Iveruk i Uryga wygrali Maraton Wrocław

21 Maraton Wrocław. Ukrainiec Michaił Iveruk oraz Wioletta Uryga zostali zwycięzcami 21. Maratonu Wrocław. Rekord trasy nie padł, a biegacze narzekali na mecie na silny wiatr i kostkę brukową...

- To była najgorsza trasa ze wszystkich maratonów, w jakich do tej pory startowałam - wyznała na mecie zwyciężczyni wśród kobiet Wioletta Uryga. Zawodniczka Medicoluksa Katowice mimo zwycięstwa była niepocieszona. Zabrakło jej zaledwie dwóch sekund do ustanowienia kobiecego rekordu trasy.

- Byłam w świetnej formie. Gdyby trasa była taka jak rok temu, na pewno pobiegłabym na rekord, a tak musiałam uważać, aby nie skręcić sobie kostki na kostce brukowej - stwierdziła Uryga.

W tym roku organizatorzy zmienili trasę biegu. W poprzednich edycjach maratonu maratończycy biegli dwie pętle drogami na południe od Rynku. W tym roku pierwsza połowa trasy przebiegała przez północne i wschodnie części miasta, półmetek był w Rynku, a następnie zawodnicy biegli przez ulice na południe od starówki.

Na trasę narzekali także mężczyźni. - Drogi, po których biegaliśmy, były momentami fatalne i wiał zbyt silny wiatr, dlatego trudno było liczyć na dobry rezultat - stwierdził po biegu trzeci na mecie Anatoli Zeruk. Ukrainiec, który miał najlepszy rekord życiowy w biegu maratońskim spośród wszystkich biegających, nie był zadowolony z wyniku. - Liczyłem na co najmniej drugie miejsce - stwierdził na mecie.

Zwyciężył natomiast jego rodak - 28-letni Michaił Iveruk. Był to dopiero drugi maraton w jego karierze. Wcześniej startował w Poznaniu. Za zwycięstwo otrzymał 20 tysięcy złotych. To najwyższa nagroda, jaką wygrał do tej pory.

- Jeszcze nie wiem, co zrobię z tymi pieniędzmi. Muszę zapłacić od nich podatek i podzielić się wygraną z moim menedżerem i sponsorami - powiedział na mecie Iveruk.

Czas Ukraińca nie był zbyt dobry. Aż o cztery minuty gorszy od rekordu trasy (2:13:28), ustanowionego rok temu przez Białorusina Wladimira Tsiamczyka. Liczono, że ten wynik zostanie w niedzielę poprawiony. Pomóc w tym miał Ukrainiec Mykola Antonenko, który przez 20 kilometrów pełnił rolę tak zwanego zająca - zawodnika nadającego tempo biegu.

- "Zając" się nie spisał. Pobiegł trochę wolniej, niż miał pobiec - komentował na mecie Krzysztof Przybyła, który zajął drugie miejsce, najlepsze wśród Polaków.

Niespodziankę sprawił natomiast reprezentant Oleśniczanki Dariusz Klein, który jako czwarty minął linię mety. Dla 36-letniego zawodnika był to pierwszy start w maratonie. Zawodnik nie był jednak do końca zadowolony z wyniku.

- Liczyłem na wyższe miejsce, tym bardziej że biegło mi się bardzo dobrze, nie miałem żadnego kryzysu - mówił na mecie Klein. Biegacz Oleśniczanki wyprzedził Adama Dobrzyńskiego, zaliczanego przed biegiem do głównych kandydatów do zwycięstwa. W zeszłym roku zawodnik Ekspresu Katowice był drugi, w tym zajął dopiero piąte miejsce.

- Nie miałem swojego dnia. Już przed startem czułem, że coś jest nie tak - mówił rozżalony Dobrzyński. Jeszcze gorzej od Dobrzyńskiego spisał się kreowany na gwiazdę maratonu Kenijczyk Kennedy Momanyi. Przez 20 kilometrów biegacz nadawał tempo, próbował nawet samotnych ucieczek. W końcówce jednak opadł z sił i zajął 11. miejsce.

- Po 25. kilometrze poczułem ból mięśni i osłabłem - stwierdził Kenijczyk.

W tegorocznym maratonie wystartowała rekordowa liczba 993 biegaczy z 30 krajów. Nie wszyscy oczywiście ukończyli bieg. Część zawodników jeszcze nie wybiegła ze Starego Miasta, a już przystawała.

W tegorocznej edycji po raz pierwszy zorganizowano maraton parlamentarzystów i Wojska Polskiego. Spośród polskich przedstawicieli parlamentu najbardziej znanym biegaczem był poseł PSL-u, wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski, który ukończył półmaraton (20 kilometrów). Organizatorom nie udało się namówić na start ministra finansów Grzegorza Kołodki, który biega w maratonach, ale tylko zagranicznych...

Dla "Gazety"

Janusz Wojciechowski

wicemarszałek Sejmu, ukończył półmaraton (20 kilometrów)

Po raz pierwszy zmierzyłem się z tak długim dystansem. Co prawda trenuję bieganie, ale pokonuję zwykle zaledwie po pięć, najwyżej siedem kilometrów. Okazało się, że takie przygotowanie wystarcza na ukończenie półmaratonu. Bardzo dobrze mi się biegało. Nie można też narzekać na trasę. Nie jestem jeszcze aż tak wytrawnym biegaczem, aby odważyć się komentować jej jakość. Impreza podobała mi się, ludzie na trasie rozpoznawali mnie, pozdrawiali i dopingowali. W przyszłym roku znów wystartuję. Postaram się zaprosić kolegów z Sejmu i z partii. Czy namówię pana Kalinowskiego? Na pewno będę zachęcał, ale czy się zgodzi, to już nie ode mnie zależy.

Jan Leśniak

51-letni biegacz z Wałbrzycha, jeden z czterech zawodników, który ukończył wszystkie wrocławskie maratony

Cieszę się, że po raz kolejny udało mi się ukończy ten bieg. Cały rok się przygotowywałem do tej imprezy. Bardzo dobrze mi się biegło, tylko pod koniec trasy miałem lekkie bóle w kręgosłupie. Mam nadzieję, że za rok też tu przyjadę. Mam teraz sporo czasu na przygotowanie. Załapałem się bowiem na wcześniejszą emeryturę, a wcześniej pracowałem w kopalni Victoria w Wałbrzychu.

Wyniki:

Mężczyźni

Kobiety:

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.