Żużel: czy rozgrywki ekstraligi pojawią się na telewizyjnym ekranie?

Potencjalny sponsor ekstraligi może przekazać na konto każdego z klubów nawet po 400 tys. zł. Prawdopodobnie nie przekaże, bo kluby nie są w stanie się ze sobą zgodzić.

Do pierwszego i jedynego jak dotąd spotkania w sprawie tegorocznych transmisji żużlowych doszło w listopadzie ubiegłego roku we Wrocławiu. Reprezentanci klubów z Bydgoszczy, Wrocławia, Częstochowy, Gdańska i Zielonej Góry uzgodnili z przedstawicielami komercyjnej stacji, że rezygnują z pieniędzy za prawa do transmisji w zamian za to, że ich zespoły będą regularnie pokazywane na szklanym ekranie. - Transmisja bezpośrednia emitowana byłaby w kanale kodowanym Polsat Sport, a tego samego dnia retransmisja w ogólnodostępnym Polsacie - mówił dyrektor Polonii Bydgoszcz Tadeusz Chyliński.

Na tę umowę czekała ponoć firma, która chciała być tytularnym sponsorem ligi. - W interesie całej ósemki jest więc porozumienie z telewizją, bo ewentualny główny sponsor ma przekazać konkretne pieniądze klubom - przekonywał Chyliński. Jakie to pieniądze? - Według wstępnych prognoz do każdego klubu wpłynęłaby kwota między 250 a 400 tys. zł - mówi prezes Apatora Toruń Marek Karwan.

Warunek był jeden: - Do akcesu telewizji niezbędna jest zgoda wszystkich ośmiu klubów - podkreślał wówczas Chyliński. Dziś wszystko wskazuje na to, że ten warunek w praktyce okazał się nie do spełnienia. Na przeszkodzie stanął przede wszystkim podział praw do transmisji. Część klubów sprzedała prawa pośrednikowi, a część ma zupełnie inne plany (np. sprzedaż praw lokalnym telewizjom).

Na listopadowe spotkanie nie dotarli działacze z Piły. - Mieli tam pojechać Marian Madej i Andrzej Czapiewski, ale nie wiem, dlaczego nie dojechali - mówił ówczesny prezes Polonii Leszek Tillinger. Kilka dni później klub przesłał jednak żużlowej centrali faks z pełnomocnictwami do prowadzenia negocjacji z potencjalnym sponsorem ligi. Z kolei Unia Leszno jest jednym z klubów, które sprzedały prawa do transmisji swoich spotkań firmie Go & Goal, pośrednikowi na rynku praw do transmisji z imprez sportowych. - Dlatego my jako klub nie możemy podjąć żadnej decyzji, bo nie mamy do tego prawa. Zresztą zaprosiliśmy na to spotkanie szefa firmy Roberta Kaczyńskiego. Niezrozumiałe są dla mnie zarzuty, że Unia Leszno torpeduje wysiłki pozostałych klubów - mówi wiceprezes "Byków" Leszek Jankowski.

Część klubów w dodatku nie za bardzo wierzy w zapewnienia o strategicznym sponsorze rozgrywek ligowych. - Pytaliśmy we Wrocławiu, kto to ma być i za ile. Pan Rusko [prezes Atlasu Wrocław - przyp. red.] zasłaniał się tajemnicą handlową i stwierdził, że rozmowy trwają - tłumaczy Jankowski.

W tej sytuacji kluczowym wydaje się stanowisko właśnie firmy Go & Goal. Tymczasem ani GKSŻ, która uczestniczy w rozmowach z potencjalnym sponsorem ligi, ani pozostałe kluby żużlowe od czasu wrocławskiego spotkania nie kontaktowały się z Go & Goal, który na własną rękę stara się znaleźć telewizyjnego partnera dla żużlowej ekstraligi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.