Rutkowski, Wujec: Król Webber

Rutkowski, Wujec: Król Webber

Na półmetku sezonu NBA, jest dwóch faworytów do tytułu MVP - Najbardziej Wartościowego Gracza ligi. Obaj sprawili, że ich drużyny grają znacznie powyżej oczekiwań. Obaj też mają na swoim koncie konflikty z trenerami. Jednym z nich jest nasz stały bohater, Allen Iverson. Drugim - skrzydłowy Sacramento Kings Chris Webber.

Webber trafił do NBA osiem lat temu w atmosferze wielkich oczekiwań. Rok wcześniej z numerem pierwszym wybrano Shaquille'a O'Neala, który od początku grał kapitalnie - od Webbera (wybranego również z numerem 1) oczekiwano tego samego. Chris trafił do Golden State Warriors, które skompletowało niezwykle obiecującą drużynę - młodzi Webber i Sprewell, doświadczeni Tim Hardaway i Chris Mullin. W ciągu kilku lat mieli zawojować NBA. Mieszanka młodości z rutyną okazała się jednak zabójcza. Webber zaprzyjaźnił się wprawdzie ze Sprewellem, obaj jednak straszliwie kłócili się z Hardawayem. Co gorsza, Webber nie mógł dogadać się z trenerem Donem Nelsonem. Po roku został sprzedany w nieprzyjemnej atmosferze do Washington Bullets (obecnie Wizards) za Toma Gugliottę. Warriors stali się drużyną fatalną i nie mogą się podnieść do dzisiaj.

Wydawało się, że w nowym klubie kariera Webbera odrodzi się. W Waszyngtonie grał przecież przyjaciel Chrisa ze szkoły Juwan Howard. A "wielką trójkę" uzupełniał młodziutki Rasheed Wallace. Niestety, wszyscy trzej grali na tej samej pozycji - silnego skrzydłowego. Szefowie Wizards pokombinowali więc i postanowili uzupełnić braki w składzie. Rasheed Wallace powędrował do Portland, a na jego miejsce zjawił się Rod Strickland - zdolny rozgrywający, ale obibok i straszliwy malkontent. Wyniki Wizards były nadal mierne, do tego przyplątały się problemy z prawem - Webber i Howard zostali oskarżeni o gwałt (sprawę ostatecznie umorzono). Webbera uznawano dość powszechnie już nie za "wschodzącą gwiazdę", lecz za zmarnowany talent. Przepadły mu nawet pieniądze za reklamy butów, bo żadna z wiodących firm nie chciała podpisać z nim kontraktu.

I wreszcie, przed sezonem 1998-1999, Webber trafił do Sacramento. W zamian Wizards otrzymali Mitcha Richmonda. Dla drużyny z Waszyngtonu skończyło się to tak, jak wcześniej dla Golden State - fatalnie. Od tamtego transferu, co roku wloką się w ogonie ligi.

Za to Chris dostał swą trzecią szansę. Z początku jednak nie był zachwycony perspektywą gry w Sacramento. Nie miał ochoty na rozpoczynanie kolejnego rozdziału w swojej karierze, nie chciał grać w koszykówkę w małym mieście, bez żadnych tradycji sukcesów w NBA. Najpierw nalegał, żeby go władze Kings sprzedały gdzieś dalej, potem zapowiedział, że pozostanie w Sacramento tylko do końca kontraktu i ani dnia dłużej. Po Warriors i Wizards, miał już dosyć gry w drużynie skazanej na ciągłe porażki.

Tymczasem - dość niespodziewanie - pod wodzą Webbera, Kings zaczęli wygrywać. Dwukrotnie z rzędu awansowali do play off, dwukrotnie też napędzili stracha faworytom, przegrywając 3:2 najpierw z Utah, a w zeszłym roku z Lakersami. A w tym roku są - póki co - najlepszą drużyną konferencji zachodniej, grając przy tym bodaj najbardziej efektowną koszykówkę w NBA.

Bez Webbera nie byłoby to możliwe. Zobaczmy statystyki: średnie Webbera to 26,8 punktów, 11,6 zbiórek, 2,3 bloki. We wszystkich trzech kategoriach jest wśród dziesięciu najlepszych w całej lidze. Dokonał olbrzymich postępów - kiedy prześledzi się jego statystyki od początku kariery, widać, że jest dużo wszechstronniejszy - częściej podaje, lepiej broni, nauczył się nawet lepiej trafiać osobiste i rzucać za trzy punkty.

