Największe konflikty między kierowcami F1

Robert Kubica vs. Nick Heidfeld. Narastająca od roku rywalizacja i powtarzające się ostatnio nieporozumienia między kierowcami BMW Sauber sprawiają, że mówi się o konflikcie. Ale nie jest to sytuacja niespotykana.

Formuła 1 to ogromne pieniądze, o które walczy się jeżdżąc samochodem z ogromną prędkością. Stres także jest ogromny, bo w elicie sportów motorowych są tylko 22 wyścigowe miejsca (od przyszłego sezonu 24, bo dołączy team Prodrive). Kandydatów czekających w kolejce - co najmniej drugie tyle. Ale kontrakty nie zawsze są gwarancją - w ostatnim sezonie McLaren rozstał się z Juanem Pablo Montoyą, a Jacques Villeneuve sam zerwał umowę z BMW Sauber, co zresztą ułatwiło drogę Kubicy do ścigania się w każdym Grand Prix.

Konfliktów najróżniejszych w trakcie 57 lat było mnóstwo. Najróżniejszych, bo tak jak w najświeższej aferze szpiegowskiej, chodziło o technologie, o pieniądze, o władzę nad prawami komercyjnymi lub telewizyjnymi, o kontrakt, o miejsce w zespole, wreszcie o miejsce na mecie. A także o mistrzostwo. Najlepszym przykładem jest najbardziej utytułowany kierowca w historii Michael Schumacher. W 1997 roku, w ostatnim wyścigu sezonu, Niemiec specjalnie wjechał w bolid Jacquesa Villeneuve'a, bo właśnie z nim przegrywał tytuł...

Konflikty między kierowcami tego samego zespołu to sytuacja mniej powszechna, ale i tak dochodzi do niej często.

Alain Prost - Ayrton Senna

Najbardziej znany konflikt partnerów. W 1988 roku to Prost doradził szefowi McLarena Ronowi Dennisowi, żeby z dwójki Nelson Piquet - Senna wybrał tego drugiego. - Miał więcej talentu, a dla mnie przede wszystkim liczył się zespół - wspominał po latach Prost. - Gdybym mógł cofnąć się do początku mojej kariery, to postępowałbym inaczej. Koncentrowałbym się na sobie i swojej pracy...

Prost i Senna rywalizowali na torze tak ostro, że nawet poza nim patrzyli na siebie wilkiem. McLaren z silnikiem Hondy dominował, więc Francuz i Brazylijczyk walczyli o mistrzostwo praktycznie tylko ze sobą.

Prost wspominał, że pierwsze, psychologiczne starcie, miało miejsce podczas przedsezonowych testów. - Sprawdzaliśmy opony tym samym samochodem. Najpierw jeździłem ja, potem miał wsiąść on. Wjechałem do garażu, zobaczyłem jak nerwowo przechadza się w założonym już kasku. Pomyślałem: niech poczeka, zrobię mu kawał. Ale on zaczął wrzeszczeć, pokazywać wszystkim co ja robię. Wyszedłem z bolidu i zacząłem się śmiać. On się jednak nie śmiał - relacjonował Prost.

Później było też starcie w Grand Prix Portugalii na torze Estoril. Na prostej przy alei serwisowej Prost wyjechał zza Senny, zrównał się z nim i miał go wyprzedzać. Ale nagle Brazylijczyk odbił w prawo i niemal zepchnął kolegę z zespołu na mur, gdzie siedzą szefowie zespołów. Prost nie odpuścił, wyprzedził Sennę, wygrał wyścig. - Byłem potem cholernie wściekły - przyznał.

Z czasem mniej doświadczony Senna zdobył przewagę. Był zaznajomiony z silnikami Hondy, które razem z nim "przeszły" do McLarena. Prostowi nowe maszyny nie odpowiadały, nie potrafił dostosować do nich stylu jazdy. Oskarżał japońską firmę, że ustawia silniki pod Sennę. Później Francuz dowiedział się zresztą, że tak rzeczywiście było - Senna był na torze jak samuraj, a Prost jak komputer. Dlatego inżynierowie bardziej sprzyjali Sennie.

