MŚ w narciarstwie klasycznym. Kowalczyk plan na łyżwiarki

Na trzech ostatnich wielkich imprezach Justyna Kowalczyk zdobywała medal w biegu łączonym. Powtórka w Val di Fiemme poprawi nastrój zepsuty błędem i zaledwie szóstym miejscem w sprincie. Początek w sobotę o 12.45, transmisja w TVP 2 i Eurosporcie, relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Przekaz trenera Aleksandra Wierietielnego zza kierownicy mercedesa był krótki: - Nie ma sensu, żebym teraz udzielał wywiadów. Gdybym powiedział, co rzeczywiście myślę o wszystkim, co działo się w sprincie, to Justyna by się na mnie pogniewała, a jej rodzina powiedziałaby, że jestem przeciwko niej. Tu możemy mieć powtórkę z Sapporo. Jeśli w sobotę w czasie biegu łączonego będzie padał śnieg, to z tego, co Justyna planuje na część klasykiem, nie uda jej się nic zrobić.

Na MŚ w Japonii w 2007 roku Kowalczyk jechała przygotowana do walki o medale, ale rozpoczęła od potwornego błędu w sprincie klasykiem. Odpadła w ćwierćfinale, choć 200-300 m przed metą zdecydowanie prowadziła. Na zjeździe "pługowała", wytraciła prędkość i rywalki wyprzedziły ją na finiszu. Później przeziębiła się i jej najlepszym wynikiem było dziewiąte miejsce w biegu łączonym. Z trasy 30 km klasykiem zeszła zakatarzona. Dlatego na koniec mistrzostw zdenerwowany trener Wierietielny przepraszał kibiców: "Na darmo przelecieliście tyle tysięcy kilometrów". Do zawodniczki miał pretensje o lekkomyślność.

W czwartek dostali kolejną bolesną lekcję. MŚ w Val di Fiemme rozpoczęły się od błędu Justyny w finale sprintu i upadku, który kosztował Polkę utratę medalu, choć jest w znakomitej formie. W kwalifikacjach miała drugi najlepszy czas, w ćwierćfinale i półfinale była najszybsza.

Kiedy medale przepadły, trener zamilkł. Taka reakcja to nic nowego. Zwykle w taki właśnie sposób zachowuje się po niepowodzeniach podopiecznej wynikających z jej pomyłek czy błędów. - Nasza rozmowa po sprincie była krótka i treściwa. Trener bardzo się na mnie zawiódł - opowiadała po dekoracji Kowalczyk, która współpracuje z Wierietielnym od... lat.

Napięcie czuć na odległość, ale w sobotę jest okazja, by je rozładować, czyli bieg łączony - 7,5 km klasykiem, szybka zmiana nart i 7,5 km łyżwą. Na MŚ w 2009 roku w Libercu Polka zdobyła w tej konkurencji złoto, rok później na igrzyskach w Vancouver brąz, a dwa lata później na MŚ w Oslo - srebro. W Norwegii na metę przybiegła 7,5 s za Marit Bjoergen.

- Będę miała solidne rywalki, rozdawanie medali przed biegiem, jak się w czwartek okazało, jest bezsensowne - mówiła nam Justyna po piątkowym, niespełna godzinnym treningu. - Teraz wszystko przestaje mieć znaczenie. I moje medale w biegach łączonych na mistrzowskich imprezach, i moje grudniowe zwycięstwo w biegu łączonym w Kanadzie. Znaczenie ma tylko to, żeby jak najlepiej pobiec. Wszyscy tego chcemy, ja i moja drużyna. Liczące 3750 m pętle do stylu klasycznego są podobne do trasy, na których biegamy w Val di Fiemme na Tour de Ski. Te od stylu łyżwowego też są fajne, czyli ciężkie i wymagające.

Tym razem kobiety będą biegły po tej samej trasie co mężczyźni. W sprincie miały łatwiejszą drogę do mety. Teraz czeka je aż osiem podbiegów. Różnica wzniesień wynosi 60 m, podbiegi na części klasycznej liczą 139 m, na łyżwie o 2 m mniej.

Taktyka wydaje się prosta.

Kowalczyk, najlepiej biegająca stylem klasycznym narciarka świata, zacznie mocno i podyktuje tempo, które ma zmęczyć świetne "łyżwiarki" ze Szwedką Charlotte Kallą na czele. Polka musi liczyć na wsparcie Norweżki Therese Johaug, która jest jedną z faworytek i lepiej od Bjoergen biega klasykiem.

- Uważam, że jestem w dobrej formie, ale faworytek jest wiele: Marit, ja, Kowalczyk, Kalla, Kristin Steira, Heidi Weng i jeszcze kilka innych dziewczyn, które są w dobrej formie - mówiła Johaug. - Zakładamy, że Therese jak zwykle zacznie mocno, a Justyna pobiegnie razem z nią. Najlepiej, żeby uzyskała przewagę na podbiegach - dodawał Rafał Węgrzyn, jeden z serwismenów Polki.

Cały misterny plan może jednak runąć, jeśli będzie sypał śnieg. Zasypie tory i zawodniczki z przodu będą musiały je przecierać, co spowoduje utratę sił i mniejszą możliwość ucieczki. Właśnie o tym mówił trener Wierietielny. - Pogoda jest zmienna, wymyka się prognozom. Słyszałam, że w porze startu ma być około zera - mówiła Kowalczyk.

Na koniec dodała: - Dobrze, że ten bieg łączony jest tak szybko po sprincie.

Liczba Kowalczyk

5 z 25 zwycięstw w PŚ Justyna Kowalczyk odniosła w biegu łączonym. Więcej wygranych - osiem - ma na 10 km klasykiem

Klasyfikacja medalowa i wszystko o MŚ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.