Reakcje po wtorkowych meczach LM

- Nic się nie stało - mówi trener Arsenalu Arsene Wenger po sensacyjnej porażce z Auxerre 1:2. - Jestem wyczerpany, ledwie powłóczyłem nogami - dodaje największy gwiazdor ?Kanonierów? Thierry Henry. Bohaterem Liverpoolu znów Michael Owen, którego trzy gole dały zwycięstwo nad Spartakiem 3:1.

Francuski szkoleniowiec, który we wtorek obchodził 53. urodziny, uspokajał, choć jego piłkarze, jeszcze niedawno zapowiadający zdobycie mistrzostwa kraju bez jednej porażki, przegrali po raz drugi w ostatnich czterech dniach. W sobotę ulegli w Premier League Evertonowi. - Nie ma żadnego powodu, by ogłaszać alarm - mówił. - Rzeczywiście, nie otrząsnęliśmy się po ligowym niepowodzeniu, a rywale górowali nad nami fizycznie. Takie momenty zdarzają się każdej drużynie w każdym sezonie. Ale kto jest silny mentalnie, przezwycięża kryzys. A my jesteśmy.

Auxerre wygrało, choć było osłabione brakiem napastnika reprezentacji Francji Djibrila Cisse. Wśród gospodarzy natomiast zupełnie zawiedli reprezentanci Francji występujący w barwach mistrza Anglii: Thierry Henry, Patrick Vieira i Sylvain Wiltord. Kibice "Kanonierów" mogli być zadowoleni jedynie z powrotu do gry po sześciomiesięcznej kontuzji najlepszego piłkarza na Wyspach 2001 Roberta Piresa, który wszedł w drugiej połowie, ale nie mógł odwrócić losów spotkania.

Piłkarze wyglądają na bardziej zatroskanych. - Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni - powiedział Henry. - Pamiętacie, jak mało ruszałem się w pierwszej połowie? Ledwie miałem siły, by zrobić krok do przodu. Jesteśmy tylko ludźmi, ale ci, którzy układają terminarze spotkań, nie chcą o tym pamiętać. Nie możemy nic zrobić, najwyżej wyjść na boisko i spróbować zrobić, co się da. Niestety, czasami da się niewiele.

O wiele lepiej poszło wicemistrzom Anglii. Liverpool jako pierwsza drużyna z Wysp wreszcie wygrał pucharowy mecz w Moskwie. Rozgrywane w temperaturze minus dwóch stopni spotkanie nie było jednak porywającym widowiskiem. Większość zziębniętych piłkarzy Liverpoolu wyszła na boisko w bluzach pozakładanych pod koszulki i rękawiczkach. Pierwszego gola strzelili gospodarze. Emile Heskey zbyt krótko wybił piłkę. 18-letni Aleksander Daniszewski mocno uderzył z ośmiu metrów, nie dając Jerzemu Dudkowi żadnych szans. "The Reds" wyrównali już po sześciu minutach. Po dośrodkowaniu Jamiego Carraghera do piłki na polu karnym dopadł inny wychowanek Liverpoolu Michael Owen i posłał ją do siatki. W drugiej połowie 22-letni reprezentant Anglii trafiał do siatki jeszcze dwukrotnie, zdobywając hat trick po raz drugi w sezonie. Po tej porażce Spartak już na pewno nie zagra w drugiej rundzie Champions League. W czterech meczach nie zdobył ani jednego punktu i trudno mu będzie zająć choćby trzecie miejsce, premiowane grą w Pucharze UEFA.

Na Santiago Bernabeu w barwach Realu zadebiutował w Lidze Mistrzów Ronaldo. Brazylijczyk gola nie strzelił, ale podawał przy drugiej bramce Steve'a McManamana. Nieco zapomniany już w Madrycie Anglik zagrał tylko dlatego, że kontuzję ma Portugalczyk Luis Figo. Obrońcy trofeum przy stanie 2:0 zlekceważyli rywala, a gdy Grecy zdobyli kontaktowego gola po strzale Costasa Katsouranisa w 74. min, zaczęli grać nerwowo. Trener Vincente del Bosque zdjął z boiska McManamana, Zidane'a oraz Roberta Carlosa. W 86. min wyrównującego gola zdobył Kostarykańczyk Walter Centeno.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.