Edward Lorens nie chce być trenerem Ruchu Chorzów

Edward Lorens nie chce być trenerem Ruchu Chorzów

W poniedziałek działacze Ruchu wstępnie ustalili warunki kontaktu z Edwardem Lorensem. Wczoraj Lorens zadzwonił do chorzowskiego klubu i powiedział, że się rozmyślił.

Z dużej chmury mały deszcz. Dwa dni działacze Ruchu Chorzów trzymali w niepewności trenera Piotra Mandrysza, piłkarzy, kibiców. Po ostatniej porażce z Widzewem Łódź trener Mandrysz już żegnał się z posadą. Działacze rozmawiali z kandydatami na jego miejsce. Pierwsze miejsce na liście zajmował Edward Lorens. W poniedziałek wstępnie ustalono już nawet warunki kontaktu, ale wczoraj Lorens się rozmyślił. Podobno lepszą ofertę dostał od działaczy Zagłębia Lubin. Był też pomysł, by zatrudnić Janusza Białka, który miałby sprawować funkcję trenera koordynatora, ale ten pomysł nie miał dużego poparcia.

Albin Mikulski zaszkodził sobie sam, ponieważ na łamach jednej z gazet skrytykował politykę transferową i organizację klubu. I tak po wielu godzinach rozmyślań działacze wrócili do punktu wyjścia i postanowili, że trenerem Ruchu... pozostanie Mandrysz.

- Trener Mandrysz od początku wiedział, że rozmawiamy z innymi trenerami. Gdybyśmy podpisali kontrakt z Lorensem i tak płacilibyśmy mu do końca czerwca. Dla Mandrysza najważniejsze jest dobro drużyny, teraz musimy mu wszyscy pomóc ciągnąć ten wózek - mówi Krystian Rogala, prezes klubu. Dodajmy, że dziś nowy roczny kontrakt z Ruchem podpisze Maciej Mizia.

Zawirowania w klubie zbiegły się z urodzinami najsłynniejszego piłkarza "niebieskich". Gerard Cieślik skończył wczoraj 76 lat.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.