Polska - Anglia. Zatrzymać Steviego G.

Nie możemy stracić gola po stałym fragmencie gry. To potężna broń Anglików, która może być decydująca - mówi Hubert Małowiejski, analityk reprezentacji.

Teoretycznie w XXI w. z takim gigantem w eliminacjach wielkiej imprezy Polska jeszcze nie grała. W rankingu FIFA Anglicy zajmują piąte miejsce, miesiąc temu byli na podium. Gdy w 2006 r. zespół Leo Beenhakkera bił w Chorzowie Portugalię, ta była dziewiąta. Pokonani dwa lata później Czesi przyjeżdżali do Polski jako ósma drużyna świata. Nawet jednak Anglicy w wysokim miejscu reprezentacji bardziej dopatrują się słabości rankingu niż jej siły.

Od 16 lat nie przedarli się przez ćwierćfinał wielkiej imprezy, żadnych eliminacji nie skończyli bez straty punktu. To nie Hiszpania, która ostatni raz nie wygrała meczu w kwalifikacjach we wrześniu 2007, gdy z Facebooka korzystało 50 mln użytkowników (dziś jest ich miliard), ani Niemcy, którzy w październiku tego samego roku ostatni raz w eliminacjach schodzili z boiska bez punktu. Anglicy w tym czasie remisowali z Czarnogórą (dwa razy) i Szwajcarią oraz przegrali z Ukrainą i Chorwacją.

Pierwsza jedenastka? Nie istnieje

Niepowodzenia wynikają także z destabilizacji w szatni. Skład, która zaczyna mecze, nijak ma się do tego, który po powołaniach uznalibyśmy za najbardziej prawdopodobny. Na Euro 2012 angielscy dziennikarze klecili - całkiem niezłą - jedenastkę złożoną z piłkarzy, którzy z różnych przyczyn na turniej nie dojechali. Przed spotkaniem z Polską ze zgrupowania wyjechali rezerwowi Kieran Gibbs, Ryan Bertrand i Theo Walcott (doznał kontuzji w piątkowym meczu z San Marino), a przede wszystkim Frank Lampard. - Rotacje nie wpływają na sposób gry, utrudniają jedynie przewidywanie składu. Ułatwieniem jest to, że nasi zawodnicy doskonale znają przeciwników. Większość regularnie oglądamy w dwóch najlepszych ligach świata - Premier League i Champions League. Nie musieliśmy przedstawiać charakterystyk rywali, co robiliśmy przed meczami z Mołdawią i Czarnogórą. Ostatnio zmienił się środek obrony, bo John Terry zrezygnował z gry w kadrze, ale jego brak bardziej oddziałuje na mentalność zespołu, niż obniża jego jakość, bo następcy też pracują w świetnych drużynach - mówi Małowiejski.

We wtorek na środku defensywy prawdopodobnie staną Phil Jagielka (Everton) i Joleon Lescott (Manchester City), na prawej stronie będzie grał Glen Johnson, za to nie wiadomo, kogo trener Roy Hodgson ustawi na lewej. Leighton Baines wszystkie trzy mecze eliminacji zaczynał w pierwszej jedenastce, żaden piłkarz Premier League w tym sezonie nie stworzył kolegom więcej szans na gola. W reprezentacji rywalizuje z Ashleyem Colem, ukaranym ostatnio za obrażanie federacji. - To piłkarze o zbliżonej charakterystyce. Cole jest szybszy, bardziej doświadczony i wydajny w organizowaniu ataków skrzydłem. Baines - niebezpieczny zwłaszcza przy stałych fragmentach. Generalnie zespół charakteryzuje się świetną organizacją w defensywie. Anglicy najpierw myślą, by w pełni zabezpieczyć bramkę, a potem korzystają z atutów ofensywnych - ocenia Małowiejski.

Siły nie zabraknie

Z San Marino zabrakło zawieszonego za czerwoną kartkę Stevena Gerrarda, który u Hodgsona wyrósł na przywódcę reprezentacji. 32-latek nazywany "Steviem G." miesiąc temu kruszył długimi podaniami ze środka ukraińską defensywę, a wcześniej został przez UEFA wybrany do drużyny Euro 2012. - We wszystkich analizach i raportach stawiano go obok Andresa Iniesty i Andrei Pirlo jako mających największy wpływ na drużynę. Jest odpowiedzialny za organizowanie gry i wykonywanie kluczowych podań, także z rzutów wolnych i rożnych. Musi być uważnie pilnowany. Idealnie zrobili to Włosi w ćwierćfinale ME, z tego wzoru chcielibyśmy skorzystać. Nie ma mowy o indywidualnym kryciu, chodzi o to, by zespół był czujny i wywierał pressing zawsze wtedy, gdy Gerrard jest przy piłce - mówi Małowiejski.

Dośrodkowaniami pomocnik Liverpoolu sieje zniszczenie dzięki wielkoludom - niższemu Waynowi Rooneyowi w ataku pomagać mogą Danny Welbeck (185 cm) albo Andy Carroll (191 cm). - Niektórych stałych fragmentów gry uniknąć się nie da, ale zawsze trzeba pamiętać, jakie będą jego konsekwencje. Z Estonią i RPA zdarzały się faule, których nie powinno być. Wciąż ćwiczymy też, jak najlepiej się ustawiać - mówi Małowiejski.

Obok Gerrarda stanie prawdopodobnie Michael Carrick. Po kontuzji Scotta Parkera w angielskiej kadrze nie ma defensywnego pomocnika w sensie ścisłym. Z Ukrainą za przerywanie akcji odpowiadali Lampard, Gerrard albo ustawiony za napastnikiem Tom Cleverley. - W środku pola Anglicy wystawią zawodników wszechstronnych, równie dobrych w ataku i obronie. Ich pomocnicy mają bardzo dużo odbiorów, potrafią przechwycić podanie. Niejeden defensywny pomocnik nie potrafi w destrukcji tyle, ile oni - mówi Małowiejski.

Taka gra wymaga od piłkarzy końskiego zdrowia, ale angielskim zawodnikom sił - zwłaszcza na początku sezonu - nie brakuje. Z Ukrainą wyrwali remis głównie dlatego, że rywale w ostatnich minutach ledwie chodzili po murawie stadionu Wembley. W piątkowym sparingu z RPA trener Waldemar Fornalik oszczędzał liderów: Łukasz Piszczek, Kamil Glik i Robert Lewandowski przesiedzieli mecz na ławce, Ludovic Obraniak grał siedem minut. - Wiedzieliśmy, że RPA broni agresywnie, i baliśmy się kolejnych urazów. Już wcześniej kadrowo dostaliśmy po kościach, niektórzy nie mogli przyjechać na zgrupowanie, a inni je opuścili. Staraliśmy się tak prowadzić zawodników, by we wtorek każdy był gotowy na 90 minut gry na maksymalnych obrotach - mówi Małowiejski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.