Legia Warszawa - Komfort Stargard Szcz. 86:94

KWARTY: 27:24, 12:26, 23:19, 24:25

LEGIA: Sulima 28 (6), Lipiński 14 (2), Czubek 12 (2), Malewski 9 (2), Błaszczyk 6 oraz Kuraś 11 (1), Leśniak 4, Nawrot 2.

KOMFORT: Braswell 37 (6), Soczewski 14, Nizioł 13 (3), Robak 12 , Morkowski 11 oraz Mazur 7, Świętoński 0.

GRACZ MECZU: KEVIN BRASWELL - pod nieobecność Shawna Resperta prawdziwy lider drużyny

- Ustabilizowaliśmy poziom, w każdym meczu nie jesteśmy daleko od zwycięstwa, ale zawsze czegoś brakuje - komentował kolejną porażkę Legii jej trener Jacek Gembal. - Dzisiaj załatwiły nas idiotyczne podania przez całe boisko

Trener Legii dwukrotnie brał przerwy, żeby tłumaczyć swoim koszykarzom, jak wyprowadzać kontry. - Po co takie podania? Kontrę wyprowadzajcie szybko, ale kozłem! - denerwował się. - Jak zawodnik ma złapać piłkę, skoro wróciło z nim dwóch przeciwników?

Na to pytanie żaden z koszykarzy nie miał odpowiedzi, a mimo to pięć razy piłka po długich wyrzutach przez całe boisko lądowała w rękach graczy Komfortu, którzy z każdego takiego prezentu skwapliwie korzystali. - 10 oddanych punktów za darmo, trzy wolne, które powinniśmy trafić [dwa spudłował Kamil Sulima, jeden Dominik Czubek - adb] i wygralibyśmy ten mecz - liczył Jacek Gembal. - Nie jestem oczywiście zły na tych chłopaków, grają tak, jak potrafią. Widać, że byli spętani brakiem Andrieja Sinielnikowa.

Pierwszy rozgrywający Legii, który został zawieszony na dwa mecze za "niesportowe, agresywne i ordynarne zachowanie w stosunku do sędziów" w meczu z Czarnymi, obserwował mecz, stojąc poza boiskiem. Jego koledzy pozbawieni lidera popełniali proste błędy, które wykorzystywali goście, którzy lidera zdecydowanie mieli. Podobnie jak w kilku ostatnich meczach Kevin Braswell bardzo udanie zastąpił Shawna Resperta. Rzucił aż 37 punktów, a do tego grał bardzo zespołowo - miał siedem asyst. Z szybkim Amerykaninem nie potrafił poradzić sobie żaden z koszykarzy Legii, którzy kilkakrotnie pozwolili niewysokiemu graczowi zbierać piłkę i zdobywać punkty spod samego kosza. - Bez Braswella Komfort nigdy nie wygrałby tego meczu - twierdził Jacek Gembal. - A gdyby u nas grał Andrzej, nawet z Amerykaninem byśmy sobie poradzili.

Brak lidera widać było zwłaszcza w drugiej połowie. Legia kilkakrotnie dochodziła stargardzian na kilka punktów, aby po chwili głupimi błędami niweczyć wcześniejszy wysiłek. Komfort wygrał doświadczeniem, bo w Legii nie było żadnego zawodnika, który potrafiłby rozsądnie rozegrać piłkę. Większość akcji kończyła się rzutami z dystansu bądź indywidualnymi popisami. Niestety, szalone rzuty Dominika Czubka nie wpadały do kosza, w trzeciej kwarcie były koszykarz Pruszkowa potrzebował aż trzech podejść, żeby trafić. Wracając do obrony, zrezygnowany kręcił głową.

Czubek bardzo starał się zastąpić Sinielnikowa, ale już na początku drugiej kwarty złapał cztery przewinienia i na długie minuty usiadł na ławce. Do rozgrywania wziął się kolejny wynaleziony przez Jacka Gembala gracz, 22-letni Michał Kuraś. Student AWF, który niedawno grał jeszcze w trzeciej lidze, nie bał się grać przeciwko zawodnikom grającym od lat w lidze, jak Piotr Nizioł czy Robert Morkowski. Lepiej też radził sobie z Braswellem niż Czubek. - Niedawno o grze w ekstraklasie mógł tylko pomarzyć, nawet o jej oglądaniu, bo przecież w telewizji koszykówki prawie nie ma - mówił Gembal. - Gdyby zaczął wcześniej grać, mógłby być porządnym zawodnikiem, bo inteligencji, motoryki i woli walki mu nie brakuje.

W środę po Wielkanocy Legię czeka bardzo ważny mecz w Lublinie. Start to bezpośredni rywal Legii w walce o utrzymanie. Michał Kuraś dostanie kolejną szansę, bo Sinielnikow w tym meczu jeszcze nie będzie mógł grać.

Copyright © Agora SA