Czy koszykarzom Legii należy się walkower

Mecz Legii Warszawa z Azotami-Dozorbud Tarnów rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem z winy gości, którzy ponoć utknęli w korku. Czy warszawiakom po 15 minutach nie należał się walkower?

Piłka miała pójść w górę o godzinie 17. Rywali z Tarnowa długo jednak nie było. - Są! - krzyknął ktoś wreszcie minutę przed godz. 17 i oczom wszystkich ukazały się sylwetki dumnych, zadowolonych z siebie, ale na pewno niegotowych do gry koszykarzy Unii. Zamiast przebrać się w autokarze, dopiero kierowali się do szatni.

Widząc to, trener Legii Jacek Gembal zażądał od komisarza zawodów Włodzimierza Narczyńskiego pojawienia się sędziów i odgwizdania regulaminowego rozpoczęcia zawodów. Po upływie 15 minut - jak mówią przepisy FIBA - powinien być walkower. Sędziowie jednak się nie pojawili, a komisarz poinformował Legię, że mecz został przełożony o kilka minut. O godz. 17.17 na parkiet wybiegł pierwszy koszykarz z Tarnowa i rozpoczął rozgrzewkę. Żywiołowe protesty Gembala o odgwizdanie walkoweru lub przełożenie meczu komisarz przyjmował z pokorą, ale nic nie robił - podobnie sędziowie, którzy przyznali się, że wiedzieli od godziny, że Azoty się spóźnią. - Wiedzieli wszyscy, tylko nie ja! A moi zawodnicy jak debile biegają od półtorej godziny po parkiecie, bo myślą, że zaraz grają! - grzmiał Gembal.

Mecz rozpoczął się więc z półgodzinnym opóźnieniem. - Poinformowaliśmy komisarza o godz. 15.53, że stoimy w korku, bo są roboty drogowe, a on zgodził się trochę przesunąć mecz. Przyjechaliśmy o 16.59. Nie mogliśmy przebrać się w autobusie, bo to nie zespół okręgówki. Na parkiet wybiegliśmy o 17.13 i nikt mi nie udowodni, że było inaczej! Wszystko odbyło się w zgodzie z regulaminem. Nałożą na nas kary? A za co? - komentował trener Azotów Mariusz Karol.

Komisarz PLK Bolesław Antonijczuk poinformował "Gazetę", że w przypadku spóźnienia zespołu stosuje się ogólne przepisy FIBA, które mówią o 15-min oczekiwaniu na zespół gotowy do gry. - Jednak o kilka minut nie będziemy się spierać. Trzeba dążyć do tego, żeby mecz się rozpoczął. Zapoznam się z dokumentami za kilka dni, ale raczej nie jestem nastawiony na żadne walkowery - mówi Antonijczuk.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.