Londyn 2012. Złoto na wyciągnięcie sztangi Marcina Dołęgi

W Londynie Marcin Dołęga wreszcie jest zdrowy, silny i świetnie przygotowany, a najgroźniejsi rywale wykruszyli się w dziwnych okolicznościach. Początek o 20:00. Relacja na żywo na Sport.pl.

Profil Sport.pl na Facebooku - 78 tysięcy fanów. Plus jeden? 

Dołęga - 30-letni chłop jak dąb z Łukowa - mistrzem świata był już trzy razy, wielokrotnie bił rekordy globu, ale na igrzyskach prześladowały go nieszczęścia. Przed Atenami wykryto u niego doping. Do dziś twierdzi, że bez wiedzy zawodników podawał go trener Ryszard Szewczyk, ale musiał odcierpieć dwa lata dyskwalifikacji. Ledwo wiązał koniec z końcem. - Zostali przy mnie tylko prawdziwi przyjaciele - wspominał.

Wrócił, znów jako mistrz świata. Cztery lata temu na igrzyskach w Pekinie życiowy pech Dołęgi wspiął się na swój Mount Everest. Do Chin jechał jako pewniak do złota, ale nabawił się kontuzji nogi, ledwo kuśtykał, wył z bólu - przed wyjazdem wziął 30 zastrzyków blokad. Z nieludzkim cierpieniem wymalowanym na twarzy przegrał brązowy medal o.... 70 gramów. O tyle lżejszy był Dmitrij Łapikow.

Poważnych kontuzji, wymagających interwencji chirurga, od początku kariery naliczył 14. Drobnych zabiegów, jak ściąganie płynu w kolanie, nawet nie wspomina. Nic dziwnego, że ciało trzeszczy. W jego kategorii wynosi się nad głowę 230 kg, rekord świata w podrzucie to 237 kg, w dwuboju - 436 kg. Ciężarowcy dźwigają czterokrotność wagi własnego ciała.

- Przez ból wiele razy myślałem o zakończeniu kariery. Ale wiem, że stać mnie na więcej, niż osiągnąłem. Więc robię kolejne operacje i wracam. Organizm mam już jednak tak wyeksploatowany, że czarno widzę przyszłość. Czasem wstaję z łóżka i nie mogę się wyprostować, kręgosłup tak napierdziela - opowiadał w wywiadzie dla "Gazety Sport.pl" przed igrzyskami.

Celem tych heroicznych poświęceń i znęcania się nad własnym ciałem jest medal, ale też olimpijska emerytura - kilka tysięcy złotych co miesiąc od państwa aż po grób. Dla siebie, dziecka, żony. Taka rekompensata za pogruchotane kolana i lata wyrzeczeń. Ale warunek jest brutalny - trzeba przywieźć medal, najlepiej złoty. Za mistrzostwa świata emerytur nie dają.

- Marcin, nie warto, nie męcz się tak - mówiła już kilka razy w krytycznych momentach kariery Marta, żona Marcina. On jednak za każdym razem zaciskał zęby, brał zastrzyki i przerzucał kolejne tony na treningach. W wytrwałości pomagali mu bracia Robert i Daniel, też ciężarowcy, też twardziele jakich mało.

W Londynie na dzień przed startem rywalizacji zanosi się na to, że pech Dołęgę wreszcie opuścił, że za chwilę doczeka się wyśnionej nagrody. Jest tak idealnie, że lepiej chyba nie można.

Po pierwsze, tym razem nic a nic go nie boli, nawet najmniejszy paluszek. - Odpukać, wszystko gra - mówił wczoraj "Gazecie" trener kadry ciężarowców Mirosław Choroś.

Po drugie, jest mocnym faworytem do złota, tak mówi sam, tak mówią rywale i trenerzy. - Już dawno Marcin nie był tak dobrze przygotowany. Na jego twarzy nie widzę żadnych obaw, a ja nauczyłem się w ten sposób oceniać ludzi - powiedział PAP Jacek Chruściewicz, trener Dołęgi.

Po trzecie, punktualnie o godz. 20 na pomost w hali ExCel wyjdzie dziś tylko dziewięciu zawodników, bo rywale Polaka wykruszyli się w niesamowitych okolicznościach.

Łapikow, ten, z którym w Pekinie przegrał wagą ciała, przeszedł po poprzednich igrzyskach do wyższej kategorii, a potem wpadł na dopingu. Białorusin Andriej Armanau, rekordzista świata, kilka tygodni temu powiedział, że nie wytrzymał jego mięsień uda i wycofał się z igrzysk. Już w Londynie - na dwa dni przed zawodami! - zrezygnowali kolejni wielcy faworyci z Rosji: Chadżimurat Akkajew i Dmitrij Kłokow, czyli aktualni mistrz i wicemistrz świata (Dołęga na MŚ w Paryżu nie startował przez kontuzję). - Bardzo dziwna historia. Akkajew ma ponoć uraz mięśni grzbietu, ale Kłokowa w ogóle nie widzieliśmy w Londynie, chyba nie przyjechał. Jeśli czytać między wierszami, to wiadomo, o co może chodzić - powiedział trener Choroś.

W walce o złoto, poza Dołęgą, liczyć się będzie tak naprawdę pewnie tylko dwóch innych ciężarowców - Ołeksyj Torochtij z Ukrainy, brązowy medalista MŚ, oraz Gruzin Gia Machavariani, czwarty zawodnik mistrzostw globu. - Jest jeszcze Irańczyk [Navab Nasirshelal], który niedawno zbliżał się do rekordu świata, ale patrząc na to, co w Londynie robią Irańczycy [podnoszą po 15-20 kg mniej niż na mistrzostwach Azji, gdzie ciężary na sztandze były podejrzanie lekkie], nie wiem, czy będzie się liczył - podkreśla Choroś. Dużo większe są szanse, że do walki o medal włączy się drugi z Polaków - Bartłomiej Bonk, piąty na MŚ.

Na treningach przed przylotem Dołęga dźwigał po 200 kg w rwaniu i 230 kg w podrzucie. Według trenerów powinno to spokojnie wystarczyć do złotego medalu. Do olimpijskiej emerytury i pokonania pecha też.

Dołęga ze złotem? Śledź relację na żywo przez komórkę w m.Sport.pl ?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.