Radomiak i Pilica nadal zwyciężają

Dziesięć goli zaaplikowali przeciwnikom piłkarze Radomiaka i Pilicy Białobrzegi. Zdobycze obu drużyn mogły być nawet dwukrotnie większe

PIAST PIASTÓW - RADOMIAK RADOM 0:3 (0:1).

Bramki: Krześniak 2 (81., 84.), Zawadzki (37.).

Radomiak: Minda - Ziółek, Rutkowski, Senator, Koniarczyk, Jackowski, Rysiewski, Rosłaniec, Szary (65. Szymański), Zawadzki (61. Śniegocki), Krześniak (85. Kenneth).

- Będzie 4:0 dla nas - stawiał przed meczem dyrektor Radomiaka Paweł Kobyłecki. - Wygramy, bo zwycięstwo jest nam bardzo potrzebne - ripostował wiceprezes Piasta Włodzimierz Golfert.

W meczu okazało się, że twierdzenia gospodarzy o wygranej to ich pobożne życzenia. Radomiak przewyższał rywala o klasę i mimo nerwowych chwil jego zwycięstwo powinno być znacznie wyższe.

Pierwsi okazję do zdobycia gola mieli jednak gracze z Piastowa. W 16. min po strzale z rzutu wolnego Tomasza Piotrowskiego Edward Minda z najwyższym trudem zbił piłkę na słupek. W odpowiedzi uderzenie z 40 m Ryszarda Krześniaka wybił Przemysław Ryczko. Potem coraz bardziej zaczęła zarysowywać się przewaga radomian, ale Piast też zagrażał bramce "zielonych", zwłaszcza przy stałych fragmentach gry.

Nadeszła wreszcie 37. min. Dariusz Rysiewski z zegarmistrzowską precyzją dośrodkował piłkę do Marcina Rosłańca, który bez zastanowienia uderzył ją głową w długi róg. Metr przed linią bramkową do futbolówki dopadł Grzegorz Zawadzki i umieścił ją w siatce. Kilka minut później mógł strzelić drugiego gola, ale tym razem Ryczko okazał się lepszy.

W drugiej połowie goście przycisnęli. Gole jednak nie padały, bo Krześniak i Zawadzki zawodzili. Bramkę zdobył wreszcie Artur Koniarczyk, ale przepuszczający piłkę między nogami Rosłaniec znajdował się na pozycji spalonej i sędzia bramki nie uznał. Po tym zdarzeniu inicjatywę niespodziewanie przejęli gospodarze. - Trzeba koniecznie strzelić bramkę - denerwował się trener Radomiaka Włodzimierz Andrzejewski. Bliski tego był Rosłaniec, ale jego dobitkę po strzale Krześniaka z linii bramkowej wybił Dariusz Sienkiewicz.

Ostatnie kilka minut to już ciągły napór "zielonych". Przewagę w 81. min udokumentował wreszcie Krześniak, którego strzał obronił najpierw Ryczko, ale wobec ponowienia był bezradny. Podobnie jak chwilę później. Tym razem Krześniak przelobował bramkarza Piasta, doszedł do uciekającej za linię końcową piłki, ponownie minął Ryczkę i mimo asysty obrońców gospodarzy skierował piłkę do bramki.

PILICA BIAŁOBRZEGI - LZS CIÓŁKOWO 7:0 (4:0).

Bramki: Gędaj 2 (8., 90.), Ząbkowski (12. - samobójcza), Cichawa (24.), Szeląg (26.), Gawlik (65. - samobójcza), Kucharczyk (85.).

- Na razie mamy udany majowy piknik - skomentował mecz wiceprezes Pilicy Wiesław Banachowicz. - Z rezerwami Legii też w niedziele wygramy - zapowiada.

Przewaga gospodarzy była przygniatająca. Antybohaterem zawodów został Norbert Petasz. Nie dość, że pudłował w doskonałych sytuacjach, to w końcówce za brutalny faul ujrzał czerwoną kartkę i osłabił zespół.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.