Klasyfikacja medalowa i wszystko o MŚ w narciarstwie klasycznym
Dziesięć lat temu na tych samych skoczniach podwójnym mistrzem świata został Adam Małysz, który jest honorowym obywatelem tego włoskiego miasteczka.
Adam Małysz: Jesteśmy zupełnie innymi zawodnikami. Kamil jest bardzo dobry technicznie, ma kapitalne predyspozycje fizyczne, jest strasznie chudy. Ale na progu ma inny kąt natarcia, bardziej wychodzi do kierunku odbicia, ja odbijałem się wyżej i leciałem. Nie ma dwóch identycznych skoczków, można się na kimś wzorować, ale najlepiej jest wypracować sobie własną technikę.
- Nie mogę się odzywać, bo mógłbym zakłócić wypracowany i ustalony z trenerem porządek. Jeśli Kamil chce porady, to sam po nią przyjdzie. Nie mogę reagować, nie jestem z grupą na co dzień. Nie przyjechałem tu jako ratownik czy cudowny uzdrowiciel. Prędzej porozmawiam z trenerami. Lepiej, jak o pewnych rzeczach zawodnik dowiaduje się od szkoleniowca, a nie osób trzecich, bo później zaczyna się mieszanie w głowie.
- A co innego, jak nie głowa? Inaczej trudno to wytłumaczyć. Widzę, że Kamil trafił z formą, ale w sobotę popełnił błąd. Stresu nie da się całkowicie wyłączyć. Od zawodnika zależy, czy potrafi go kontrolować. Kamil od dawna współpracuje z psychologiem i ma zakodowane czynności, które zawsze wykonuje przed skokiem. Ale nerwów nigdy nie da się wyłączyć do końca. Zawsze są, szczególnie na takiej imprezie jak mistrzostwa czy igrzyska. Wtedy najważniejsze jest, o czym i w jaki sposób się myśli. Tam musi być myślenie pozytywne. Największą głupotą jest powtarzać: "Nie mogę spóźnić skoku", bo wtedy na pewno się spóźni. Psycholog Jan Blecharz uczył mnie, że jak spóźniałem odbicie, to miałem powtarzać sobie "wcześniej traf w próg". Miałem swoją regułkę, którą na okrągło powtarzałem: "Kolanka luźno, klatka daleko" itd. Jeśli zawodnik jest w formie i myśli pozytywnie, to wykona wszystko, co sobie powtarza.