Anwil - Czarni 84:56

Jedna imponująca, idealna i bezbłędna kwarta w wykonaniu koszykarzy Anwilu wystarczyła im, aby na inaugurację sezonu rozgromić Czarnych Słupsk.

Włocławska Hala Mistrzów w pierwszym meczu ligowym niespodziewanie nie była zapełniona do ostatniego miejsca, ale jeśli zespół Andreja Urlepa nadal będzie prezentował taką zawziętość i agresywność w grze wkrótce ich spotkania będą chciały oglądać tłumy. Takiej gry w defensywie we Włocławku nie widziano w meczu ligowym od dawna - chyba, że na Kujawy przyjeżdżał Śląsk Wrocław prowadzony właśnie przez Urlepa. To, co na inaugurację drużyna prowadzona przez Słoweńca pokazała w trzeciej kwarcie - nawet biorąc pod uwagę fakt, że rywale w obecnej formie mogliby mieć problemy w lidze amatorskiej - mogło tylko zaimponować. Gospodarze w tym czasie pozwolili Czarnym na zdobycie zaledwie 5 punktów po trafieniu 2 z 11 rzutów z gry! Całkowitej kompromitacji Czarni uniknęli tylko dzięki Grzegorzowi Arabasowi, który w końcówce tej części meczu zdołał trafić za trzy punkty.

Goście nie wytrzymali ogromnej presji obrońców, bezradnie oddawali sobie piłkę tak szybko, jakby ich parzyła, nie mieli nawet kilkunastu wolnych centymetrów, a ich rozpaczliwe czasami rzuty nawet nie dochodziły do obręczy kosza. Włocławianie są świetnie przygotowani kondycyjnie do sezonu. Biegają tak szybko, że mogło się wydawać, iż na parkiecie jest ich więcej niż przeciwników. Najbardziej do gry zniechęcał Czarnych bośniacki skrzydłowy Damir Krupalija, który dwa razy popisał się tak efektownymi blokami, że trener Tadeusz Aleksandrowicz mógł tylko z niedowierzaniem pokiwać głową. - Myślałem, że będzie ciut lepiej. Cóż mogę powiedzieć? Chciałbym tylko, żebyśmy również tak grali w obronie - przyznał po meczu. - - Graliśmy tak jak chce trener. Obrona jest najważniejsza - podkreślał środkowy Anwilu Kris Lang.

Jeśli tylko koszykarze Anwilu byli skoncentrowani, ośmieszali przeciwników. Nie mieli słabych punktów, a każdy spełniał określone wcześniej zadania. Andrzej Pluta trafiał jak w transie (6/8 z gry) i nie przeszkadzały mu nawet desperackie faule obrońców. Spokojnie, pewnie i pomysłowo rozgrywał Litwin Tomas Pacesas. W całym meczu miał 9 asyst - dokładnie tyle samo co drużyna Czarnych. Bez problemu mijał wolnego, ociężałego, bardziej przypominającego zapaśnika niż prowadzącego grę Andrieja Kriwonosa i oddawał piłkę do lepiej ustawionych kolegów. W drużynie gości jedynym koszykarzem, który przynajmniej w defensywie grał na poziomie porównywalnym do Anwilu był center Lee Shell Wilson (14 zbiórek, 4 bloki).

Po trzeciej kwarcie, w której kujawski zespół definitywnie odebrał jakiekolwiek chęci do gry słupszczanom, w kolejnej pokazał za to, jak nie należy marnować pracy z całego meczu. Już rozluźnieni, świadomi własnej przewagi włocławianie nie machali z taką aktywnością rękoma przed oczami gości, nie skakali pod koszem równie wysoko jak wcześniej, a w ataku próbowali za często indywidualnych zagrań. Efekt? W ciągu ostatnich dziesięciu minut Grzegorz Arabas i Rolandas Jarutis zdobyli wspólnie o jeden punkt więcej niż ekipa gospodarzy. - Dla nas był to dobry mecz do 35 minuty. Zawodnicy wtedy skończyli grę - skomentował Andrej Urlep.

Anwil Włocławek - Czarni Słupsk 84:56

Kwarty: 28:19, 19:14, 25:5, 12:18.

Gracz meczu: Tomas Pacesas

bardzo mądre rozgrywanie

Anwil: Pluta 17 (4), Krupalija 11, Lang 10, Pacesas 9 (1), Nordgaard 8 (2) oraz Andruska 14, Skele 9 (1), Badzim 4, Andrzejewski 2, Szczotka 0.

Czarni: Białek 10 (2), Wilson 6, Frank 6, Kriwonos 3, Vaskys 2 oraz Arabas 14 (3), Jarutis 13 (1), Cywiński 2.

Copyright © Agora SA