Przed ostatnim turniejem żużlowej Grand Prix

Polonia w Sydney przywitała brawami na oficjalnym spotkaniu dwóch polskich żużlowców; Krzysztofa Cegielskiego i Sebastiana Ułamka. Trzeci, Tomasz Gollob się nie pojawił, a gwizdy polonusów były komentarzem do jego nieobecności

Cała trójka biało-czerwonych znalazła się wśród tych zawodników światowej elity, którzy do piątkowego treningu mogą spokojnie myśleć głównie o wypoczynku na słonecznym wschodnim wybrzeżu Australii. Przed dziesiątym turniejem Polacy wiedzą już wszystko. Gollob stracił już szanse na medal (aktualnie piąty w punktacji). Cegielski i Ułamek nie znajdą się w czołowej dziesiątce, która zapewni sobie start w GP 2003.

Występ w Australii nie ma także znaczenia dla Szweda Tony Rickardssona. Szwed, miesiąc temu w Vojens zapewnił już sobie piąty w karierze tytuł mistrza świata

W czwartek, dwa dni przed zawodami na Stadionie Olimpijskim w Sydney polscy żużlowcy zostali zaproszeni na kolację i show w największym Domu Polskim w Australii - w Ashfield, dzielnicy Sydney. Dom działa już od 1953 roku, ma wielkie tradycje w podejmowaniu sportowców, choćby podczas miesiąca igrzysk olimpijskich w 2000 roku. Od wejścia czuć zapach polskiej kiełbasy, jest sklep z produktami jakby prosto z kraju (wędliny, dżemy, serwety), a w barze serwuje się kilka gatunków polskiego piwa.

Od tygodnia wisiały tam plakaty reklamujące za jedyne 8 dolarów australijskich (4 USD; wliczony w tym był klubowy hot dog) spotkanie z żużlowcami w obecności m.in. konsula RP w Australii Marka Kolańskiego i namawiające do kupna wejściówki na ostatni turniej GP'2003. - Sprzedaliśmy tu jakieś 250 biletów na żużel. Większość naszych zasiądzie we wspólnych sektorach, by dopingować biało-czerwonych - wyjaśniał współorganizator przyjęcia Robert Jaworski. Do tych kilkuset polonusów i ich rodzin, nie kryjących w rozmowach, że na żużlu się nie znają, trzeba doliczyć garstkę - w porównaniu z kilkoma tysiącami na innych turniejach GP - kilkudziesięciu kibiców, którzy dotarli do Australii z kraju. - Niby nie mam o co jechać, ale będę się ścigał dla tej Polonii, bo warto - przyznał Ułamek.

- Wiem, że wielu przyjdzie dla oczekiwanych wypadków. Już się do tego przyzwyczaiłem i po prostu rozumiem, że ryzyko kontuzji jest wkalkulowane w naszą jazdę - dodaje Cegielski.

Gollob,.który sprawił Polonii wielki zawód, najpierw informował organizatorów, że się spóźni, bo nie może trafić, potem zrezygnował - bez wyjaśnień - na rzecz wypoczynku z żoną i swoim teamem. Fani poczuli się zlekceważeni nieobecnością bydgoszczanina i przy próbie tłumaczenia przez spikera braku najlepszego polskiego żużlowca przeciągle gwizdali.

A od leszczynianina i Cegielskiego większy aplauz kilkusetosobowej publiczności wzbudziła tylko nowozelandzka legenda speedway'a, 6-krotny mistrz świata, Ivan Mauger, który wjechał na parkiet na żużlowym motocyklu.- Za najtrudniejsze w mojej karierze uznaję zdobycie mistrzostwa świata w 1970 roku we Wrocławiu. Polska miała wtedy świetną drużynę, bardzo mocnych pięciu czy sześciu zawodników, z których każdy mógł mi odebrać punkty i tytuł. Tymczasem wygrałem z kompletem punktów, przed mającym o jeden mniej Pawłem Waloszkiem i o dwa mniej Antoni Woryną - wspominał Mauger.

63-letni Mauger był pierwszym, który testował jakość nawierzchni areny GP Australii, przystosowanej do żużlowych wyścigów zaledwie w tydzień. Na Telstra Stadium (największy australijski koncern telekomunikacyjny kupił nazwę Stadionu Olimpijskiego) 9 tys. metrów kwadratowych trawy wokół trybun (w kształcie elipsy) przykryto specjalnie wyprodukowanym syntetycznym materiałem, dzięki któremu murawa nie zostanie uszkodzona. Jak donosiła środowy "The Daily Telegraph", promotor stadionu Peter Lander tylko pod tym warunkiem zgodził się na wpuszczenie żużla na arenę igrzysk w 2000 roku. "Patrzcie, co zrobiono z naszym Stadionem Olimpijskim" - zaczynał artykuł wspomniany dziennik. Przypominano, że ledwo dwa lata temu Aborygenka Cathy Freeman biegła tu po złoto igrzysk na 400 m. Przed czterema miesiącami "Wallabies" (tak nazywa się tu narodową drużynę rugby) pobili najpierw nowozelandzkich "All Blacks", a w poprzednim miesiącu Sydney Rooster wygrali finał ligi rugby. A teraz na syntetyk wysypano i ubito 2 tys. ton granitu. 90 ciężarówek pracowało, by do dziś gotowa była 334-metrowa nawierzchnia toru.

Miejscowe gazety bardzo wierzą w swoich zawodników. Przypomnijmy, że między Ryanem Sullivanem a Jasonem Crumpem rozstrzygnie się kwestia wicemistrzostwa świata. "The Daily Telegraph" trzy dni przed zawodami poświęcił żużlowi całą stronę. To celowy zamiar, bo żużel nie jest tak popularny jak rugby, krykiet, koszykówka. Tam ściga się w małych miasteczkach na torach, bez trybun, wielkich band. A organizatorzy turnieju w Sydney chcą ściągnąć na trybuny ponad 40 tys. ludzi (mogłoby wejść 100).

Wielu kibiców przyjdzie może dlatego, że jeszcze nigdy w Grand Prix nie ścigało się naraz aż siedmiu Aussies". Cała na stałe jeżdżąca czwórka (bo kolejni - Jason Lyons i Mick Poole dostali dzikie karty, a Steve Johnston pojedzie jako rezerwowy za Carla Stonehewera - przyp. red.) jest w czołowej dziesiątce GP, która ma zagwarantowany start w kolejnym cyklu. Czwartkowy "The Sydney Morning Herald" rozpływa się nad Sullivanem. "Sam sobie jest menedżerem, organizatorem podróży, transportu i pobytu. W każdym z trzech krajów, w których startuje w ligach - Anglii, Polsce i Szwecji - zatrudnia komplet mechaników, którzy pomagają mu pojechać w blisko 100 imprezach podczas sezonu". Nie omieszkali przy tym stwierdzić, że szansę na mistrzostwo Sullivana zostały stracone w wrześniowym turnieju GP w Chorzowie, gdy w biegu o wejście do finałowej ósemki upadł (nie z własnej winy) T. Gollob, a w powtórce prowadzący wcześniej Australijczyk dojechał do mety trzeci i odpadł.

Liczby turnieju

2,5

miliona dolarów australijskich (1,3 mln USD) pochłonęła organizacja GP Australii

800

tys. kosztowało wybudowanie toru żużlowego

32

tys. pójdzie na uprzątnięcie po wyścigach; do tylu też krajów (rekord GP) będzie nadawana relacja na żywo

Copyright © Agora SA