Rutkowski, Wujec: Magiel Gwiazd

Rutkowski, Wujec: Magiel Gwiazd

Weekend Gwiazd to nie tylko wielkie show, ale też największa w NBA giełda informacji i plotek. Tu zjeżdżają się najsławniejsi zawodnicy, trenerzy, właściciele. Zjeżdżają, troszkę grają, ale głównie... gadają. Garść najciekawszych nowinek - poniżej.

Pięć sekund i basta

Weekend Gwiazd poświęcony był w znacznej mierze rozważaniom, co by tu zrobić, by NBA odzyskała dawny blask. Na powrót Jordana nie ma co liczyć... Młode gwiazdki, jak Kobe Bryant, Vince Carter czy Allen Iverson, mają wprawdzie rzesze fanów, ale żadna jeszcze nie przykuwa uwagi mniej zagorzałych kibiców w tak magnetyczny sposób, jak czynił to Jordan. Oglądalność NBA w telewizji spada, coraz mniej jest też widzów na trybunach.

Jedną z przyczyn jest to, że mecze bywają po prostu nudne. Zbyt często sprowadzają się do przewidywalnych akcji jeden na jeden, gdy najlepszy strzelec drużyny atakującej próbuje minąć obrońcę rywali, a pozostali zawodnicy stoją gdzieś daleko i ziewają ze znudzenia.

Dlatego część ligowych "anarchistów" domaga się, by w NBA pozwolić na krycie strefą. Szanse na to są niewielkie, ale kilka delikatniejszych zmian w przepisach jest już niemalże przesądzonych. Jedna z nich to skrócenie z dziesięciu do ośmiu sekund czasu dozwolonego na wyprowadzenie piłki z własnej połowy boiska. Druga - to wprowadzenie limitu pięciu sekund na kozłowanie piłki przez jednego gracza. Taka zmiana pozwoliłaby nieco rozbić monotonię. Ale czy wystarczy? Mamy wątpliwości.

Żenada 2001

Wydawało się, że zeszłoroczny pojedynek Vince'a Cartera i Steve'a Francisa, odrodzi tradycję fenomenalnych konkursów wsadów. Nic z tego. W tegorocznym Slam Dunk Contest 2001 wzięli udział zawodnicy, którzy niewiele potrafią. Jonathan Bender, Stromile Swift, DeShawn Stevenson i Corey Maggette nawet nie łapią się do podstawowych składów swoich drużyn. Faworytem był Baron Davis, ale przed decydującą akcją zasłonił sobie opaską oczy i... nie trafił do kosza. Zwycięzcą został przeciętny Desmond Mason z Seattle.

Jeśli konkurs wsadów ma mieć jakikolwiek sens - David Stern musi ubłagać zawodników pokroju Kobe Bryanta, Vince'a Cartera, Tracy'ego McGrady, Allena Iversona czy Steve'a Francisa, żeby zechcieli w nim brać udział. A nie będzie to proste: Kobe zapytany, czy w ogóle ma w planach udział w konkursie wsadów, odparł: "Jestem na to za stary".

Kobe ma lat 22.

Jeśli dziś piątek, to chcę grać w...

Chris Webber z Sacramento nadal nie może się zdecydować, gdzie chciałby grać w przyszłym sezonie. A ponieważ w trakcie weekendu gwiazd zadawano mu wiele pytań, udzielił też wielu interesujących wypowiedzi. Oto kilka z nich:

O New York Knicks: "Nowy Jork to cudowne miejsce do gry w koszykówkę. To wyzwanie. Byłoby cudownie zdobyć tytuł razem z Latrellem Sprewellem".

O Orlando Magic: "Mają cudowny, młodziutki rdzeń drużyny. Byłbym głupcem, gdybym nie chciał tam grać. Nie musiałbym być tam najważniejszą postacią - jest Tracy (McGrady) i Grant (Hill)".

O Washington Wizards: "Mam w okolicy dom i bardzo lubię zawodników z tej drużyny. No i chyba nie umiałbym odmówić Michaelowi Jordanowi".

O Phoenix Suns: "Jason Kidd jest fenomenalny. Marzę o tym, żeby grać z kimś takim".

