Waldemar Kordyl: Co Pana sprowadza do Krakowa?
Walter Hofer: Jestem tu na zaproszenie Polskiego Związku Narciarskiego. Wspólnie z jego władzami chcemy przedyskutować długoletni plan rozwoju
skoków narciarskich w Polsce. Pucharowe imprezy w Zakopanem stworzyły pozytywny wizerunek Polski w światku skoków narciarskich. Teraz władze PZN zastanawiają się nad stworzeniem prawdziwego regionu narciarskiego, który objąłby Zakopane, Wisłę, Szczyrk i
Karpacz. Chciałbym w tej sprawie pomóc swoim doświadczeniem i radą.
A czy FIS może wspomóc finansowo takie przedsięwzięcie?
- FIS oddaje bezpłatnie do dyspozycji organizatorów zaplecze logistyczne, czyli obsługę techniczną zawodów. Oddaje też za darmo prawa do transmisji telewizyjnych. W ten sposób zarobione pieniądze polski związek może wykorzystać na rozwój regionu.
Czy jest sens budować w Polsce mamucią skocznię, gdy FIS uważa, że w Europie jest ich dość?
- Wiem, że PZN rozważa taką możliwość. Chcemy to omówić. FIS nie będzie ingerować w politykę polskich władz narciarskich.
Mówi się o poszerzeniu geografii skoków narciarskich. Jak Pan to rozumie?
- Siedem-dziesięć krajów jest mocno związanych z tradycją skoków narciarskich. Kolejne trzy, tj.
Czechy, Słowacja i Słowenia, w ciągu najdalej trzech lat powinny podciągnąć się do poziomu Zakopanego. Mówi się o organizacji mistrzostw świata w Planicy, a za dziesięć lat może i w Moskwie.
Jakie nowości w zawodach PŚ przewiduje Pan w najbliższym sezonie?
- Chcemy zmniejszyć liczbę skoczków kraju będącego organizatorem z dziesięciu do pięciu. W zamian podniesiemy rekompensaty dla związku z tytułu startów w Pucharze Świata. Dopinamy kalendarz przyszłorocznych zawodów. Sezon będzie o tydzień krótszy.
W tym sezonie sporo było zamieszania wokół nowych kombinezonów.
- Zawodnicy nas przechytrzyli. Zrobimy wszystko, by o wynikach decydowała technika i przygotowanie zawodników, a nie nowe możliwości technologiczne.