Największe pojedynki Senny i Prosta to dwa wyścigi na torze Suzuka w Grand Prix Japonii. W 1989 roku Brazylijczyk musiał wygrać w Japonii, żeby mieć szansę na odebranie tytułu Prostowi. Żaden z nich nie odpuścił. Prost wyprzedził Sennę na starcie, prowadził przez większą część wyścigu, ale w końcówce Brazylijczyk zaatakował. Francuz zajechał mu jednak drogę i oba bolidy zatrzymały się na poboczu. Prost wyszedł z bolidu, Sennie udało się wrócić na tor i wygrał wyścig! Ostatecznie został jednak zdyskwalifikowany.

Rok później Prost jeździł już w Ferrari, ale rywalizacja z Senną trwała. Tym razem to Francuz musiał wygrać. Startował z drugiego miejsca, zza Senny, ale z lepszej części toru. Brazylijczyk zapowiedział przed wyścigiem, że jeśli Prost go wyprzedzi, to załatwi go na pierwszym zakręcie. I tak zrobił. Wjechał swoim mclarenem w ferrari rywala.

- Często rozmawialiśmy o pierwszym okrążeniu, o pierwszym zakręcie. Ron Dennis zawsze nam powtarzał: najważniejsze, żeby nie uderzyć w siebie nawzajem, żeby myśleć o zespole - wspominał Prost.

Nelson Piquet - Nigel Mansell

Piquet przeszedł do Williamsa, w którym jeździł już Mansell, pod koniec 1985 roku. Brazylijczyk miał zastąpić Keke Rosberga i liczył, że będzie pierwszym kierowcą zespołu. Ale Mansell wygrał dwukrotnie pod koniec sezonu w 1985 roku i również liczył na bycie liderem zespołu.

W 1986 roku Piquet i Mansell walczyli więc ze sobą o prymat w Williamsie i o mistrzostwo świata, ale tytuł zdobył Prost. Mansell stracił do niego dwa, a Piquet - trzy punkty. I to właśnie Brytyjczyk był z tej dwójki minimalnie lepszy. Piquet był zły, bo w kontrakcie zastrzegł sobie status lidera. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Obaj kierowcy udowadniali sobie wyższość kiedy tylko mogli, nie tylko na torze. Zdenerwowany Piquet obrażał żonę Mansella, śmiejąc się z niej, że jest nieatrakcyjna, drwił także z Brytyjczyka czyniąc go bohaterem swoich mniej lub bardziej śmiesznych kawałów. Pamiętne zdjęcie przedstawia dwóch kierowców Williamsa, gdzie Brazylijczyk trzyma nad głową Mansella rękę imitując "rogi". Piquet nazwał także swojego partnera "niedouczonym bałwanem".

Najbardziej zapamiętana sytuacja wyścigowa to fantastyczny manewr Mansella, który w 1987 roku na Silverstone wyprzedził Piqueta i wygrał wyścig. Kiedy przejechał metę, na tor wbiegło kilkadziesiąt tysięcy Brytyjczyków, a Mansell demonstracyjnie udał się na miejsce, w którym wyprzedził Piqueta i ucałował tor.

Mistrzostwo zdobył jednak Brazylijczyk. Mansell go nienawidził, ale nigdy nie wszczął bójki. A krewki był - w 1987 roku po kolizji na torze Spa o mało nie pobił się z Senną.

Alan Jones - Carlos Reutemann

Australijczyk Alan Jones w 1980 roku został mistrzem świata jeżdżąc w Williamsie. Jego partnerem był Argentyńczyk Carlos Reutemann. Jones był pierwszy, jego kolega trzeci, walka była fair.

Rok później sytuacja się zmieniła. Jones ponownie mógł zdobyć tytuł, ale Reutemann miał dość tzw. team orders, czyli poleceń zespołu. Nie chciał respektować rozkazów Franka Williamsa, który czasem kazał się usuwać z drogi Jonesa. W Grand Prix Brazylii Argentyńczyk zlekceważył nakaz przepuszczenia kolegi (dzisiaj takie polecenia są zakazane) i wygrał wyścig. Stosunki między kierowcami pogorszyły się momentalnie.