O Houston Rockets: "Mają najbardziej widowiskowych obrońców w lidze (Cuttion Mobley i Steve Francis). Wiem, że chcieliby, żebym tam grał. Też bym chciał".

A o Sacramento Kings, z którymi od dwóch i pół roku święci największe życiowe sukcesy: "Sacramento to jednostajne miasto. Można się tu zanudzić na śmierć...".

Bardzo współczujemy kibicom Kings.

Na dobre i na złe (telenowela o Shaqu i Kobe)

Także i w tym przypadku weekend gwiazd przyniósł nowe ploteczki, a intryga staje się z każdym dniem bardziej powikłana. Otóż - według jednej z gazet z Florydy - Shaq powiedział, że chciałby... wrócić do Orlando Magic. Dlaczego? Bo młodziutki Tracy McGrady jest super i (w przeciwieństwie do Kobe Bryanta) nie gra egoistycznie. Następnego dnia Shaq wszystkiego się wyparł, ale... McGrady twierdzi, że w tych rewelacjach jest ziarnko prawdy. Z kolei dziennik "Arizona Republic" doniósł, że Shaq naciskał na władze Lakers, żeby spróbowały sprzedać Kobe do Phoenix za Jasona Kidda.

Jest niemal pewne, że do żadnej wymiany nie dojdzie. Główny menedżer Lakers Mitch Kupchak wszelkie pytania ucina prostym "nie" - ani Shaq, ani Kobe nie są na sprzedaż.

Shaq twierdzi, że media rozdmuchały jego konflikt z Kobe. Fragment wywiadu:

Dlaczego nie pójdziecie na obiad i nie przegadacie swoich wzajemnych zarzutów?

Byliśmy już razem na obiedzie.

W tym sezonie?

Nie.

W poprzednim?

Nie.

No to kiedy?

Kilka lat temu.

Shaq nigdy nie krytykuje Kobe wprost. Ale przyparty do muru, puszcza farbę: "Nie naprawia się czegoś, co nie jest zepsute. W zeszłym roku zdobyliśmy tytuł, kiedy piłka trafiała do mnie. Wówczas albo rzucałem, albo oddawałem piłkę wolnemu koledze. W tym roku jest inaczej...". Bardzo ciekawą obserwacją psychologiczną były reakcje Shaqa (siedział na ławie z powodu kontuzji) podczas Meczu Gwiazd. Za każdym razem, kiedy Kobe się coś nie udało, Shaq był wniebowzięty i cieszył się jak dziecko. Kiedy Kobe zagrywał fantastycznie, mina Shaqa rzedła i robił się posępny.

Kobe natomiast w ostatniej akcji Meczu Gwiazd zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał - zamiast rzucać samemu (był podwajany, i to przez wielkiego Dikembe Mutombo), podał na wolną pozycję do Tima Duncana. Podanie było świetne, ale może ciut za późne. Nim Duncan się zorientował i oddał rzut, w powietrze wyskoczył Vince Carter, zdołał musnąć piłkę palcami - i Zachód mecz przegrał.

Kobe jednak wykorzystał tę ostatnią akcję, by pochwalić się dziennikarzom: "No i co, nadal uważacie, że nie mam zaufania do kolegów? Że nie podaję? Napiszcie o tym! Sam też mogłem rzucać, ale Duncan stał w rogu i myślałem, że będzie umiał po prostu złapać piłkę i trafić, więc mu podałem".

Kronika towarzyska

Biednemu wiatr w oczy... Lamond Murray z Cleveland, zaraz po rozpoczęciu meczu z Celtics, popędził nieatakowany pod kosz, szykując się do zdobycia łatwych punktów. W ostatniej chwili usłyszał krzyk: "Nie na ten kosz" i zdążył odkozłować do narożnika. Okazało się, że kosz był dobry, a krzyczał obrońca Bostonu Paul Pierce...

Bohater tygodnia

Center Indiany Bruno Sundov. W meczu przeciwko Orlando zdobył 17 punktów i 9 zbiórek. Przed tym meczem, w ciągu TRZECH LAT kariery zdobył w sumie 30 punktów i 12 zbiórek.

Michał Rutkowski, Paweł Wujec

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.