Rutkowski, Wujec: Oddaj mi moją piłkę!

Rutkowski, Wujec: Oddaj mi moją piłkę!

Konflikt między Shaquillem O'Nealem i Kobe Bryantem urósł do takich rozmiarów, że każdy z gwiazdorów Lakers zastanawiał się nad przejściem do innego klubu. Obaj panowie muszą jednak jakoś się dogadać, bo żadnego transferu nie będzie.

O Bryancie (i jego dość samolubnym zachowaniu na boisku) pisaliśmy już przed dwoma tygodniami. Ale warto do sprawy powrócić, bo niespodziewanie stała się ona jednym z głównych tematów w amerykańskich mediach. W grze Lakersów zmieniło się wprawdzie niewiele (we wtorek z największym trudem wygrali po dogrywce ze słabymi Vancouver Grizzlies), za to pranie brudów przeniosło się na forum publiczne.

Okazuje się, że już po kilku pierwszych meczach tegorocznego sezonu Phil Jackson spotkał się z Kobem i poprosił, by dopasował się do zeszłorocznego modelu gry drużyny: centrem ofensywy jest Shaq, do niego idą wszystkie piłki, Kobe jest na drugim planie i "przejmuje władzę" dopiero w ostatnich minutach gry.

Odpowiedź Kobego? - Nie ma mowy. Jestem lepszy niż przed rokiem i muszę to udowodnić. Sobie i całej lidze. W każdym meczu, przez 48 minut. Jeśli chcecie wiązać mi ręce, to lepiej mi będzie gdzie indziej...

Taka postawa Bryanta doprowadza Shaqa do rozpaczy. W wywiadzie dla "ESPN Magazine" center Lakersów mówił: - Mieliśmy system, który działał, a teraz robimy coś innego. Ja nie jestem obrońcą. Mi trzeba piłkę podawać. Teraz czuję się jak jakiś kiepski center, jak Luc Longley czy Chris Dudley.

Kobe na to: - Trzeba znać swoje silne i słabe strony. Ja mam zaufanie do moich partnerów, ale do siebie mam większe. Owszem, gdy w zeszłym roku atak szedł przez Shaqa, wygraliśmy. Ale w tym roku, zamiast zwyciężać po ciężkiej walce, będziemy [w play off - red.] wygrywać do zera.

Jednym ze źródeł konfliktu jest po prostu to, że Bryant z roku na rok gra coraz lepiej. Decydujące znaczenie - jak się wydaje - ma jednak fakt, że Kobe i Shaq, choć trafili do Lakers w tym samym momencie, nigdy się nie polubili. Zbyt wiele ich różni. Shaq to gruby, poczciwy miś, który groźny bywa wyłącznie na boisku. Poza parkietem jest wrażliwym wesołkiem, który obdarowuje wszystkich wokół prezentami, a w domu trzyma posągowe figury Supermana i innych komiksowych herosów.

Kobe zaś - choć znacznie młodszy - jest pewny siebie, chłodny, dojrzały. Zachowuje się jak biznesmen - z żelazną konsekwencją stawia sobie kolejne cele i realizuje je, nie bacząc na przeciwności. A w tym roku jego głównym celem jest chyba udowodnienie NBA i całej Ameryce, kto na tym podwórku jest najlepszy.

Spór między gwiazdorami Lakers prowadzi do coraz to bardziej fantastycznych spekulacji. Podobno obaj panowie - i Shaq, i Kobe - chcieli zostawić Lakers i wynieść się do innej drużyny. Każdy na swój sposób: sfrustrowany Shaq po jednym z meczów na głos domagał się, by go sprzedano. Kobe - podobno - po cichutku dzwonił do menedżera jednego z innych klubów (w tej roli wtajemniczeni "obstawiają" Michaela Jordana, obecnie szefa Washington Wizards) i prosił o transfer.

