Stefański: Śląskowi może grozić wyrzucenie z drugiej ligi

PIŁKA NOŻNA. Sprawa Bobana Akovicia to bomba z opóźnionym zapłonem - jak wybuchnie, to Śląsk może zostać relegowany z drugiej ligi - twierdzi Marcin Stefański, dyrektor Departamentu Rozgrywek Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Dowiedzieliśmy się, że Śląskowi Wrocław może grozić nawet relegowanie z drugiej do czwartej ligi. UEFA ma bowiem zająć się sprawą Bobana Akovicia, serbskiego piłkarza, którego przed dwoma laty pozyskał występujący wówczas w ekstraklasie Śląsk Wrocław, a za którego nie zapłacił ani grosza.

Niezbędny Aković

Serbski obrońca pojawił się w Śląsku w lutym 2001 roku, przed wiosenną rundą rozgrywek sezonu 2000/2001. Trenerem był wówczas Władysław Łach, ale transfer załatwiał menedżer Janusz Wójcik, a pieniądze miał zapewnić prezes Janusz Cymanek. Teoretycznie Śląsk był wówczas wypłacalny, bo na początku 2001 roku prezes Cymanek uzyskał pożyczkę wysokości ponad dwóch milionów złotych u prezesa WTS-u Andrzeja Ruski. Aković przyjechał na obóz Śląska do Turcji i po kilku testowych grach uznano, że jest niezbędny. W rundzie wiosennej sezonu 2000/2001 spisywał się jednak słabo. Po zakończeniu rozgrywek wyjechał z Polski.

Zamienić transfer w wypożyczenie

Wkrótce okazało się, że Śląsk nie zapłacił za Akovicia pieniędzy do jego macierzystego klubu Mladost Lucani. Do Wrocławia zaczęły przychodzić monity z Jugosławii. W końcu Mladost wysłała skargę na Śląsk do UEFA, a ta przekazała ją do komisji arbitrażowej FIFA. Dowiedzieliśmy się, że sprawa ma wrócić na jej wokandę.

- Wiem o problemie z transferem Akovicia. Zwracałem uwagę działaczom Śląska, że trzeba go jakoś załatwić. Od dawna jednak nikt z Wrocławia nie kontaktował się ze mną. A ta sprawa jest jak bomba z opóźnionym zapłonem, było pewne, że kiedyś wypłynie - twierdzi Marcin Stefański, kierownik Departamentu Rozgrywek PZPN.

Ostatnim działaczem Śląska, który kontaktował się z PZPN-em w sprawie Akovicia, był były dyrektor klubu Tomasz Szypuła. Od ponad roku nie pracuje już jednak w Śląsku. - Pan Szypuła próbował to jakoś załatwić, ale później nikt nie podjął już tematu - mówi Stefański.

Tomasz Szypuła zwrócił się do PZPN-u o reprezentowanie Śląska przed komisją arbitrażową. - Byliśmy już wówczas w dramatycznej sytuacji finansowej. Nie było na nic pieniędzy, co dopiero na ten transfer. Chciałem wykorzystać to, że Aković po prostu pewnego dnia wyjechał z Wrocławia i już nie wrócił - relacjonuje Szypuła. - Napisałem pismo do jego poprzedniego klubu, żeby ustalić kwotę za jego wypożyczenie. Zaproponowałem, że skoro Aković samowolnie wyjechał, no to ten czas, który spędził w Śląsku, należy potraktować jako wypożyczenie. Ale nie odpowiedzieli na to.

Jugosłowiański klub chciał pieniędzy za transfer definitywny, bo taki wynegocjowano. Według naszych informacji chodziło o ponad 700 tysięcy złotych. Wiadomo też, że piłkarz wyjechał z Wrocławia, bo klub nie płacił mu przewidzianych umową pieniędzy.

Jeśli kara, to jaka?

Gdy Śląskiem rządził dwuosobowy zarząd w składzie Bogdan Ludkowski i Włodzimierz Mękarski, sprawą Akovicia w ogóle się nie zajmowano. - Wiedzieliśmy o problemach z transferem Akovicia, ale cóż mogliśmy zrobić. W klubie nie było pieniędzy nawet na bieżącą działalność - twierdzi Włodzimierz Mękarski, do niedawna wiceprezes Śląska. - Nikt nie chciał o tym wiele mówić, choć cały czas przypominano, że problem na pewno wróci. Liczyliśmy, że dokumenty z wyjaśnieniami, które zostały wysłane do UEFA, spowodują odwleczenie sprawy. Mieliśmy jednak świadomość, że Śląsk czeka surowa kara finansowa.

Marcin Stefański sugeruje, że na finansowej karze może się nie skończyć, bo w krótkim czasie jest to druga "polska" sprawa tego typu. Przed rozgrywkami europejskie władze piłkarskie nakazały polskiej federacji ukarać Stomil Olsztyn zabraniem sześciu punktów za podobne wykroczenie.

- Może się skończyć odebraniem punktów albo grzywną, ale obawiam się, że PZPN może w tym wypadku otrzymać nawet nakaz relegowania Śląska z drugiej ligi - twierdzi Stefański. - Jest to bardzo prawdopodobne.

Copyright © Agora SA