- Mam nadzieję, że kibice swoim dopingiem poniosą nie tylko mnie, ale i kolegów - mówił w piątek Małysz.
Zakopiański Puchar Świata to największa sportowa impreza w tym roku w naszym kraju. I choć wczoraj w biurach Orbisu można było jeszcze kupić bilety (30 i 40 zł), to z pewnością na skoczni będzie w sobotę i niedzielę planowane 37 tys. ludzi. Policja wciąż apeluje o jak najwcześniejszy przyjazd do Zakopanego, żeby uniknąć korków na zakopiance i w mieście.
Sobotni konkurs, który rozpocznie się o godz 17.30 (niedzielny o 13.30), będzie też pierwszy w Polsce, który odbędzie się przy sztucznym świetle. Światło zapali prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Widzowie pod skocznią przyjaźnie przyjęli Hannawalda. Rok temu były gwizdy i ogromna radość, gdy z Niemcem najpierw wygrał Fin Matti Hautamaeki, a potem Małysz. - Rok temu poczuliśmy się dotknięci zachowaniem kibiców. Jednak dziś doszliśmy ze Svenem do wniosku, że była też w tym część naszej winy [Hannawald po każdym skoku szalał przed polskimi kibicami z radości - red.]. Nie chciałbym już do tego tematu wracać - podkreślał na konferencji prasowej trener Niemców Reinhard Hess.
A jego najlepszy zawodnik w dwóch seriach treningowych miał najdłuższe skoki. W pierwszej Hannawald poszybował na 126,5 m, o 5,5 więcej od Małysza. W drugiej otarł się o rekord Wielkiej Krokwi - wylądował na 136. m (rekord należący do Małysza wynosi pół metra więcej). Swoją radość okazywał bardziej powściągliwie niż zwykle. Tylko uniósł dwa palce i szybko je opuścił.
Polak odpowiedział bardzo dobrym skokiem na 132,5 m. To był trzeci wynik tej serii. Lepszy o pół metra był jeszcze Austriak Andreas Widhoelzl.
W kwalifikacjach Hannawald już nie skakał. - Po co? - mówił rzecznik niemieckich skoczków Markus Schick. - Skoczył pięknie dwa razy i starczy.
Małysz miał tylko 119,5 m (14. miejsce). Ale Adam, tak jak 13 innych czołowych zawodników PŚ, startował z progu obniżonego o dwie belki. Z tych najlepszych był trzeci - pokonali go tylko Siguurd Petersen (o 2 m) i Thomas Morgenstern (o 1 m).
Znakomicie spisał się Marcin Bachleda, który osiągnął trzeci wynik kwalifikacji - 124,5 m. - Do tej pory dobrze skakałem na treningach, gorzej w kwalifikacjach i konkursie - mówił rozpromieniony. - Teraz trening potraktowałem na luzie, a skoncentrowałem się, kiedy trzeba. W sobotę chcę zdobyć punkty PŚ, czyli być w trzydziestce.
Z Polaków do sobotniego konkursu zakwalifikowali się jeszcze Tomasz Pochwała (112 m) i Robert Mateja (117 m). - Lubię Wielką Krokiew - podkreślał Mateja, który w tym sezonie bardzo rzadko skakał w PŚ.
Fatalnie spisał się za to Tomisław Tajner. - Zupełnie nie czuje tej skoczni. Trzy razy nie trafił w próg, odbijał się metr za wcześnie. Robiąc takie błędy, skakać daleko się nie da - tłumaczył trener Apoloniusz Tajner.
W piątek podczas treningu i kwalifikacji atmosfera na skoczni była bez zarzutu. Ludzie mają swoich faworytów - poza Małyszem i innymi Polakami Włocha Roberto Cecona i Austriaka Andreasa Goldbergera. Dopingowani jednak byli wszyscy.
Tysiące ludzi dotarły już pod skocznię o godz. 11 - nie wiedzieli, że na wniosek szkoleniowców trening przeniesiono na 15. Tłum zupełnie się nie zniechęcił i na rozgrywanych po zmroku kwalifikacjach nie było na trybunach zbyt wielu wolnych miejsc. Ich gwiazdą był Norweg Lars Bystoel, który skoczył niemal o 10 m dalej niż pozostali (134 m). Drugi Martin Schmitt uzyskał 125,5 m. Słabo skakali wczoraj liderzy Pucharu Świata Janne Ahonen i Austriak Martin Hoellwarth. - Nie wiem czemu, ale rzeczywiście na trzy skoki, ani jeden nie był taki, na jaki ich stać - powiedział trener Tajner. - Hoellwarth niedawno chorował i może jeszcze nie jest zupełnie zdrowy. A Ahonen? Może nie chciał się wysilać. Zastanawialiśmy się, czy puścić Adama w kwalifikacjach. Zdecydowaliśmy się na to, by zobaczyć, jak skoczy w startowym kombinezonie. Poza tym chcieliśmy sprawdzić prędkości na progu.
Po kwalifikacjach Małysz założył ocieplacz, oddał narty i poszedł do kibiców. Ci piszczeli, krzyczeli, przepychali się, a najlepszy polski skoczek cierpliwie przez dobrych kilka minut rozdawał autografy. - Skakałem stabilnie, choć na pewno nie jest to to, co niektórzy sobie wymarzyli, i ja sam także - powiedział później Małysz. - Ale jeśli będę skakał tak jak w drugim skoku treningowym i kwalifikacjach, to jest szansa, że powalczę o miejsce w trójce.
Kiedy przestał, wrócił do baraku przy skoczni, a kilkanaście tysięcy ludzi ruszyło do miasta ze śpiewem, że biało-czerwone to barwy niezwyciężone, a Adam Małysz najlepszym skoczkiem jest. I jeszcze nie wiadomo czemu śpiewali: "Nic się nie stało, hej Adam, nic się nie stało"...
Jak trener ocenia Pana skoki?
Robert Mateja: Czy wyląduję na 90. czy na 120. m, trener zawsze jest zadowolony i mówi, że oddałem dwa dobre skoki.
Ostatnie prognozy mówią, że konkursy w Zakopanem nie są zagrożone przez pogodę - halny ma dotrzeć pod Tatry już po niedzielnych zawodach. Wczoraj warunki na Wielkiej Krokwi były doskonałe - cztery stopnie poniżej zera i bezwietrznie.
W kwalifikacjach nie wystartował Sven Hannawald.
1. Sven Hannawald (Niemcy) 126,5 m
2. Andre Widhoelzl (Austria) 124,0
3. Sigurd Pettersen (Norwegia) 123,0
4. Thomas Morgenstern (Austria) 122,5
5. Tami Kiuru (Finlandia) 122,0
6. Robert Kranjec (Słowenia) 121,5
7. Adam Małysz (Polska) 121,0
Florian Liegl (Austria) 121,0
1. Hannawald 136
2. Widhoelzl 133
3. Małysz 132,5
4. Pettersen 130
5. Liegl 129,5
6. Morgenstern 129
7. Lars Bystoel (Norwegia) 126
Janne Ahonen (Finlandia) 126
Robert Mateja 118,5 i 120
Tomasz Pochwała 115,5 i 116,5
Wojciech Skupień 108,5 i 109
Marcin Bachleda 107,5 i 116
Tomisław Tajner 101,5 i 100
Grzegorz Sobczyk 99,0 i 104,5
Wojciech Tajner 95,5 i 110,5