Przed lotną premią w Lubomierzu kolarzy witały figurki bohaterów filmu "Sami swoi". Jakże mogło być inaczej w stolicy polskiej komedii (tu Sylwester Chęciński nakręcił ten film). Uśmiech Pawlaka i Kargula był dla kolarzy ostatnią chwilą radości. Przynajmniej w tym dniu. Dla zawodników wyjazd z Lubomierza oznaczał bowiem początek drogi przez mękę. Zaczęły się góry. I tak w Tour de Pologne będzie aż do niedzieli.
W piątek było jeszcze w miarę "łatwo", choć nikt z kończących etap zawodników nie ośmielił się tak powiedzieć. - Wszyscy straciliśmy potwornie wiele sił - mówił Cezary Zamana.
Kolarze przejechali przez trzy premie górskie pierwszej kategorii. W sobotę na najtrudniejszym etapie będą musieli pokonać pięć takich premii. A w niedzielę czekają ich dwa etapy, w tym jazda indywidualna na czas.
Zwycięstwo w Szklarskiej Porębie nieznanego Włocha Franco Pellizottiego i objęcie przez niego prowadzenia w klasyfikacji generalnej niczego więc nie przesądza. - Ja przyjechałem tu tylko wygrać etap - mówił z wielką skromnością zawodnik grupy Alessio. Ale jego triumf był bardzo przekonywujący, zwłaszcza że wyprzedził aż o minutę byłego mistrza świata Francuza Laurenta Brocharda oraz pięciokrotnego zwycięzcę klasyfikacji górskiej Tour de France Richarda Virenque.
Najlepsi z Polaków nie ponieśli drastycznych strat, różnice nie przekraczają półtorej minuty. Zaskoczeniem jest, że 24-letni Sławomir Kohut od kilku lat ścigający się we Włoszech został wiceliderem wyścigu. Szósty w klasyfikacji generalnej jest młody zawodnik francuskiego Cofidisu - Marek Rutkiewicz. Najwyżej z Polaków sklasyfikowany przez UCI Piotr Wadecki zajmuje 15 pozycję.
1. F. Pellizzoti (Włochy/Alessio) 4:19.06; 2. L. Brochard (Francja/Jean Delatour) 1.06 straty; 3. R. Virenque (Francja/Domo) 1.08 straty... 6. M. Rutkiewicz (Cofidis) 1.21 straty.
1. Pellizotti 23:30.53; 2. S. Kohut (Amore e Vita) 28 s straty; 3. Brochard 1.08 straty.