Legia wróży z nadgarstka

Gdy miałam 19 lat, udało mi się zdobyć pracę w niemieckim wydawnictwie. Miałam tam pisać horoskopy. Mojemu pracodawcy nie przeszkadzało, że nic nie wiem o astrologii. Widocznie dostrzegł mój talent. Skorzystam z niego dziś.

Moja wróżba jest taka: późne Koziorożce, Wodniki i Ryby mają duże szanse na sukces w sporcie. Barany, Byki i Bliźnięta mogą próbować. Reszta niech od małego uczy się pokory. No, chyba że ich sportową edukację będą finansować i organizować rodzice.

Podobną wróżbę w latach 80. sformułował kanadyjski psycholog Roger Barnsley. Malcolm Gladwell w książce "Poza schematem" opisuje, jak Barnsley wybrał się z żoną na mecz hokeja ligi juniorów grupy A.

- Roger - zagadnęła go żona. - Czy wiesz, kiedy urodzili się ci chłopcy?

Barnsley odparł, że wie.

- Wszyscy są w wieku od szesnastu do dwudziestu lat, więc musieli się urodzić pod koniec lat sześćdziesiątych.

- Nie, nie o to chodzi - powiedziała Paula. - Popatrz na miesiące.

Pomyślałem, że zwariowała - wspomina Barnsley w książce Gladwella. - Ale przejrzałem listę uważnie i zobaczyłem, że bardzo wielu zawodników urodziło się w styczniu, w lutym lub w marcu.

Barnsley podszedł do sprawy naukowo. Razem z żoną i współpracownikiem analizował daty urodzenia profesjonalnych hokeistów w Kanadzie.

- Odkąd prowadzę badania, nie miałem do czynienia z tak silną prawidłowością - twierdzi Barnsley.

Dlaczego tak jest? Na pewno nie z powodu horoskopów czy innych zabobonów. Chodzi o to, że w Kanadzie nabór do drużyn odbywa się rocznikami. Zresztą tak samo jest w Polsce. Jeśli masz 10 lat i chcesz trenować np. w Wiśle, musisz zdać testy, podczas których jesteś porównywany z innymi zawodnikami urodzonymi w 2003 roku.

Dzieci w tym wieku rozwijają się bardzo szybko, dlatego chłopiec urodzony w styczniu jest często o pół głowy wyższy niż jego rówieśnik z listopada. Ma lepszą koordynację, jest silniejszy i lepiej znosi stres związany z egzaminem u obcego trenera.

Ten mechanizm doskonale znają rodzice sześciolatków, na których rząd testował reformę edukacji. Dzieci, które znalazły się w klasach z rok starszymi kolegami, choć nie mniej uzdolnione i zadbane, często mają gorsze wyniki w nauce.

Wróćmy do naszego małego piłkarza. Co się dzieje, jeśli udało mu się dostać do szkółki renomowanego klubu?

Zamiast, jak koledzy, kopać piłkę na podwórku, robi to na dobrym boisku, pod okiem profesjonalnego trenera. Ćwiczy z najlepszymi w swojej okolicy, do tego regularnie gra przeciwko innym klubom.

"W wieku trzynastu, czternastu lat, po dłuższych treningach pod okiem lepszych trenerów, staje się obiektywnie lepszym graczem, więc istnieje większe prawdopodobieństwo, że zostanie zwerbowany do ligi juniorów, a stamtąd do znanych drużyn zawodowych" - tłumaczy ten mechanizm Gladwell.

A może to, co badał Barnsley i opisał Gladwell, dotyczy tylko Kanady, a w Polsce wybieramy młodych zawodników, kierując się tylko ich talentem?

W pierwszej połowie roku urodziło się 64 proc. zawodników grających w Wiśle. W polskiej reprezentacji ten odsetek wynosi 68. Sprawdziłam parędziesiąt polskich klubów i wszędzie proporcje były podobne - zarówno w pierwszej drużynie, jak i w juniorach.

Jeden wyjątek - Legia.

W pierwszej drużynie Legii daty urodzenia zawodników rozkładają się idealnie równo na obie połowy roku. W juniorach i Akademii Piłkarskiej Legii zdarzają się nawet składy, gdzie proporcje są odwrotne. Przypadek?

- Robiliśmy analizy statystyczne i mamy świadomość, że miesiąc urodzenia wpływa na szanse dziecka - mówi Marcin Pawlina, trener w Akademii Piłkarskiej Legii.

Jednak w młodych drużynach wciąż dominują chłopcy urodzeni w pierwszej połowie roku.

- Żeby to wyrównać, na koniec trzeciej klasy gimnazjum robimy naszym zawodnikom badania nadgarstka. Ich wyniki pokazują, jak wiek biologiczny ma się do kalendarzowego. Mieliśmy kiedyś bramkarza, który był mikry, ale widać było w nim ogromny potencjał. Z badania nadgarstka wyszło, że jego wiek biologiczny był o 3,5 roku mniejszy niż kalendarzowy. Na takich chłopców trzeba poczekać.

Inne kluby, jeśli do tej pory nie poszły w ślady Legii, pewnie kiedyś to zrobią. Byłoby dobrze, gdyby z doświadczeń klubu na Łazienkowskiej czerpali także reformatorzy naszej edukacji i nauczyciele, nie tylko wf. Gladwell opisuje bowiem badania pokazujące, że dzielenie dzieci na grupy według roczników zmienia ich szanse życiowe także poza sportem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.