Jones pamiętał GP Brazylii tak mocno, że kiedy pod koniec sezonu Reutemann zaproponował zakopanie toporu wojennego, Australijczyk odparł coś w stylu. - Dobra, ale w twojej d....

Mistrzostwo w 1981 roku zdobył Piquet. Miał punkt przewagi nad Reutemannem i cztery nad Jonesem.

Nick Heidfeld - Robert Kubica

Rywalizacja Niemca i Polaka ma się nijak do "wyczynów" najbardziej zacietrzewionych poprzedników. Ale z drugiej strony w tym sezonie to właśnie w BMW Sauber wewnętrzna walka jest najpoważniejsza. Konflikt Fernando Alonso i Lewisa Hamiltona w McLarenie to chyba raczej wymysł prasy z obu krajów. Hiszpanie oskarżają zespół o faworyzowanie Brytyjczyka, a Brytyjczycy sugerują, że to Alonso jest w uprzywilejowanej sytuacji. Niewykluczone jednak, że w końcówce sezonu będziemy świadkami bezpośredniej walki na torze. Przecież Alonso traci do liderującego Hamiltona tylko dwa punkty...

Heidfeld i Kubica podczas Grand Prix Europy na Nurburgringu nie zastosowali się do żelaznej zasady F1 - unikać kolizji ze swoim partnerem na początku wyścigu. Trudno mieć pretensje do Kubicy, który wykorzystał słabszy start partnera i wyprzedził go po starcie. Za to zawziętość Heidfelda jest zastanawiająca - Niemiec jechał na piątym miejscu, miał przed sobą 60 okrążeń i wiele się mogło wydarzyć. Zaryzykował i już na pierwszym zakręcie naciskał mocno, zbyt mocno. Dotknął Kubicę raz, drugi. Efektem było wypchnięcie Polaka na pobocze i zniszczenie nosa bolidu Niemca.

Heidfeld miał szczęście - gdyby nie wstrzymanie wyścigu, z powodu usterek nie wróciłby już na tor. Szef BMW Sauber Mario Theissen był bardzo zdenerwowany, bo kolizja uniemożliwiła jego kierowcom walkę o prawdopodobne podium.

Ale to nie pierwsze zakłócenie na linii Heidfeld - Kubica. Młody Polak już w poprzednim sezonie nie miał respektu dla bardziej doświadczonych partnerów. - Czy pojechałbyś w niektórych wyścigach lepiej niż Jacques lub Nick? - zapytał Kubicę dziennikarz dzień przed ogłoszeniem decyzji, że Polak zadebiutuje w wyścigu w Grand Prix Węgier. - Sądzę, że w większości Grand Prix pojechałbym lepiej - szybko odparł uśmiechnięty Polak. Może dlatego, że kilkanaście dni wcześniej obserwował z garażu jak Heidfeld i Jacques Villeneuve zderzają się na pierwszym zakręcie Grand Prix Niemiec na torze Hockenheim...

Kubica zaczął jeździć obok Heidfelda i już w trzecim wyścigu utarł mu nosa. W GP Włoch na torze Monza z szóstej pozycji na starcie Polak przedarł się na czwartą, a na drugim zakręcie wyprzedził Heidfelda po wewnętrznej. Dojechał do mety na trzecim miejscu!

Kubica zyskał uznanie, mówiło się o nim o wiele więcej niż o Heidfeldzie. W pozostałych wyścigach Kubica tracił pozycje ze względu na brak doświadczenia, ale Niemcowi nie odpuszczał. W Japonii Heidfeld słyszał w słuchawkach, że ma puścić Kubicę, który jedzie szybciej, ale nie usunął się z toru. - To przykre, bo mogłem dojechać do mety na wyższej pozycji niż Heidfeld. Gdybym mógł go wyprzedzić, to myślę, że walczyłbym z Toyotami - mówił Polak, który zajął dziewiąte miejsce. Heidfeld był ósmy i wywalczył punkt. - Z reguły przepuszcza się kolegę z zespołu, który jedzie szybciej o sekundę - stwierdził Kubica.

