Noteć Inowrocław - Prokom Trefl Sopot 64:84

Do połowy meczu koszykarze Noteci grali jak równy z równym z liderem ekstraklasy. Egzekucja odbyła się po przerwie.

- Prokom postawił taka obronę, że nie potrafiliśmy się nią poradzić - przyznał trener Noteci Mirosław Noculak.

Drużyna z Sopotu przyjechała do Inowrocławia bez przeziębionego Joe McNaulla i narzekającego na kontuzjowane kolano Josipa Vrankovicia. Na dodatek jeszcze w trakcie meczu musiał zejść z boiska Drew Barry, który na ławce rezerwowych okładał sobie potem pachwinę lodem - Nie wiemy jeszcze co się mu stało - mówił tuż po spotkaniu szkoleniowiec Prokomu Eugeniusz Kijewski.

Mimo to początek meczu należał do gości. Inowrocławianie przegrywali walkę na własnej tablicy. W jednej z akcji sopocianie potrafili aż trzykrotnie zbierać piłkę, aż za czwartym razem trafił Goran Jagodnik (2:5). Noteć ambitnie odrabiała straty za sprawą Roberta Kościuka oraz Chrisa Sneeda, który świetnie radził sobie z wyższym o głowę środkowym Prokomu Toddem Fullerem. We dwójkę zdobyli 15 z 20 punktów Noteci w pierwszej kwarcie. Po "trójce" i celnym rzucie z półdystansu rozgrywającego inowrocławian gospodarze wygrywali w 7 min 20:10. - Moją rolą nie jest zdobywanie punktów, ale tak się gra, jak przeciwnik pozwala - mówił Kościuk.

W ostatnich trzech minutach pierwszej kwarty rywal nie pozwolił jednak na wiele. Pomogła mu seria błędów podopiecznych Noculaka np. sam Hubert Radke zaliczył w tym czasie 2 faule, odgwizdano mu błąd kroków w ataku i dwukrotnie niecelnie rzucił. Nic więc dziwnego, że ostatnie 200 sekund tej części gry Prokom wygrał 12:0.

Brak stabilności w grze gospodarzy był też widoczny w drugiej kwarcie, w której Łukasz Żytko zastąpił Kościuka. Wytrzymał na boisku niespełna dwie minuty, bo po dwóch stratach Noculak musiał znowu wprowadzić na boisko pierwszego rozgrywającego. Ten manewr pomógł. W ostatniej minucie przed przerwą po rzucie Tomasza Mrożka za trzy punktyNoteć wygrywała 37:32. Potem jednak Dragan Marković trafił za trzy punkty, a już po czasie gry Jagodnik wykorzystał dwa osobiste.

Inowrocławianie przegrywali więc tylko dwoma punktami (37:39), ale od początku drugiej połowy rozpoczęła się egzekucja gospodarzy. - Przyznaję, że zabrakło nam zawziętości, żeby przeciwstawić się znakomitej defensywie Prokomu. Ten zespół obnażył nasze słabości w obronie - mówi Noculak. - Dzięki lepszej defensywie mieliśmy też więcej okazji do kontrataków - dodaje Kijewski.

Sopocianie pozwolili zdobyć gospodarzom pierwsze punkty dopiero 3 min 50 sekund po przerwie. Wtedy trafił Sneed, ale Noteć przegrywała już 40:48. Każdy z koszykarzy Prokomu był wyższy o głowę od pilnowanego przez siebie rywala. Goście wykorzystywali tę fizyczną przewagę i grali bardziej zespołowo (17 asyst Prokomu przy tylko 8 Noteci).

- Przed przerwą łatwiej było rozgrywać akcje. Kiedy przeciwnik zagrał mocniej w obronie, mieliśmy już kłopoty - przyznaje Kościuk.

NOTEĆ - PROKOM 64:84

Kwarty - 20:22, 17:17, 15:24, 12:21

Noteć: Sneed 16, Kościuk 13 (1), Mrożek 9 (2), Czaska 6, Turković 2 oraz Żytko 9, Bajdakow 7 (1), Radke 2, Szubarga 0

Prokom: Masiulis 24 (2), Jagodnik 20 (1), Fuller 11, Maskoliunas 10 (2), Barry 1 oraz Marković 13 (2), Krzykała 5, Jankowski 0, Blumczyński 0, Wilczek 0

Gracz meczu: Tomas Masiulis

Stuprocentowa skuteczność rzutów wolnych i za trzy, 8 na 11 celnych z półdystansu

Copyright © Agora SA