Perspektywa transferu jest wciąż bardzo odległa - Lakersi nie zdecydują się na to, bo nikt w całym NBA nie zaproponuje im ani tak znamienitego centra jak Shaq, ani tak wielkiego talentu jak Bryant. Trener mistrzów NBA, Phil Jackson, na razie wydaje się sprawę bagatelizować: To dziecinada - mówi dziennikarzom. - Zachowują się jak dzieci w piaskownicy: oddaj mi moją zabawkę albo ci nasypię piasek do oczu. To głupie.

Trudno jednak wyobrazić sobie jakiś happy end.

Shaq jest zbyt młody, by przyjąć rolę sugerowaną mu przez Kobego - koncentracji na obronie i grania "drugich skrzypiec" w ataku. Na to zdecyduje się może za 5-6 lat, teraz nie, zwłaszcza że to atak, a nie defensywa, jest jego największą siłą.

A Kobe? Cóż - jak twierdzi jego kolega z drużyny Brian Shaw: - Kobe się nie zmieni. Zapewniam was.

Kronika towarzyska

Władze Chicago Bulls konsekwentnie zaprzeczają, jakoby zabraniali swoim zawodnikom nosić ekstrawaganckie fryzury. Coś chyba jednak jest na rzeczy. Ron Artest wyznał ostatnio dziennikarzom, że trener Floyd przesunął go na ławkę rezerwowych, bo Artest nosił opaskę na głowie. "Opaski są dla mięczaków" - miał powiedzieć Floyd.

Trener Orlando, Doc Rivers, nie był specjalnie zdziwiony, że Grant Hill po operacji nie odczuwał żadnego bólu: "Po operacji nigdy cię nie boli, bo szpitale mają świetne leki. Kiedy miałem operację kolana, leżałem pod kroplówką, która pompowała mi jakieś środki przeciwbólowe do krwi. Gdy do sali wchodził ktoś, kogo nie lubiłem, natychmiast naciskałem na pompę i usypiałem. To było bardzo fajne urządzenie, chciałem je zabrać do domu, ale mi nie pozwolili".

Podczas meczu Sacramento - Dallas jeden z kibiców zaczął obrażać rozgrywającego Kings Jasona Williamsa. Ten ze spokojem odpowiedział: "Człowieku - przyszedłeś tu po to, żeby mnie oglądać. A twój syn marzy o tym, żeby być kimś takim jak ja".

Przy okazji premiery filmu "Cast Away" z Tomem Hanksem, Dikembe Mutombo opowiedział dziennikarzom, jak to sam był rozbitkiem. Cztery lata temu Mutombo i 11 innych osób popłynęło jachtem na Karaiby, żeby świętować ślub Alonzo Mourninga. Półtorej godziny drogi od wyspy St. Thomas silnik przestał pracować. Zaczęło lać, pojawiły się straszne fale i wszyscy dostali choroby morskiej. Na jachcie były tylko trzy kamizelki ratunkowe - dostali je Mourning, jego żona i Mutombo. Wtedy Pat Ewing chwycił Dikembe za rękę i powiedział: "Jeśli mam umrzeć, to razem z Tobą, Dikembe". Na szczęście Mutombo przypomniał sobie, że ma telefon komórkowy. Wcisnął zero i usłyszał w słuchawce kobiecy głos, mówiący po flamandzku. "May-Day, May-Day, ratunku" - zaczął wykrzykiwać Mutombo, ale okazało się, że pani nie zna angielskiego. W końcu oddała słuchawkę mężczyźnie, który obwieścił, że pomoc pojawi się za cztery godziny. To były najdłuższe cztery godziny w życiu Mutombo, a kiedy wreszcie znalazł się w hotelu - padł na kolana i zaczął dziękować Bogu .

Tako rzecze Shaq

Niestety ostatnio Shaq nic nie rzecze. Od czasu ujawnienia sporu z Kobem nie rozmawia z dziennikarzami.

Niezłe numery

New York Knicks ustanowili nowy rekord NBA - już w 31 meczach z rzędu nie pozwolili przeciwnikom zdobyć 100 punktów.

Michał Rutkowski, Paweł Wujec

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.