W kończącym sezon GP Brazylii Heidfeld i Kubica walczyli ze sobą przez całe okrążenie. Obyło się bez stłuczek, ale oba bmw straciły pozycje na rzecz Michaela Schumachera w Ferrari.

Na początku tego sezonu w Malezji Kubica po niezłym starcie dogonił Niemca na pierwszym zakręcie i tam zawadził o jego tylne koło. Doszło do kontaktu - typowego dla pierwszego zakrętu. - Robert mnie zawadził, ale później przeprosił. Takie sytuacje się zdarzają - skomentował Heidfeld. Polak był zdziwiony: - Za co miałem przepraszać Heidfelda? Najwyraźniej Nick źle zrozumiał moje słowa - tłumaczył.

Po wyścigu na Nurburgringu obaj kierowcy licytują się na słowa poprzez media. - Kierowca, który w ciągu 20 okrążeń spycha z toru dwóch rywali, nie ma długiej przyszłości w Formule 1 - powiedział Polak, przypominając, że Heidfeld miał jeszcze kolizję z Ralfem Schumacherem.

Schumacher, Montoya i inni

Młodszy brat Michaela Schumachera reputację ma akurat nadszarpniętą, jeśli chodzi o poprawne zachowanie wobec partnera z zespołu. Jeździł m.in. z Giancarlo Fisichellą, Jensonem Buttonem, Damonem Hillem, Aleksem Zanardim, Juanem Pablo Montoyą i Jarno Trullim. O Schumacherze mówiło się, że jeśli któryś z zawodników bardziej niż z resztą ściga się ze swoim rywalem, to właśnie on.

W 2001 roku było głośno o walce o prymat w zespole Williamsa - R. Schumacher ścierał się z innym niepokornym, Kolumbijczykiem Juanem Pablo Montoyą. Obaj chcieli być numerem jeden w zespole, pragnęli, żeby zespół faworyzował jednego z nich ustalając strategię na wyścigi. Do kraks na torze nie doszło, skończyło się na delikatnych wymianach nieuprzejmości poza torem. - Naprawdę nie miałem zamiaru wjeżdżać w bolid Schumachera - musiał zapewniać Montoya.

Kolumbijczyk to kierowca utalentowany, ale trudny. Nieodpowiedzialny, często jeździł na granicy ryzyka, a błędy miały kosztowne konsekwencje. Spowodował na torach wiele wypadków i kolizji, często miał problemy z dojeżdżaniem do mety. Ale karierę w F1 zakończył właśnie wypadkiem z kolegą z zespołu na pierwszych zakrętach. W GP USA w 2006 roku Montoya wjechał swoim mclarenem w samochód Kimiego Raikkonena i obaj kierowcy musieli zakończyć wyścig. Nie był to jedyny powód odejścia Kolumbijczyka z McLarena, ale gwóźdź do trumny na pewno.

Drobniejsze kolizje i mniejsze konflikty są oczywiście powszechne. W 2006 roku nieprzyjemnie było w zespole Williamsa, gdzie pretensje do Nico Rosberga miał Mark Webber. Było to w kwalifikacjach w Australii - Rosberg zjeżdżał do alei serwisowej, Webber był na tzw. flying lap, czyli walczył o jak najlepszy wynik pojedynczego okrążenia. I Rosberg Webbera nie przepuścił. Australijczyk stracił zaledwie 0,15 sekundy, ale w kwalifikacjach to bardzo dużo. - Rozmawiałem z Markiem i przeprosiłem go za to - mówił potem Rosberg.

Można wyliczyć dziesiątki podobnych sytuacji. Nie zawsze prowadzą do konfliktów, czasem wszystko zależy od temperamentu i charakteru kierowców. Akurat Kubica jest bardzo nieustępliwy. Doświadczony Heidfeld także ma dość upokorzeń, a na dodatek - w odróżnieniu od Polaka - nie ma jeszcze zagwarantowanej umowy na przyszły sezon.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.