Legia Warszawa - Anwil Włocławek 83:96

Po dwóch kwartach Legia remisowała z Anwilem, ale do niespodzianki nie doszło. - Przeciwnicy byli od nas lepsi w grze głową - mówił po mecze trener Legii Jacek Gembal. - Cieszę się jednak, że przez spore fragmenty meczu byliśmy dla Anwilu równorzędnym przeciwnikiem

Mówiąc o grze głową szkoleniowiec Legii nie miał na myśli piłkarskiego elementu gry, tylko rozwagę i spokój gości. W decydujących momentach meczu Legionistów ponosiła ułańska fantazja lub ogarniała dziwna niemoc (do przerwy trafili 12 z 12 rzutów wolnych, po przerwie zaledwie 3 z 13), a gracze Anwilu skrupulatnie wykorzystywali te błędy. Andrej Urlep, trener włocławian, który byli zmęczeni po meczach ze Śląskiem w zeszłą niedzielę i wyjazdowym spotkaniu z BC Kopenhaga w Pucharze Mistrzów, po pierwszej wysoko wygranej kwarcie, w drugiej części gry wpuścił na boisko zmienników. Legia wykorzystała szansę i doprowadziła do remisu. Skuteczność odzyskał kapitan warszawian Wojciech Majchrzak, a Marcin Stokłosa, który wielokrotnie był krytykowany za wariackie akcje, pewnie prowadził grę swojego zespołu. - Marcina poniosło w całym meczu może ze dwa razy, grał naprawdę dobre zawody - chwalił młodego rozgrywającego Jacek Gembal. Stokłosa musiał jednak zejść z boiska przed zakończeniem meczu, bo szybko złapane w czwartej kwarcie przewinienia wyeliminowały go z gry. Zastąpił go Andrzej Sinielnikow, ale podstawowy playmaker Legii w sobotę miał wyjątkowo zły dzień. Symptomatyczne dla jego gry było podanie z autu pod koniec meczu, gdy Legia zbliżyła się do Anwilu na osiem punktów. Sinielnikow zamiast do swoich kolegów podał prosto w ręce Damira Krupaliji (świetny mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie), a Anwil po szybkiej kontrze zwiększył przewagę.

Gra Legii, która cały czas boryka się z problemami finansowymi, mogła się podobać. Dobra, momentami nie do przejścia dla przeciwników obrona, szybkie akcje i celne rzuty za trzy punkty sprawiały Anwilowi wiele problemów. Obok pochwał, Legionistom należą się jednak także słowa krytyki. - Przegramy ten mecz przez własną głupotę - pieklił się z boku boiska Jacek Gembal, gdy jego podopieczni po raz kolejny w prosty sposób tracili piłkę. Anwil, który nie grał w sobotę rewelacyjnie, bezlitośnie wykorzystywał prezenty od gospodarzy. W trzeciej kwarcie celował w tym Andrzej Pluta, który raz po raz mijał obrońców i niepilnowany zdobywał kolejne punkty. - Anwil jest od nas lepszy - stwierdził Gembal. - A nasze problemy są wszystkim znane. W normalnych warunkach, gdy gracz po raz trzeci robi ten sam błąd, można uderzyć go po kieszeni i w końcu zrozumie, czego od niego wymagam. Ja mogę tylko tłumaczyć i tłumaczyć, a to nie zawsze działa.

Trudno się nie zgodzić ze słowami trenera Legii, Anwil na pewno jest silniejszym kadrowo zespołem, ale i wynik sobotniej konfrontacji mógł być dla Legii lepszy. Skazywanym na wysoką porażkę warszawianom należą się jednak wielkie brawa za ambicję i wolę walki.

Legia Warszawa - Anwil Włocławek 83:96

gracz meczu: Andrzej Pluta

jego 15 punktów w trzeciej kwarcie przesądziło o losach meczu

Kwarty: 21:31, 25:15, 19:26, 18:24

Legia: Majchrzak 19 (3), Żurawski 15, Hodgson 7 (1), Cielebąk 5 (1), Sinielnikow 3 oraz Stokłosa 17 (3), Kwiatkowski 12 (1), Przewrocki 3 (1), Olszewski 2, Sulima 0.

Anwil: Pluta 28 (2), Krupalija 23, Pacesas 12 (1), Nordgaard 7 (1), Lang 2 oraz Andruska 11, Badżim 7 (1), Witka 6, Skele 0, Soukup 0.

Copyright © Agora SA