Pożegnanie. Legia - Schalke 0:0

Legia po remisie w Gelsenkirchen odpadła z Pucharu UEFA. Warszawiacy, którzy powinni atakować, bo nie mieli nic do stracenia po porażce w pierwszym meczu 2:3, oddali zaledwie jeden celny strzał, zmarnowali dwie idealne okazje, a ich najlepszym piłkarzem był bramkarz Stanew.

- Chciałbym, abyśmy do przerwy prowadzili 1:0. Liczę, że na koniec będzie 2:0 i awansujemy - stwierdził trener legionistów Dragomir Okuka przed rewanżowym meczem II rundy Pucharu UEFA z Schalke w Gelsenkirchen. - Żałuję straconych szans w pierwszym spotkaniu, ale tej porażki 2:3 na swoim stadionie już nie da się odwrócić. Niemcy są pewni siebie i przekonani, że już awansowali. W tym nasza szansa - stwierdził szkoleniowiec przyjezdnych.

Szansa faktycznie była. Legia zagrała nieźle, ale nie umiała skierować piłki do bramki. Skończyło się więc 0:0.

Zawodnicy zakwaterowani w hotelu Maritim na skraju miasta już od czwartkowego poranka byli skupieni, ale jednak nie napięci do ostatnich granic. Pierwszy na śniadanie zjechał kapitan Cezary Kucharski. - Jak forma? - zapytaliśmy gracza, na którego Okuka liczył tego wieczoru najbardziej. - Lepsza nie będzie. Trochę łupie mnie w kręgosłupie. Ale liczę, że na Schalke moja dyspozycja wystarczy.

Właśnie na jego starcie z występującym na środku Tomaszem Hajtą gospodarze czekali z największym zainteresowaniem. - Mecz z Legią to dla nas wielkie wyzwanie - twierdzili Hajto i Tomasz Wałdoch na łamach oficjalnego przedmeczowego wydawnictwa.

Tego drugiego podczas meczu na boisku zabrakło, bo od dawna leczy kontuzję. Na Arena Auf Schalke jednak przyszedł. Przed rozpoczęciem spotkania na środku placu (rozmowa pokazywana była na wielkim zawieszonym tuż pod sufitem stadionu ekranie) powiedział: - Życzę wszystkim dobrego widowiska i bezpiecznego powrotu do domu. Schalke czeka dziś ciężkie spotkanie. Ale to my mamy większe szanse na awans.

Niewiele brakowało, a w miejscowym zespole w ogóle zabrakłoby polskiego akcentu, ponieważ jeszcze w środowy wieczór wydawało się, że także zagrypiony Hajto przeciwko Legii nie zagra. Trener Frank Neubarth jednak się uparł, stwierdzając, że niedawno w takiej samej sytuacji znalazł się Joerg Boehme i wystąpił w meczu ligowym. Dlatego polski obrońca, choć cokolwiek niechętnie, wyszedł w podstawowym składzie.

Niemcy próbowali przyciągnąć na trybuny jak najwięcej kibiców, a nie było to wcale takie łatwe, bo rozpieszczanych bywalców wybudowanego w sierpniu 2001 roku supernowoczesnego stadionu (62 tys. miejsc, ale na mecze w europejskich pucharach tylko 53 tys., ponieważ część trybuny z miejscami stojącymi zajęły krzesełka) nie tak łatwo zadowolić, a konfrontacja z mistrzem Polski wcale nie musiała być dla nich magnesem. Zabiegi ostatecznie się powiodły, ponieważ stadion wieczorem był pełen.

W programie meczowym przedstawiano Polaków jako naród nie tylko od strony sportowej, bo oprócz m.in. Deyny, Kowalczyka czy Koseckiego znaleźli się tam najsławniejsi w historii przedstawiciele naszego kraju. Co interesujące, oprócz Papieża czy Adama Mickiewicza byli też Dariusz Michalczewski, Bolek i Lolek oraz dobrze znana i u nas, ale bliższa chyba Niemcom Teresa Orlowski.

Legia zza płotu

Tuż przed godz. 17.30 po rozgrzewce i przy ostrych, wydobywających się z głośników dźwiękach gitary oba zespoły ponownie wkroczyły na płytę. W olbrzymim zgiełku dało się usłyszeć także będących w zdecydowanej mniejszości kibiców z Warszawy. Mimo że ich okrzykom towarzyszyły gwizdy, Polacy nie dali się zakrzyczeć. Nauczeni smutnymi doświadczeniami gospodarze w żaden sposób nie mieli zamiaru ułatwiać im życia. Sektor z sympatykami Legii jako jedyny na całym stadionie został otoczony płotem.

