Marat Safin wygrał turniej Masters Series w Paryżu

W ostatnim tegorocznym turnieju z cyklu Masters Series, który odbył się w Paryżu triumfował Rosjanin Marat Safin i było to szczególne zwycięstwo. Za miesiąc, także w hali Bercy odbędzie się bowiem finał Pucharu Davisa a z gospodarzami zmierzą się właśnie tenisiści Rosji.

W ciągu ostatnich kilku dni 22-letni Rosjanin pokazał na co go stać. Znany z nierównej gry i chimerycznego zachowania na korcie (dziesiątki połamanych rakiet w karierze) Safin miał najlepszy tydzień od stycznia tego roku, gdy doszedł do finału Australian Open.

- Powiem więcej. Gram teraz lepiej niż w 2000 roku, gdy w finale US Open pokonałem Pete Samprasa - zapewniał młody Rosjanin po sobotnim półfinałowym zwycięstwie nad Carlosem Moyą.

Jego finałowy rywal - Lleyton Hewitt, lider światowych list znany jest z nieustępliwości i walki do upadłego, ale tym razem Rosjaninowi nie dorównałby chyba nikt. Safin długo się rozgrzewał (pierwszego seta wygrał dopiero w tie-breaku), jednak potem rozpoczął prawdziwą kanonadę na korcie w hali Bercy.

Hewitt był do tego stopnia zdezorientowany, że nie wygrał własnego serwisu prowadząc 40:0. Rosjanin co chwila posyłał niesamowite returny z bekhendu a Australijczyk tylko przyglądał się nieosiągalnej dla niego piłce. Drugi set był popisem Safina, który wygrał 6:0.

Ostatni raz taka sytuacja przytrafiła się Hewittowi ponad dwa lata temu w półfinale turnieju Masters Series w Rzymie. W kolejnym secie "rosyjski olbrzym" nie wypuścił swojej szansy. Serwując regularnie ponad 200 km/godz. (łącznie w meczu - 13 asów) wygrywał swoje podanie, a w piątym gemie przełamał Australijczyka i do końca kontrolował wydarzenia na korcie.

Safin nie byłby sobą, gdyby w specyficzny sposób nie skomentował wydarzeń z hali Bercy. - Nie wygrałem turnieju od 13 miesięcy (ostatnio w St. Petersburgu - przyp. red.). To był najwyższy czas - żartował po zakończeniu finału. Za swój wyczyn odebrał 402 tys. dolarów i co może ważniejsze 100 pkt. do rankingu "Champions Race", co umacnia go na trzecim miejscu w tej klasyfikacji.

Na koniec Rosjanin pozwolił sobie na drobne złośliwości wobec gospodarzy. - Tego sukcesu pewnie by nie było, gdyby nie miejscowi sędziowie, bo przecież z Andre bym nie wygrał - nawiązał na koniec do kilku nad wyraz wątpliwych decyzji sędziowskich z meczu ćwierćfinałowego Moya - Agassi.

Wynik finału: Marat Safin (Rosja, 3) - Lleyton Hewitt (Australia, 1) 7:6 (7-4), 6:0, 6:4.

Półfinały: Safin - Carlos Moya (Hiszpania, 10) 7:5, 7:6 (7-4); Hewitt - Paradorn Srichaphan (Tajlandia) 6:3, 3:6, 6:3.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.