki, a także dobremu strzelcowi Nebojsie Bogavacowi i doświadczonemu Milenko Topiciowi (34 lata), który grał wcześniej w Crvenej Zvezdzie Belgrad, Budocnosti Podgorica i razem z Tomasem Masiulisem w Montepaschi Siena.

Gwiazdy zespołu: Milicić (13,7 punktu i 6,9 zbiórki), Topić (13,2 punktu i 7 zbiórek), Bogavac (18,1 punktu)

W ćwierćfinale Pucharu Mistrzów: z Hapoelem Samsung Tel Aviv 56:52 (w) i 82:75 (d)

W lidze Serbii i Czarnogóry: 4. miejsce (14-7)

Aris Saloniki (Grecja)

Gospodarz i z tego powodu główny faworyt turnieju. O tym, jak mocny jest u siebie Aris, przekonał się w ćwierćfinale faworyzowany zespół Łukoilu Akademik Sofia, który przegrał w Salonikach różnicą 18 punktów i tej straty nie był w stanie odrobić u siebie. W Salonikach można jednak wygrać, co udowodnił choćby już w I rundzie izraelski zespół Bnei SK Hasharon. Aris ma jedną wielką gwiazdę - jest nią amerykański obrońca Will Solomon, który w każdym spotkaniu oddaje mnóstwo rzutów (średnio 18 na mecz!), szczególnie lubi rzucać za trzy punkty. W kadrze Arisu są jeszcze znani z występów w Polsce center Ivan Grgat (w sezonie 1999/2000 Anwil Włocławek) i przede wszystkim Alan Gregov, który jeszcze w poprzednim sezonie był drugim rozgrywającym Prokomu. Gregov pojawił się jednak w Grecji dopiero w trakcie sezonu i nie został zgłoszony do rozgrywek pucharowych.

Gwiazda zespołu: Will Solomon (22,1 punktów i 4,6 asysty)

W ćwierćfinale Pucharu Mistrzów: z Łukoilem Akademik Sofia 91:73 (d) i 67:77 (w)

W lidze greckiej: 4. miejsce (12-9)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.