Po właściwych stronach Błoń. Bohater ostatniej akcji Wisły Kraków

Patryk Małecki skuteczny jak zwykle, Richard Guzmics - jak nigdy. Co zapamiętamy ze zwycięstwa Wisły Kraków z Wisłą Płock?

88., 85., 90+2, 90+2 - w tych minutach Patryk Małecki zdobył gole w tym sezonie. Dwa pierwsze - były tylko na pocieszenie, bo strzelał je, gdy Wisła przegrywała 0:2. Losów meczów z Cracovią i Jagiellonią Białystok nie udało się odwrócić. Bramki strzelone w doliczonym czasie gry były dużo cenniejsze - dały krakowianom trzy punkty zarówno z Piastem Gliwice, jak i Wisłą Płock. Nie ma w lidze skuteczniejszego piłkarza od 60. minuty.

Małecki pokazuje na boisku, czym jest wiara do końca i walka do ostatniego gwizdka. W tym chłopaku chyba rzeczywiście zaszła przemiana. Coraz mocniej przekonuje postawą na boisku, że zerwał z niezbyt chlubną przeszłością (m.in. kłótnie z trenerami, groźby wobec dziennikarzy czy wysyłanie kibiców na drugą stronę Błoń) i grzechy młodości ma już za sobą. Oby tak dalej!

W końcu strzelił

5231 minut i 61 spotkań - tyle Richard Guzmics czekał na pierwszego gola w ekstraklasie. Gdy strzelił w końcu upragnioną bramkę, od razu przypomniał mi się Gordan Bunoza. Bośniak w Wiśle rozegrał 70 spotkań i mimo sporej liczby prób - głównie strzałów z rzutów wolnych, równie mocnych, co niecelnych - do siatki nie trafił.

Guzmics w statystyce meczów bez gola ścigał innego wiślaka - Alana Urygę. W zestawieniu na stronie ekstrastats.pl pomocnik Wisły czeka na bramkę najdłużej ze wszystkich pomocników i napastników ligi - 79 spotkań i 5694 minuty. Węgier wśród obrońców był 11. Najdłużej trafić nie może Mariusz Pawelec - 130 spotkań (10 742 minuty).

Guzmics obok Małeckiego to zdecydowanie najmocniej wyróżniający się piłkarz Wisły w tym sezonie. Zwłaszcza po tym, jak nie udało mu się wyjechać do włoskiej Serie A, Węgier zaczął grać bardzo dobrze. Właściwie nie popełnia błędów w obronie (m.in. dzięki niemu Wisła nie straciła bramek z Piastem i Legią), a do tego strzelił bramkę. Nic dziwnego, że od trzech spotkań trafia do 11. kolejki. Zasłużenie.

Pobłażliwy sędzia i trener

Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest Adam Mójta. Wiązano z nim w Wiśle duże nadzieje - m. in. dlatego, że w poprzednim sezonie strzelił siedem goli (w tym cztery z rzutów karnych). Tyle że jego głównym zadaniem jest obrona własnej bramki, a to wychodzi mu dużo gorzej. Aż dziw bierze, że trener Dariusz Wdowczyk uparcie daje mu miejsce w podstawowym składzie.

Mójta zwykle jest dużo wolniejszy od piłkarzy, których ma pilnować. Z Wisłą Płock spowodował rzut karny i tylko pobłażliwości sędziego zawdzięcza, że nie wyleciał z boiska (miał już żółtą kartkę). Chwilę później szkoleniowiec Wisły zresztą zdjął go z boiska. Choć Wdowczyk ma dużo lepszego lewego obrońcę - Macieja Sadloka, to woli go wystawiać na pozycji stopera, choć w odwodzie ma kończącego karierę Arkadiusza Głowackiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.