Marcin Gadziński: Fani Jordana

To dzięki powrotowi Jordana do koszykówki NBA stała się znów czymś więcej niż tylko zwykłą ligą.

Dzięki powrotowi znów można było porozmawiać o koszykówce ("Jak tam dziś wypadł Michael?") z ludźmi na co dzień kompletnie nieinteresującymi się sportem. Nawet pospierać się, czy dobrze zrobił, że wrócił, czy nie.

Ja do końca życia nie zapomnę meczu w Madison Square Garden w Nowym Jorku z poprzedniego sezonu, gdy Wizards grali z Knicks. Kiedy siedząca obok mnie starsza pani w koszulce Knicks, przez cały mecz kibicująca swojej drużynie, krzyknęła z radości, gdy to Jordan trafił rzut w ostatniej sekundzie, przez co jej Knicks przegrali. Potem wyraźnie speszona rozejrzała się dokoła i odetchnęła dopiero po tym, jak zobaczyła, że wiwatują wszyscy. Że nie ma podziału na fanów Knicks i Wizards, że wszyscy są fanami Jordana.

Dzięki, Michael. I wróć jeszcze kiedyś...

Marcin Gadzinski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.