W Sacramento ujawnił się wreszcie wielki talent Webbera. Ale to wcale nie oznacza, że Chris będzie do końca kariery grać w tym małym kalifornijskim mieście. Po tegorocznym sezonie Webberowi kończy się kontrakt i nie ma klubu w NBA, który nie chciałby go pozyskać. Webber często daje sygnały, że jednak odejdzie - mówi, że bardzo chciałby znowu być w jednej drużynie ze swym przyjaciele Latrellem Sprewellem (Nowy Jork), albo że fajnie byłoby grać blisko domu (Detroit). Ale z drugiej strony - Knicks nie będzie stać na zatrudnienie Webbera, a Pistons są przeciętną drużyną, z którą nasz bohater na pewno nie zostanie mistrzem NBA. O pozyskanie Webbera będą się starać także Houston Rockets, Atlanta Hawks, Chicago Bulls. Ale jeżeli nie uda się "wyczarować" transferu do Nowego Jorku - Webber powinien pozostać w Sacramento. Tylko tam ma szanse na walkę o tytuł mistrza NBA.

Kronika towarzyska

Sacramento Kings już rozpoczęli starania, żeby Webber ich nie porzucił na rzecz innej drużyny. Przy autostradzie, którą Chris codziennie dojeżdża do pracy stanął billboard, na którym można zobaczyć braci Maloof, właścicieli drużyny. Po lewej stronie Joe Maloof kosi trawę czerwoną kosiarką. Po prawej stoi uśmiechnięty Gavin Maloof w garniturze. Na środku wielki napis CHRIS. Pod spodem: "Joe będzie ci kosił trawę, jeśli tu zostaniesz". I podpis: GAVIN.

Na dobre i na złe (telenowela o Shaqu i Kobe)

Minęło pół sezonu, a Lakers już przegrali 15 meczów, czyli tyle, ile przez cały zeszły rok. Co jest przyczyną słabej gry?

Zdaniem Shaqa - odejście Glena Rice'a: "Nie mamy w drużynie żadnego prawdziwego strzelca". W wolnym tłumaczeniu: "Kobe nawet rzucać nie potrafi".

Zdaniem Kobe - gorsza kondycja fizyczna niektórych kolegów: "Przecież za to nam płacą miliony dolarów, żeby ganiać po boisku i grać w koszykówkę. Dobra kondycja to chyba żadna filozofia - trzeba tylko trenować i dobrze przygotować się do sezonu". W wolnym tłumaczeniu: "Gdyby nie to, że Shaq się latem spasł i jest leniem, gralibyśmy lepiej".

Zdaniem Shaqa - brak zgrania i współpracy: "Gdy jestem podwajany, to oddaję piłkę koledze, chociaż nie jestem obrońcą". W wolnym tłumaczeniu: "Kobe to samolub".

Zdaniem Roberta Horry - to wina Kobe: "Przecież to Kobe częściej ma piłkę, nie Shaq".

Zdaniem Phila Jacksona - to wina Shaqa: "Wystarczyłoby, żeby zaczął trafiać osobiste, od razu wszystko byłoby inaczej".

Zdaniem Isiaha Ridera - to wina i Shaqa, i Kobe: "To jest frustrujące - niby gramy te trójkąty, ale i tak zawsze akcja kończy się na Shaqu albo Kobe - oni oddają każdy rzut. Dlaczego inni nie mogą rzucać więcej niż 3-4 razy na mecz. Mam tego dosyć. Będę od teraz rzucał ponad 20 punktów".

Zdaniem Rona Harpera - to wina wszystkich Lakers: "Jesteśmy fatalni".

Trener Miami, Pat Riley, jest przekonany, że Phil Jackson sobie z tym poradzi: "Zamknie się w swoim wigwamie i na pewno coś wymyśli".

Bohater tygodnia

Center Seattle Patrick Ewing - przed tygodniem pisaliśmy, że już ledwo rusza się po boisku i że aż żal patrzeć na te męki. Tymczasem w ostatnich meczach gra jak za dawnych lat - po prostu super. Przeciwko New Jersey zdobył 18 punktów i miał 18 zbiórek.

Złota myśl

"Tatusiu. Wiem, dlaczego już nie grasz. Jesteś po prostu stary. Już po Tobie" - tak powiedział synek Joshua do obrońcy Sacramento Nicka Andersona, który większość czasu przesiaduje na ławce rezerwowych.

Copyright © Agora SA