Niemcy rzucili się na Polaków od pierwszej minuty, ale poza ciągłym zamieszaniem na polu karnym drużyny warszawskiej nic z ich ataków nie wynikało. To nieoczekiwanie będąca na początku spotkania wyraźnie zastraszona Legia pierwsza miała dogodne okazje. W 19. min po podaniu Kucharskiego piłkę z nogi Stanko Svitlicy w ostatniej chwili zdjął Marco van Hoogdalem. Chwilę później po zagraniu Łukasza Surmy serbski napastnik zgubił obrońców i uprzedzając bramkarza Franka Rosta, zdołał go przelobować. Piłka przeleciała jednak i nad Rostem, i nad poprzeczką.

Potem goście jeszcze kilkakrotnie groźnie kontrowali, a dogodnej sytuacji nie wykorzystał Kucharski. - Nogi nam nie zadrżą - zapowiadał przed spotkaniem pomocnik Legii Adam Majewski. Jemu jednak zadrżały i to w momencie, w którym nie powinny. Dwie minuty przed przerwą, po zagraniu Svitlicy, piłka odbiła się od nogi obrońcy i przetoczyła z prawej na lewą stronę pola karnego prosto pod nogi Majewskiego. Ten miał do pustej bramki nie więcej niż trzy metry, a jednak udało mu się w nią nie trafić. Było jasne, że lepszej okazji Legia mieć już nie będzie. I nie miała.

Ale i gospodarze mieli swoje szanse. Najbardziej aktywny Van Hoodgalem dwukrotnie bardzo poważnie zaniepokoił Radostina Stanewa. Dwukrotnie bułgarski bramkarz znakomicie obronił, a raz piłka minęła lewy słupek o centymetry. Szczęścia próbowali też Emil Mpenza i Ebbe Sand, ale za każdym razem lepszy był Stanew.

Zaraz po przerwie Stanew - najlepszy z legionistów - obronił uderzenie Hajty z wolnego. A chwilę później za linią boczną padli na ziemię Kucharski i Van Hoogdalem. W zwarciu Polak został uderzony w twarz łokciem, więc oddał. Doskoczył do niego Dario Rodriguez i jeszcze odepchnął. Skończyło się żółtą kartka dla Kucharskiego. Van Hoogdalem miał już kartkę na koncie, więc gdyby dostał kolejną, wyleciałby z boiska.

W 56. min Mpenza zgubił Szalę, następnie Zielińskiego i podał do Moellera. Ten ograł Siergieja Omieljańczuka i strzelił. I znowu piłkę złapał Stanew. A w 78. min fantastycznie obronił strzał Mpenzy z bliska. Na Arena Auf Schalke rozegrało chyba życiowe spotkanie.

Kibice Legii rozpalili race. Dym zasnuł przykryty dachem stadion. Spiker ich ostrzegł, race zgasły. Szalę zmienił Dariusz Dudek, a Svitlicę - Radosław Wróblewski. Goście walczyli do końca, ale gola nie byli w stanie zdobyć. Znowu nie udało się wykorzystać okazji, a lepszej szansy na awans do III rundy Pucharu UEFA niż w konfrontacji z nie najlepiej dysponowanym Schalke drużyna z Warszawy długo jeszcze mieć nie będzie.

Po spotkaniu piłkarzy obu klubów żegnały gwizdy.

SCHALKE 04 GELSENKIRCHEN - LEGIA WARSZAWA 0:0.

Widzów: 52 260.

Schalke: Rost - Kamphuis Ż, Van Hoogdalem Ż, Hajto Ż, Rodriguez - Asamoah, Poulsen, Moeller, Vermant - Sand, Mpenza.

Legia: Stanew - Jóźwiak, Zieliński Ż, Omieljańczuk - Szala Ż (60. Dudek), Surma, Majewski, Vuković (83. Saganowski), Kiełbowicz - Svitlica (70. Wróblewski), Kucharski Ż. Pierwszy mecz 3:2, awans Schalke.

Maciej Weber, Gelsenkirchen

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.