Rajd Dakar. Cabała po wycofaniu: Mechanik ręcznie zmieniał biegi

Józef Cabała, reprezentant Polski w klasie ciężarowej podczas rajdu Dakar, zmuszony był do wycofania się z imprezy. - Mimo - moim zdaniem - bardzo dobrych czasów, jakie osiągaliśmy, uznałem, że trzeba przerwać jazdę samochodem, którego nie jestem pewien. Kolejna awaria mogłaby skończyć się tragicznie - tłumaczy powody decyzji . Relacja na żywo z poniedziałkowego etapu od 14.30 w Sport.pl

Piotr Wyczyński: Co wydarzyło się na VII odcinku specjalnym ?

Józef Cabała: Początkowe kilometry tego trudnego etapu przejechaliśmy bardzo szybko i dobrze. Wyprzedziliśmy kilku konkurentów, m. in. japońskie załogi teamu Hino (kierowcą jednej z nich jest uczestnik wszystkich dotychczasowych Dakarów, który ma już ponad 70 lat). Po długiej walce udało nam się dogonić go dopiero podczas przejazdu przez wodę, gdzie ja wybrałem nieco lepszy tor jazdy i straciłem mniej prędkości. Jednak zakończenie pierwszej części odcinka specjalnego nie było już takie dobre, ponieważ okazało się, że kończyliśmy go już w płomieniach. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że się palimy!

W tumanach kurzu, które ciężarówka ciągnie za sobą, nie byliśmy w stanie dostrzec dymu lub innych znaków. Jednak obsługa mety czekała na nas już z gotowymi gaśnicami i po naszym zatrzymaniu się przystąpiła do gaszenia samochodu. Widocznie dostrzegli z daleka, co się dzieje lub ktoś z zawodników jadących tuż przed nami zauważył nasz kłopot. Wyskoczyliśmy natychmiast z naszymi gaśnicami i ugasiliśmy płomienie, które zdążyły już objąć linki zmiany biegów i część instalacji elektrycznej. Okazało się, że przyczyną pożaru było pęknięcie obudowy wtrysku paliwa, które wyciekało i kapało bezpośrednio na rozgrzany do czerwoności kolektor wydechowy. Usunęliśmy tę awarię, wymieniając uszkodzone elementy.

Na starcie drugiego odcinka specjalnego byliśmy dobrej myśli, przecież w tego typu rajdach awarie często się zdarzają. Jednak usterki sprzętu nadal nas nie opuszczały i niestety po około 60 km jazdy rozleciała się i zapaliła turbina. Olej, który smaruje turbinę pod dużym ciśnieniem wydostał się do turbiny i układu wydechowego, i zapalił się. Efekt był taki, ze zamiast dymu, z naszej rury wydechowej wydostawał się ogień! Ponownie zabraliśmy się do pracy, wymieniliśmy uszkodzona turbinę, usunęliśmy usterki spowodowane ogniem, jednak nie mieliśmy więcej zapasowych linek sterownia zmianą biegów, które ponownie się spaliły. Dlatego dalszą część trasy mechanik zamiast w kabinie, pokonał siedząc z tyłu, na skrzyni i ręcznie zmieniał biegi. Dzięki temu udało się dotrzeć do bazy.

Hołowczyc i nie tylko czyli Polacy na Dakarze [ZDJĘCIA]

 

Co wymusiło decyzję o wycofaniu się z rajdu?

- Względy bezpieczeństwa. Uznałem, że po tych dwóch przypadkach może nastąpić kolejny, znacznie groźniejszy, który realnie mógłby zagrozić bezpieczeństwu mojej załogi, która jest ze mną w samochodzie i za która jestem odpowiedzialny. Trzeba wiedzieć, że pożar w samochodzie ciężarowym jest bardzo niebezpieczny, ponieważ wysiadanie jest utrudnione i można nie zdążyć przed płomieniami.

W samochodzie znajduje się trzech ludzi, w tym mechanik, który siedzi w środku i ma znacznie dłuższą drogę do wyjścia. Mimo - moim zdaniem - bardzo dobrych czasów, jakie osiagaliśmy, uznałem, że trzeba przerwać jazdę samochodem, którego nie jestem pewien. Kolejna awaria mogłaby skończyć się tragicznie.

Chciałem zrobić polskim kibicom dużo przyjemności i frajdy, dojeżdżając do Limy na dobrym miejscu, jednak z żalem podjąłem decyzje o zakończeniu mojego udziału w rajdzie Dakar 2012.

Plany na przyszłość?

- Kolejny start za rok! Rajd Dakar, na którym jestem pierwszy raz, jest wspaniały. Doskonała sportowa atmosfera, rywalizacja, wspaniali ludzie - muszę tu wrócić za rok. Jednak zrobię to w inny sposób, ale za wcześnie jeszcze na szczegóły.

Więcej informacji o rajdzie znajdziesz na Dakar.terenowo.pl?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.