Richard Hall: moją walkę z Michalczewskim prowadził zły sędzia

Richard Hall, który 14 września przegrał pojedynek o mistrzostwo świata z Dariuszem Michalczewskim, ciągle nie może pogodzić się z porażką. Właśnie oznajmił, że na zwycięstwo nie pozwolił mu... arbiter

Kilkanaście dni temu Jamajczyk oświadczył: - Michalczewski brał sterydy. Dlatego nie mogłem go znokautować. Teraz, na internetowej stronie www.fightnews.com dodał: - Przeciwko mnie był także sędzia. Rudy Battle (prowadził ponad 60 walk o mistrzostwo świata - dop. red) w pewnym momencie powiedział mi, żebym bił Michalczewskiego tylko w korpus, a nie w głowę. Następnego dnia po pojedynku spotkaliśmy się na lotnisku. Arbiter podszedł do mnie i zapytał, czy zrobił coś źle. Chciałem, żeby mi wyjaśnił, dlaczego nie pozwalał na ciosy w głowę. Odparł: "Człowieku, nie wiedziałem, że uderzasz tak mocno". Chciałem mu nawet nawrzucać, ale w końcu machnąłem ręką i go zostawiłem. Nawet jeśli znokautowałbym Michalczewskiego i tak bym przegrał, już oni znaleźliby jakiś powód, żeby przerwać pojedynek - dodał Hall. Nie wyjaśnił tylko dlaczego zaraz po pojedynku siedział cicho i nie oprotestował werdyktu. Jamajski bokser oznajmił jedynie, że może znów zmierzyć się z "Tygrysem", tylko że teraz za 2 mln dolarów. Rzucając oskarżenia wiele ryzykuje, ale też nie ma nic do stracenia. Liczy pewnie na to, że swoim gadaniem sprowokuje promotorów Michalczewskiego i zarobi pieniądze, jakich nikt nigdzie by mu nie zapłacił. Prawdę powiedziawszy ma na to marne szanse.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.