Londyn 2012. Kołomański: Polaczyk wystraszył się medalu

- Myślę, że zabrakło mu odwagi, że od pewnego momentu chciał dowieźć wynik. Gdyby nie kalkulował, na sto procent teraz cieszyłby się z medalu - mówi po czwartym miejscu Mateusza Polaczyka w konkurencji K-1 w kajakarstwie górskim wicemistrz olimpijski w C-2 z Sydney (2000 rok), Krzysztof Kołomański.

KONKURS! Pokaż jak dodajesz sił Marcinowi Dołędze i wygraj tablet Acer!

24-letni Polaczyk do trzeciego Hannesa Aignera z Niemiec stracił 1,21 sekundy. W półfinale Polak był lepszy nie tylko od niego, ale również od złotego medalisty - Włocha Daniele Molmentiego i Czecha Vavrinca Hradilka, który zdobył srebro.

- Nie to, że byłem przekonany o medalu Mateusza, ale dawałem mu 80 procent szans na taki sukces. Teraz czuję ogromny niedosyt - mówi Kołomański, który srebro w Sydney zdobył wspólnie z Michałem Staniszewskim.

Kołomański uważa, że Polaczyk wystraszył się szansy na medal. - Zabrakło mu odwagi, pewnego elementu ryzyka. Pojechał pięknie górę, tam po prostu frunął. Zaryzykował i kajak szedł po wodzie, przeskakiwał falę. Tam było rewelacyjnie, a później Mateusz chciał dowieźć wynik. To u nas bardzo częsty błąd, ten błąd go zgubił - przekonuje były wicemistrz olimpijski.

Kołomański przyznaje, że swoich międzyczasów zawodnik płynący do mety nie widzi. Ale przekonuje, że zazwyczaj doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak mu idzie. - Na 90 proc. Mateusz słyszał reakcje kibiców wskazujące na to, że prowadzi. Ja prawie zawsze słyszałem, że jest super. Zresztą, to się czuje. Po prostu wiesz, kiedy kajak idzie ci jak trzeba. I wtedy nie ma miejsca na zawahania, trzeba dalej frunąć - tłumaczy Kołomański.

Według członka zarządu naszej kajakowej federacji taktyka Polaczyka byłaby dobra, gdyby w finale jego rywale pływali na takim samym poziomie, jak w półfinale. W nim Polak uzyskał drugi czas. - Ruszając w finale Mateusz na pewno znał wyniki chłopaków, którzy jechali przed nim i wiedział, że nie może zwalniać. Przecież późniejsi medaliści poprawili się o 2-3 sekundy, więc i on powinien dać z siebie wszystko. Niestety, trudny trawers między bramkami 17. i 18. pokonał na zasadzie byle dopłynąć, tam wyraźnie było widać, że broni wyniku. Po swoim przejeździe nie był zmęczony. Nie może powiedzieć, że zabrakło mu zdrowia. On nie wytrzymał tej sytuacji psychicznie - podsumowuje Kołomański.

Były medalista olimpijski żałuje, że Polaczyk nie powtórzył jego sukcesu, ale i tak chwali naszego kajakarza. - Czwarte miejsce mimo wszystko jest bardzo dobre i Mateuszowi należą się słowa uznania. Ale niedosyt jest wielki, bo poza zasięgiem Polaka był chyba tylko Molmenti. Włoch zaliczył kapitalny występ, trudno byłoby odebrać mu złoto. Jednak srebro albo brąz Mateusz miałby na pewno, gdyby tylko nie zdecydował się na tak defensywną jazdę - podkreśla jeszcze raz Kołomański.

W Londynie w kajakarstwie górskim Polskę reprezentować będą jeszcze Natalia Pacierpnik w slalomie K-1 kobiet i męska dwójka Piotr Szczepański/Marcin Pochwała.

- Cały czas mam nadzieję na medal dla naszej dyscypliny. On wydobyłby nas z niszy i jest realny zarówno dla Natalki, jak i dla dwójki. Gorzej tylko, że trasa z bramkami ustawionymi tak ciasno najbardziej odpowiadała Mateuszowi. Reszta woli dłuższe trasy z większymi przestrzeniami międzybramkowymi. Ale nasze osady są bardzo dobrze przygotowane, dlatego po zawodach w kajakarstwie górskim jeszcze możemy się cieszyć - kończy Kołomański.

Serwis olimpijski także w komórce - sprawdź wyniki dnia na m.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA